-
Doświadczenie świadomego snu, naprawdę przerażające…
-
Ostatnio przybył mi nieznany młodszy brat
-
【WIADOMOŚĆ ALARMOWA】Udowodniono istnienie życia po śmierci.
-
Czyżbym trafiła do świata równoległego(?)
-
Dokonałem niesamowitego odkrycia dzięki prowadzeniu dziennika snów
-
Zobaczyłem coś dziwnego. 『Shishinoke』
-
【INNY ŚWIAT】Historia o zabłądzeniu w dziwnym świecie, w którym wszystko było pomarańczowe
-
Ci, co chcieliby zacząć życie od nowa, chodźcie, opowiem wam o moich skokach w czasie
-
Nauczcie mnie, jak wychodzić z ciała
-
Hej, ludziska, wierzycie w reinkarnację i poprzednie życia?
-
Posłuchajcie mojego dziwnego doświadczenia „Osoba, która miała umrzeć, żyła”
-
Chyba przybyłem z innego świata
-
Dziwna mała przepowiednia: „Udało mi się skoczyć w czasie, macie pytania?”
-
【OSTRZEŻENIE】Chciałbym podzielić się moim odkryciem prawdziwej natury życia
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 4
-
No cóż, w sumie nie byłoby dziwne, gdyby istniał świat po śmierci, prawda?
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 5
-
„「Mam dwie wspomnienia」 Historia mężczyzny, który potrafi odczytać tajemniczy Manuskrypt Wojnicza
-
Dziwne doświadczenie świata podczas medytacji: „Sen, w którym chronili mnie mieszkańcy lasu”
-
【Nicość】 Wątek, w którym na poważnie rozważamy świat po śmierci
-
Analiza 121 tweetów Rei Kokubuna, podróżnika w czasie z 2058 roku 【Dokładna Analiza】
-
Kto pamięta swoje poprzednie wcielenie, niech przyjdzie i opowie
-
Pozwólcie, że opowiem wam, jak cała moja klasa z liceum walczyła ze złym duchem
-
„Swobodne kontrolowanie snów” „Świadome sny” potrafię to robić, masz jakieś pytania? Nauczę cię jak to się robi

[1] P: Yōkai nie istnieją. To wszystko zmyślone, prawda? O: Może istnieją. W sumie, nieważne czy w to wierzysz, czy nie. Chcę tylko, żebyś trochę poznał świat yōkai. P: Masz jakieś zdolności paranormalne? Jak je egzorcyzmujesz? O: Nie mam żadnych zdolności, więc nie potrafię rzucać super zaklęć ani strzelać światłem. Raczej używam metod radzenia sobie, które powstały przez wieki, nawet nie rozumiejąc do końca ich logiki. P: Gdzie jest autor wątku? O: Tylko w tej kwestii musicie cierpliwie poczekać >_<. P: Jak często trzeba podtrzymywać wątek? O: Podobno wystarczy raz czy dwa dziennie.
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 7
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 6
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 5
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 4
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 3
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 2
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania?
[913] Dawno mnie tu nie było. Zapomniałem, do którego momentu doszedłem, więc przekopuję się przez stare logi (śmiech). Dopiero co wróciłem do domu i jestem trochę zmęczony, więc wpadnę jutro wieczorem.
- [914] >>1 Wrócił!
- [915] Wrócił, co?
- [916] Warto było czekać bez poddawania się.
- [919] Długo kazałeś czekać. Pojawić się w takim momencie, w pełni przygotowanym, to się nazywa wyczucie czasu, co nie?
[947] Jestem. Pierwsza z trzech metod, o których mówił Nauczyciel. Polega ona na złożeniu „Kōgan”.
Kōgan (宏願): W buddyzmie, zwłaszcza Mahāyāna, bardzo wielkie ślubowanie. Wyznaczenie sobie wielkiego celu, jak zbawienie wszystkich czujących istot, i okazanie gotowości poświęcenia własnego ciała i przyszłości dla jego osiągnięcia.
[947] W wyniku zdradzenia swojego przeznaczenia traci się życie, ale kto je zabiera? To nie Król Enma czy ktoś taki. To raczej Tendō, czyli ten świat sam w sobie je odbiera. Więc wystarczy poprosić Tendō o zwrot tego życia. No, oczywiście, gdyby wystarczyło powiedzieć „zwróć”, to nie byłoby problemu. I tu wchodzi „Kōgan”. Pierwotne „Kōgan” jest jak zaciągnięcie długu u Niebios. Trudno to wytłumaczyć słowami, więc tym razem też posłużę się znanym przykładem. Znacie Bodhisattwę Jizō?

- [949] Wrócił! Tak, znamy.
[950] Bodhisattwa Jizō, no cóż, nie wiadomo, czy to prawda, ale podobno był kiedyś zwykłym mnichem.
Bodhisattwa Jizō (地蔵菩薩): Jeden z bodhisattwów w buddyzmie. Szczególnie w Japonii czczony jako opiekun dzieci i bóstwo opiekuńcze dróg. Mówi się, że złożył ślubowanie zbawienia nawet tych, którzy trafili do piekła.
[950] Oczywiście zgromadził trochę zasług, ale nie na tyle, by zostać Bodhisattwą, i nie miał aż takiej mocy. Ale ten łagodny mnich złożył „Kōgan”. Powiedział: „Nie opuszczę piekła, dopóki nie stanie się ono puste”. No, czyli w piekle jest mnóstwo złych ludzi i duchów, które nie mogą osiągnąć oświecenia z powodu żalu. Co więcej, codziennie na tym świecie umiera wielu takich ludzi, więc ich liczba nigdy się nie kończy. Mnich przysiągł, że nie opuści piekła, dopóki nie zbawi lub nie nawróci wszystkich ludzi w piekle. Dzięki temu, mimo że mnich nie miał aż takiej mocy duchowej, pożyczył od Tendō rangę i moc „Bodhisattwy” i stał się Bodhisattwą Jizō. Oczywiście, w zamian za to, jeśli nie opróżni piekła, pozostanie tam na wieki. Właściwie, to pewnie zostanie tam na wieki (śmiech). Składając niewyobrażalnie wielkie ślubowanie, pożycza się od świata moc potrzebną do jego spełnienia. Tę metodę nazywa się „Kōgan”.
[951] Oczywiście, to nie tak, że jak tylko złożysz przysięgę, od razu dostajesz moc (śmiech). Gdyby tak było, pewnie wszyscy by to robili. Trzeba przejść odpowiednie rytuały, przygotowania, trening, a przede wszystkim, ta przysięga musi być zgodna z wolą Niebios, czy jak to nazwać, z przepływem rzeczy. I co najważniejsze, potrzebna jest prawdziwa determinacja, by to osiągnąć. Bodhisattwa Jizō miał już pewną moc, a jego życzenie było niezwykle szlachetne. Co więcej, miał niezłomne serce, by naprawdę to zrealizować. Dlatego mu się udało. O samym „Kōgan” chyba już kiedyś mówiłem, ale ma pewne podobieństwa do sposobu stawania się bogiem w Shintō.
Shintō (神道): Rdzenny japoński system wierzeń politeistycznych, oparty na czci natury i przodków. Charakterystyczny jest brak konkretnego założyciela czy świętych pism.
[951] Ale są też bardziej przyziemne przykłady. Chyba w „Opowieściach o Trzech Królestwach” Zhuge Liang też próbował przedłużyć sobie życie jakimś rytuałem i mu się nie udało, czy coś w tym stylu. To też był rodzaj „Kōgan”. Coś w stylu: „Odbuduję państwo Han, więc daj mi więcej życia, co?” (śmiech).
- [962] >>951 Kōkaku? W Sutrze Lotosu też jest mowa o Bodhisattwie Jōfukyō, który przedłużył sobie życie w chwili śmierci. Albo o Bodhisattwach Ganshō.
- [952] Rozumiem.
- [953] To trochę smutne dla Jizō…
- [955] Jizō jest niesamowity! Mam dla niego szacunek! Jak go zobaczę, złożę ręce w modlitwie…
- [956] Jak zawsze ciekawe. I łatwe do zrozumienia.
[957] No, nie muszą to być aż tak wielkie życzenia. Można wymyślić wiele innych rzeczy. Na przykład, chęć okazania wdzięczności rodzicom. Albo wynalezienie czegoś ważnego. Nawet jeśli nie na skalę Bodhisattwy Jizō, można złożyć „Kōgan” dla takich celów. I od tego momentu żyje się, poświęcając całe swoje życie tej sprawie. Może wśród niesamowitych profesjonalistów na świecie są tacy, którzy nieświadomie złożyli „Kōgan”. Wróćmy do siostrzenicy Nauczyciela. Niebiosa odebrały jej życie. Powodem wybrania metody „Kōgan” tutaj jest to, że prośba „Zrobię to i to, więc pożycz mi życia” jest bardzo trudna w przypadku „Kōgan”, ale „Zrobię to i to, więc zwróć mi życie” wydaje się jeszcze jakoś możliwa, prawda? Wygląda na to, że dla Nauczyciela przyjęcie siostrzenicy na uczennicę było już przesądzone. Nasza szkoła „Hanzan”, jak już mówiłem, wymaga przede wszystkim niezłomnej woli. Mamy też pewne metody na przygotowanie się do tego. Biorąc to pod uwagę, plan polegał na tym, żeby siostrzenica przez jakiś czas gromadziła doświadczenie duchowe. Kiedy osiągnie odpowiedni poziom, złoży jakieś „Kōgan” i odzyska swoje życie. To dość długoterminowa metoda.
- [958] Hmm, hmm!
[960] No, ale ta metoda też ma swoje wady. Po pierwsze, mówiąc „długoterminowa”, oznacza to co najmniej 10 lat. Oczywiście, są indywidualne różnice w „pojemności”. Ale nie wiadomo, kiedy skończy się życie siostrzenicy. Jeśli będziemy tak zwlekać, może w każdej chwili zostać porwana przez bogów (śmiech).
Kamikakushi (神隠し): Nagłe, niewyjaśnione zniknięcie osoby, zwłaszcza dziecka. W dawnych czasach wierzono, że jest to sprawka bogów, tengu itp.
[960] Co więcej, nie wiadomo, czy w trakcie tego procesu siostrzenica znajdzie życzenie, któremu poświęci swoją „Drogę” i życie. Większość ludzi na świecie kończy życie, nie wiedząc, co tak naprawdę chcieli robić. Nawet jeśli nauczy się metody poszukiwania w szkole Hanzan, to czy znajdzie, zależy ostatecznie od niej samej. Przystąpienie do „Kōgan” z byle jakim celem skończy się tylko porażką. Idę coś zjeść. Ktoś szybko założy następny wątek.
- [964] Czy można już założyć następny wątek?
- [967] Nadal łatwo zrozumiałe. Bardzo pouczające.
- [971] Czy następny wątek nie jest za wcześnie?
- [972] >>971 Nie jest za wcześnie. Dobra robota.
- [975] Szybciej, kontynuuj.
[15] Ugotowałem ryż i zasnąłem. Ciąg dalszy. Druga metoda, w przeciwieństwie do pierwszej, nie wymaga czasu, celuje w szybkie rozwiązanie. W zamian za to jest trochę bardziej ryzykowna. Polega ona na wezwaniu yōkai, który spowodował, że siostrzenica zdradziła swoje przeznaczenie, i wynegocjowaniu z nim, żeby zapomniał o tym, co usłyszał. Jak już pisałem, ludzie, przez swoją ciekawość wiedzy, nawet jeśli próbują coś zapomnieć, tylko utrwalają to w pamięci. A czasami to, co bardzo starali się zapamiętać, nagle zapominają. Ale w przypadku yōkai jest inaczej. To, co chcą zapamiętać, pamiętają wiecznie, a to, o czym nie chcą pamiętać, potrafią natychmiast wymazać z pamięci. Jeśli ten yōkai nie ma żadnego przywiązania do treści, która została zdradzona, można go poprosić, żeby o niej zapomniał. Następnie, po przeprowadzeniu małego rytuału, udaje się, że przeznaczenie nie zostało zdradzone, i przywraca się życie. Jednak ta metoda też ma kilka niepewnych elementów. Po pierwsze, czy yōkai naprawdę zapomni. Tutaj jesteśmy zdani na łaskę innych. Poza tym, kiedy przeznaczenie zostało zdradzone, możliwe, że słyszał to nie tylko yōkai. Jeśli yōkai nie zastosował jakiejś sztuczki, żeby tylko on słyszał, to wiatr, ziemia, trawa, drzewa i inne rzeczy w okolicy też mogą się liczyć. W takim przypadku nic już nie da się zrobić.
- [16] Dobra robota! Czekam na ادامه.
- [17] Świeżo ugotowany ryż… Dobra robota!
- [14] Pierwszy raz piszę, proszę o wyrozumiałość. Mam pytanie do autora wątku. Wcześniej wspomniałeś, że aby stać się bogiem, trzeba przejść przez stan „niezmiennej śmierci”. W mojej rodzinie też ktoś, kto widzi duchy ziemi, powiedział nam, że ktoś stał się bóstwem ○○ Białego Smoka Wielkiego Bóstwa (nie mogę podać imienia) po przejściu przez „niezmienną śmierć”. Mój ojciec oddaje mu cześć, ale ja sam niezbyt. Czy powinienem robić to samo co ojciec? Przepraszam za niezdarny styl pisania.
[19] Yōkai, które potrafią spowodować zdradzenie przeznaczenia, są zazwyczaj dość potężne, więc dalsze kontakty z nimi są niebezpieczne. >>14 Jeśli w to nie wierzysz, to i tak nie ma to większego sensu, myślę.
- [20] Zdjęcie którego cesarza polecasz?
- [36] >>20 Też mnie to ciekawi! Powiedz, proszę.
- [50] Polecany cesarz! Polecany cesarz!
[52] >>50 Może zdjęcie Cesarza Jimmu, jeśli takie istnieje? (mówię na chybił trafił) O ile istnieje.
[48] I trzecia metoda. Ta metoda jest pewniejsza. Ale w porównaniu z dwoma poprzednimi, ryzyko gwałtownie wzrasta. Może kojarzycie, a może nie, ale jest taki yōkai zwany „Kudan”, prawda?
Kudan (件): Japoński yōkai, który ma przepowiadać przyszłość, zwłaszcza nieszczęścia. Mówi się, że ma ciało krowy i ludzką twarz (lub odwrotnie) i umiera po wygłoszeniu przepowiedni.
[48] No, kto nie zna, niech wygoogluje. To, że pozostawia ważną przepowiednię, jego przeznaczenie się wypełnia i umiera, jest znane, ale nazwa pochodzi prawdopodobnie od połączenia znaków człowiek (人) + krowa (牛), co daje znak 件 (kudan). Ale on ma pierwotne imię. Wydaje mi się, że pochodzi z buddyzmu i brzmi „Nyoze”. „Nyoze” rodzi się, gdy na świecie ma się wydarzyć coś strasznie złego, i przepowiada to. Przepowiada. I tej przepowiedni podobno prawie nie da się uniknąć. Ale mało kto wie, że przepowiednia tego yōkai „Nyoze” to podobno tylko połowa. Co dzieje się z drugą połową? Podobno rodzi się yōkai zwany „Gamon” i pozostawia ją. Yōkai „Nyoze” ma ciało krowy i ludzką głowę, ale „Gamon” ma odwrotnie – krowią głowę i ludzkie ciało. „Gamon” rodzi się zawsze w promieniu 10 ri od miejsca, gdzie umarł „Nyoze”, zaraz po jego śmierci. I tam „Gamon” również pozostawia drugą połowę przepowiedni i umiera. Wtedy przepowiednia staje się całkowicie nieunikniona. Ale jeśli uda się zabić yōkai „Gamon” zaraz po jego narodzinach, przepowiednię można uniknąć.
[49] Mówiliście, żebym podsumował, więc zajrzałem, ale jak już podsumowujecie, to poprawcie literówki i błędy! Wstyd mi (・ω・`)
[51] Biorąc to pod uwagę, okazuje się, że po śmierci człowieka, który „zdradził przeznaczenie”, również rodzi się yōkai podobny do „Gamon”. Trzecia metoda jest podobna do trzeciej metody, którą mi zaproponowano. Polega na tym, żeby oszukać tego yōkai podobnego do „Gamon”, że siostrzenica Nauczyciela umarła, i sprawić, by się narodził. Następnie zabija się go, unieważniając samą przepowiednię. Jeśli zostanie unieważniona, to tak, jakby przepowiedni nie było, i wtedy można odzyskać życie. No, ryzyko tej metody wyjaśniłem już wcześniej. Jednak w tym przypadku problemem jest znalezienie i zabicie „Gamona”. Po pierwsze, trudno go znaleźć. Po drugie, nawet jeśli się go znajdzie, wątpliwe jest, czy uda się dotrzeć do miejsca, gdzie się znajduje, zanim wygłosi przepowiednię. Co więcej, nawet jeśli się go znajdzie, trzeba go zabić. Choćby nie wiem jak zdegenerowany, to nadal yōkai, więc wiąże się z tym pewne ryzyko. Poza tym, jak wielokrotnie mówiłem, nasza praca to bardziej „negocjacje” niż „egzorcyzmy”. Krzywdzenie yōkai dla własnej wygody jest w pewnym sensie zejściem z właściwej ścieżki.
- [55] Czy yōkai naprawdę istnieją? Nyoze i Gamon wydają się istnieć materialnie. Czy są gdzieś przechowywane i można je zobaczyć? Czy zwykli ludzie też mogą zobaczyć prawdziwe yōkai?
[68] >>55 No cóż, może to zmutowane zwierzęta. Mówi się, że mają ludzką głowę, ale pewnie nie wyglądają dokładnie jak ludzie (śmiech).
[151] Myślałem, że mam jakąś blokadę, a okazało się, że jak mam włączonego Skype’a, to nie mogę pisać… Kiedy skończyłem opowiadać o trzech metodach, brat Nauczyciela zrobił poważną minę. No, niezależnie od wybranej metody, niebezpieczeństwo pozostaje takie samo. Brat zapytał Nauczyciela, którą metodę wybrać, ale Nauczyciel tylko pokręcił głową w milczeniu. I powiedział, że ostateczną decyzję powinna podjąć sama córka brata. Nawet jeśli sami zdecydujemy o metodzie, jeśli ona się nie zgodzi, nie da się tego zrobić. Brat ze smutną miną powiedział, że to prawda… i dodał, że dzisiaj jest już późno, więc szczegóły omówimy jutro. Pewnie potrzebuje czasu do namysłu. Nauczyciel i ja wróciliśmy do przydzielonego nam pokoju gościnnego i poszliśmy spać. Tuż przed rozdzieleniem się do pokoi, Nauczyciel mimochodem zapytał mnie: „A ty co byś zrobił?”. Odpowiedziałem, że nie wiem. Nauczyciel, nietypowo dla siebie zmęczonym tonem, powiedział: „Jednak nadal jesteś tylko pół-profesjonalistą”.

[153] Tego wieczoru byłem strasznie głodny, więcなかなか nie mogłem zasnąć. Kiedy długo leżałem z otwartymi oczami, zachciało mi się do toalety. Wiedziałem, gdzie jest toaleta, bo wcześniej mi pokazano, więc tam poszedłem. Przed toaletą stała żona brata. Drzwi do toalety były zamknięte, a ze środka dochodziły odgłosy wymiotów: „Oee…”. Głos był znajomy, wyglądało na to, że w środku jest siostrzenica Nauczyciela. Poczułem się trochę niezręcznie. No cóż, to w dużej mierze moja wina, że tak się stało, więc szczerze mówiąc, nie bardzo chciałem się z nią spotykać.
- [154] To przez Skype’a nie mogłeś pisać? (śmiech)
- [155] Nauczyciel też martwi się o rodzinę, co?
- [156] Zjedz porządny obiad.
[6] Chciałem zawrócić i ukryć się w ogrodzie, żeby załatwić potrzebę gdzieś w krzakach, ale żona brata zauważyła mnie wcześniej. Skinęła głową na powitanie i zapytała, o co chodzi. Nie miałem wyjścia, odpowiedziałem, że chciałem skorzystać z toalety, ale wygląda na to, że jest teraz zajęta. Żona przeprosiła z zakłopotaną miną i powiedziała, że zaraz ją poprosi, żeby wyszła… No, w sumie to ja byłem przyczyną problemu, więc przeprosiny były kłopotliwe. Ale naprawdę musiałem iść do toalety, więc nie mogłem powiedzieć „nie spieszcie się”, a to też wydawało się nie na miejscu, więc postanowiłem skorzystać z jej propozycji. Żona zapukała do drzwi toalety i powiedziała coś w stylu: „Misato, wszystko w porządku? Możesz na chwilę wyjść?”. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem imię siostrzenicy Nauczyciela.
[13] Wtedy z toalety dobiegł odgłos spuszczanej wody. Potem jakieś łomotanie, jakby ciało uderzało o ścianę, i drzwi toalety się otworzyły. Siostrzenica Nauczyciela, która wyszła, miała oczy zasłonięte czymś w rodzaju czerwonej tkaniny. Co do tej tkaniny. Ludzie ze zdolnościami paranormalnymi też mogą spróbować, ale jeśli zasłoni się oczy podwójną warstwą czerwonego jedwabiu, to duchów może nie, ale większości yōkai nie powinno być widać. Widoczność jest znacznie ograniczona, ale można dostrzec niewyraźne kontury przedmiotów. Siostrzenica Nauczyciela, no, Misato-san, miała to na sobie. Żona brata trzymała w ręku kubek z parującą herbatą. Podała go jej, a ona wypiła dwa, trzy łyki. Powiedziała „przepraszam” i, prowadząc Misato-san za rękę, próbowała przejść obok mnie, ale…
- [14] Ale co!?
[17] Misato-san nagle krzyknęła cicho „Hii!” i potknęła się, jakby o coś niewidzialnego. Oczywiście, nic tam nie było. Żona pospiesznie ją podtrzymała, ale przez to herbata z kubka, który trzymała, wylała mi się na rękę. Była dość gorąca, więc krzyknąłem „Auć!”. I wtedy się obudziłem. „Co?” – pomyślałem, będąc jeszcze trochę zamroczony. Rozejrzałem się dookoła – byłem w pokoju gościnnym. Po chwili, gdy w pełni oprzytomniałem, zrozumiałem, że zasnąłem i pójście do toalety było tylko snem. To był dziwnie realistyczny sen. Nie wiem jak wy, ale ja często mam sny o chodzeniu do toalety. Kiedy byłem dzieckiem, po takich snach zazwyczaj załatwiałem się w toalecie we śnie, a kiedy się budziłem, okazywało się, że zmoczyłem łóżko. Ale odkąd jestem dorosły, budzę się tuż przed załatwieniem się w toalecie we śnie. I zawsze wtedy strasznie chce mi się siku. Oczywiście, tym razem też tak było, zachciało mi się sikać. Dlatego, zgodnie ze snem, wygramoliłem się z łóżka i poszedłem do toalety.
[18] Kiedy zbliżyłem się do toalety, zobaczyłem tam jakąś postać. To była żona brata. „Co?” – poczułem silne déjà vu. Kiedy podszedłem bliżej, usłyszałem ten sam dźwięk wymiotów „Oee…”, co we śnie. Żona, widząc mnie, zapytała dokładnie tym samym tonem co we śnie: „O co chodzi?”. Zdziwiony, odpowiedziałem z wahaniem, że chciałem skorzystać z toalety… Dalszy ciąg wydarzeń był dokładnie taki sam jak we śnie. Żona zapytała Misato-san, czy wszystko w porządku, a kiedy ta wyszła z toalety, dała jej herbatę. Potem miały odejść, ale nagle się zatrzymały. I powoli odwróciły tylko wzrok w moją stronę. Ich twarze wykrzywiły się w niewypowiedzianie obleśnym uśmiechu. Byłem bardzo zaskoczony i zaniemówiłem. W następnej chwili żona nagle wylała na mnie herbatę z kubka. Była dość gorąca, więc krzyknąłem „Auć!” i… obudziłem się. Byłem w pokoju gościnnym.
- [19] Uff…
[20] Co jest grane? – pomyślałem. Śniłem we śnie, a potem to się zapętliło. Nie, to nie było zapętlenie. Pod koniec żona ewidentnie złośliwie wylała na mnie herbatę. Chociaż to był sen, dziwnie poczułem ból od gorącej herbaty. Spróbowałem uszczypnąć się w policzek, ale tym razem nie czułem bólu. Zrozumiałem. Wyglądało na to, że nadal śnię. Coś mnie prowadziło, znowu wygramoliłem się z łóżka i poszedłem do toalety.
[21] Korytarz wydawał się znacznie ciemniejszy niż poprzednio. Przed drzwiami stała żona. I znowu z toalety dochodził odgłos wymiotów Misato-san: „Oee…”. Cóż, nie byłem już pewien, czy ta siostrzenica Nauczyciela naprawdę ma na imię Misato. Ale coś było dziwne. Żona uderzała kubkiem o drzwi, stuk, stuk. Kubek był szklany i stopniowo się tłukł, a jej ręka była coraz bardziej zakrwawiona. W tamtym momencie, dziwnym trafem, nie czułem strachu. Podszedłem do żony. Zapytała: „O co chodzi?”, a ja szczerze odpowiedziałem: „Chciałem skorzystać z toalety”. Słysząc to, żona nagle uśmiechnęła się obleśnie, dziwnie lepko, i powiedziała, żebym jeszcze chwilę poczekał. Potem zawołała Misato-san z toalety. I włożyła jej do ust całkiem sporo potłuczonego szkła. Misato-san, również z obleśnym uśmiechem, przeżuła to raz, dwa razy. Z jej ust natychmiast polała się krew. Żona, widząc to, zapytała mnie: „Pan też jest głodny, może pan spróbuje?”. Odmówiłem, ale żona powiedziała: „Proszę się nie krępować” i mocno chwyciła mnie za ramię. Miała niesamowitą siłę. Próbowałem się wyrwać, ale nie dałem rady. Wepchnęła mi siłą odłamki szkła do ust. I wtedy znowu się obudziłem.
[22] W ustach poczułem lekki smak krwi. Uszczypnąłem się w policzek – bolało. Wyglądało na to, że w końcu naprawdę obudziłem się ze snu. Odetchnąłem z ulgą. Często mam koszmary, ale zazwyczaj po przebudzeniu nie pamiętam dobrze treści. Tym razem jednak, ponieważ sen był tak wyraźny, pozostawił nieprzyjemny posmak. Przez chwilę leżałem w łóżku, rozmyślając o śnie, ale był to straszny sen, a do tego sen o toalecie, więc może dlatego. Znowu poczułem silną potrzebę pójścia do toalety. Wtedy jakoś zrozumiałem. Prawdopodobnie nie powinienem teraz iść do toalety. Ale nie mogłem już wytrzymać. Dlatego nie poszedłem do toalety, tylko, jak planowałem w pierwszym śnie, wymknąłem się cichaczem do ogrodu i załatwiłem się w krzakach.
[23] Nieważne, ale księżyc był okrągły i piękny. Ciąg dalszy. Po załatwieniu potrzeby poczułem się nieco lżej na duchu. Chciałem wrócić do pokoju, ale wtedy zauważyłem, że całkiem blisko dochodzi rytmiczny odgłos płynącej wody. Dźwięk spuszczania wody w toalecie. Ale coś było dziwne. To znaczy, kiedy przekręca się dźwignię toalety na „małe spłukiwanie”, woda płynie tylko przez chwilę, prawda? Prawdopodobnie to był ten dźwięk, ale spuszczano ją w regularnych odstępach, jakby grano na instrumencie. Zastanawiałem się, co to jest?
[24] Szczerze mówiąc, z powodu snu nie bardzo chciałem mieć do czynienia z toaletą. Ogród w domu rodzinnym Nauczyciela był dość duży. Toaleta, z której dochodził rytmiczny dźwięk wody, miała okno wychodzące na ogród. Spojrzałem na to okno tylko przez chwilę, ale światło było zgaszone i w środku było ciemno. Zastanawiałem się przez chwilę, ale postanowiłem udawać, że nic nie wiem, i wrócić do pokoju. Ciekawość zabiła kota, prawda? Ale w następnej chwili ta myśl całkowicie zniknęła. Z toalety dobiegł inny dźwięk niż woda. Był to cichy głos, ale znajomy. Oczywiście, nie dowierzałem własnym uszom. Dlatego jeszcze bardziej skupiłem się na dźwięku. Wtedy nabrałem pewności. To był głos Nauczyciela.
[25] Zastanawiałem się, co Nauczyciel robił w toalecie w środku nocy. Dlaczego robił coś tak dziwnego? Gdy raz zacząłem się nad tym zastanawiać, ciekawość rosła coraz bardziej. Postanowiłem tylko na chwilę sprawdzić. Skradając się, podszedłem bliżej okna toalety. Nie miałem odwagi zajrzeć do środka, ale chciałem przynajmniej usłyszeć, co mówi Nauczyciel. I usłyszałem. Spuszczając wodę – dżaa, dżaa – Nauczyciel mówił tak: Wyjdź, wyjdź. Wyjdź, wyjdź. Wyjdź, wyjdź. Moje serce podskoczyło. Poczułem, że usłyszałem coś, czego nie powinienem. Szybko oddaliłem się stamtąd, wróciłem tą samą drogą, którą przyszedłem, i wróciłem do swojego pokoju.

[26] Na dzisiaj tyle, jakoś nie potrafię tego dobrze wyrazić. Przepraszam, jeśli ciężko się czyta.
- [27] Nie, jak zawsze bardzo ciekawe i zrozumiałe. Dobra robota. Czekam na ادامه.
- [28] Wrócił! Dobra robota. Straszne, ale czekam z niecierpliwością.
- [30] Dobra robota. Czekam na ادامه!
- [29] Dziękuję za zawsze ciekawe historie. Dobra robota!
- [38] Bardzo czekam na ادامه!!!
- [49] To jak prawdziwy Yōkai Watch. Masz jakiegoś partnera?
- [51] Łowca yōkai z opętaniem przez łasicę, to brzmi jak bohater mangi. Chciałbym, żeby powstała manga.
- [53] Kto wie, kiedy następnym razem przyjdzie. Kiedy autor wątku wraca, czasami zapomina poprzednią treść, więc strona z podsumowaniem może być dobrym pomysłem. Chociaż jej nie widziałem (śmiech).
[67] Ciąg dalszy. Szybko wróciłem do swojego pokoju i, trzęsąc się, wślizgnąłem się pod kołdrę. Cokolwiek robił Nauczyciel, a może to było coś innego niż Nauczyciel, to co działo się w tej toalecie, prawdopodobnie nie było czymś, o czym powinienem wiedzieć. Strasznie żałowałem, że podglądałem sytuację w toalecie. Tego dnia, rozmyślając, zasnąłem w końcu głęboko. Tym razem, pewnie z powodu nagromadzonego zmęczenia, spałem jak zabity.
[68] Rano obudził mnie Nauczyciel. Była około ósma. Byłem ciekawy wydarzeń z nocy, więc obserwowałem Nauczyciela, ale zachowywał się jak zwykle. Nauczyciel powiedział, że śniadanie jest gotowe, więc idziemy jeść. Ucieszłem się, że w końcu coś zjem! Poszedłem za Nauczycielem w stronę kuchni. I w momencie, gdy przekroczyłem próg kuchni, nagle poczułem, jak moje ciało staje się lżejsze.
- [69] Witaj z powrotem, autorze wątku! Czekam z niecierpliwością, jak daleko dziś zajdziemy.
[71] To uczucie było mi trochę znajome. Ale dlaczego tutaj? – pomyślałem i rozejrzałem się po kuchni. Na ścianie kuchni wisiał lekko wyblakły obraz tuszem. Cóż, wydawał się trochę nie na miejscu w kuchni. Nie było niczego innego godnego uwagi, więc domyśliłem się, że to on jest przyczyną lekkości mojego ciała. Ja nie mam zdolności paranormalnych, więc nic nie widzę, ale według Nauczyciela i innych, którzy twierdzą, że mają takie zdolności, do mojego ciała zawsze przyczepiona jest spalona, obrzydliwa łasica. Ale czasami ona odchodzi. Powodem nie jest to, że łasice czegoś się boją lub czegoś nie lubią. No cóż, w przeciwieństwie do zwykłych yōkai, łasice są już martwe, więc takie rzeczy są im obojętne. Znikają zazwyczaj wtedy, gdy znajdują się przed czymś, przed czym czują, że „nie mogą pokazać twarzy”. To dziwne, że nie boją się nawet śmierci, a odczuwają wstyd. Dałem Nauczycielowi znak, żeby wszedł w moje pole widzenia, i przekazałem mu tę informację. Ten obraz. Może być drogi. Chcę go. Oszukać. Nie zabrać?
[156] Ciąg dalszy. Nauczyciel zauważył mój znak i spojrzał na obraz. Siadając przy stole zastawionym obiadem, dał mi znak w odpowiedzi: „Daj spokój”. No cóż, skoro Nauczyciel tak mówi, to pewnie nic z tego – pomyślałem. Usiadłem obok Nauczyciela i przyjrzałem się uważnie obrazowi. Ten obraz tuszem przedstawiał coś w rodzaju jeziora z żurawiem? czy czymś podobnym. W lewym dolnym rogu obrazu widniało imię: Sō × (nie mogłem dobrze odczytać) Koji. Koji oznacza imię buddyjskie dla świeckich wyznawców, imię pośmiertne lub osobę, która przeszła niesamowity trening i przyjęła tytuł Koji. Są dwa rodzaje. Szczególnie znanym Koji jest Kashin Koji, może znacie historię iluzjonisty, podwładnego Ody Nobunagi? I wśród znajomych imion, jedynym Koji z znakiem „Sō” (葬 – pogrzeb) jest Sōshi Koji.
[173] Szczegóły na temat Sōshi Koji byłyby zbyt długie, więc pominę je, ale ogólnie rzecz biorąc, pomyślcie o nim jako o osobie, która przetłumaczyła na japoński księgę zwaną Sōsho (Księga Pochówku). Sōsho traktuje o Feng Shui, a pierwotne Feng Shui służyło okazywaniu szacunku przodkom. Dlatego Guo Pu, który napisał Sōsho, jest w Chinach uważany za coś w rodzaju bóstwa synowskiej pobożności. Sōshi Koji, który przetłumaczył Sōsho na japoński, ma w Japonii prawie taką samą pozycję. Nawiasem mówiąc, istnieje szkoła egzorcyzmów yōkai zwana Sōshi-ryū, która również wywodzi się od tej osoby. Cóż, zarówno w sensie rozpowszechnienia koncepcji Feng Shui w Japonii, jak i założenia szkoły, wydaje się, że jest szanowany nawet przez yōkai, mimo że był człowiekiem. Dlaczego łasice nie mogą mu „pokazać twarzy”, sam dokładnie nie wiem. Nie mam aż tak dużej wiedzy na jego temat. Może ktoś ze szkoły Sōshi-ryū by wiedział.
[174] Chciałem się postarać, ale jednak jestem śpiący (śmiech). Przepraszam, idę spać.
- [175] >>174 Dobranoc.
- [176] Dobranoc~. Słodkich snów.
- [177] Nie, nie idź spać! Opowiadaj dalej!
[209] Kiedy tak rozmyślałem nad obrazem, do kuchni przyszli brat Nauczyciela i jego matka. Śniadanie było całkiem porządne: ryż, pieczona ryba, zupa miso itp. Kiedy jedzenie zostało podane na stół, żona Nauczyciela wzięła owsiankę i wyglądało na to, że zamierza zanieść ją córce. Wtedy Nauczyciel powiedział: „Zaproś Misato-chan tutaj, zjemy razem”. „Ale…” – żona zawahała się przez chwilę, ale Nauczyciel spojrzał na mnie i przekonał ją: „Ciągłe siedzenie w tamtym pokoju nie jest dobre. Teraz będzie w porządku”. Wtedy brat również się zgodził: „Tak, zawołaj ją, proszę”. Zaskoczyło mnie, że naprawdę pojawiło się imię Misato-chan, które słyszałem we śnie. Żona odpowiedziała: „Dobrze” i poszła przyprowadzić córkę.
- [210] Ale emocje…
- [211] Autor wątku wrócił!
[213] Misato-san przyszła po chwili, przyprowadzona przez matkę. Przebrała się, nie miała już piżamy, tylko koszulkę z długim rękawem i dżinsy. Kiedy Misato-san mnie zobaczyła, na chwilę jej twarz wyraziła przestrach, ale wyglądało na to, że tym razem nie poczuła się źle, jak poprzednio. Kiedy wszyscy się zebrali, zaczęliśmy razem jeść śniadanie. Wtedy Nauczyciel powiedział coś w stylu: „Wczoraj było tyle zamieszania, że nawet się nie przedstawiliśmy” i wyjaśnił Misato-san, kim jest. Cóż, pomijając fakt, że jest jej wujkiem, kiedy zaczął mówić o egzorcyzmach yōkai, wyraźnie patrzyła na niego podejrzliwie (śmiech). Ja też, korzystając z okazji, przedstawiłem się. Patrząc na Misato-san, zastanawiałem się, na ile zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji. Ale może przez nieśmiałość, niewiele mówiła. Po trochę niezręcznym śniadaniu Nauczyciel powiedział coś w stylu: „Teraz porozmawiam chwilę z tą dziewczyną, więc reszta proszę, żeby opuściła miejsce”. Żona brata wyglądała na zmartwioną, ale brat i matka pociągnęli ją za rękę i gdzieś poszli. Ja też chciałem iść z nimi i wstałem, ale Nauczyciel powiedział: „Ty zostań”.
[214] Ach, źle napisałem o przedstawieniu się. Misato-san wiedziała, że Nauczyciel jest jej wujkiem, ale nie wiedziała, że jego praca jest związana z takimi sprawami, więc Nauczyciel to wyjaśnił, a ja dołączyłem. Coś w tym stylu.
[215] Napiłem się alkoholu i coś mi się plącze (śmiech). Kiedy reszta wyszła, Nauczyciel zaczął w skrócie wyjaśniać Misato-san jej sytuację. Misato-san wyglądała na dość wyczerpaną, ale szybko zrozumiała i łatwo przestała być nieufna. Cóż, pomogło też to, że Nauczyciel ujawnił swoją profesję w obecności rodziny. A teraz, zostawiając ją samą, łatwiej było nią wstrząsnąć.
- [216] Witaj z powrotem, autorze wątku. Czytam.
[268] Ciąg dalszy. Misato-san tylko potakiwała, słuchając wyjaśnień Nauczyciela. Kiedy Nauczyciel skończył mówić, zapytała go: „Rodzice mówili mi o zostaniu uczennicą, ale słyszałam, że Nauczyciel zajmuje się kaligrafią. Czy to zupełnie nieprawda?”. Przypomniałem sobie kilka dyplomów z kaligrafii, które widziałem w jej pokoju. Aha, czyli na początku myślała, że ja i Nauczyciel jesteśmy duetem mistrz-uczeń w kaligrafii. A tu nagle egzorcyzmy yōkai, nic dziwnego, że wydało jej się to dziwne. Ale Nauczyciel chyba rzeczywiście miał jakiś tytuł mistrza w jakiejś szkole kaligrafii. Czy przyjęcie na uczennicę dotyczyło kaligrafii? – pomyślałem, ale z opowieści Nauczyciela wynikało, że zamierza ją uczyć wyłącznie egzorcyzmów yōkai. Cóż, może też uczyć kaligrafii, więc nie do końca ją oszukał?
[270] Od tego momentu zaczął się czas na wymówki Nauczyciela. Coś w stylu: „Rzeczywiście, na początku zamierzałem uczyć tylko kaligrafii, ale kiedy tu przyjechałem i zobaczyłem, w jakiej jesteś sytuacji, nie miałem wyjścia i musiałem zająć się też tajną profesją”. Nauczyciel potrafił dobrze mówić, więc Misato-san wydawała się tym usatysfakcjonowana. W końcu rozmowa przeszła do sedna: są trzy wspomniane metody, co chce zrobić? – zapytał Nauczyciel. Według wyjaśnień Nauczyciela, przy pierwszej metodzie zamierzał ją uczyć wiedzy związanej z egzorcyzmami yōkai, a w przypadku dwóch pozostałych, jeśli się powiodą, a ona nadal będzie chciała, zostanie tylko uczennicą kaligrafii. Cóż, to, że zostanie tylko uczennicą kaligrafii, wydawało mi się trochę podejrzane (śmiech). Miał minę, jakby myślał: „Wystarczy, że zostanie uczennicą, a potem jakoś to będzie!”. Misato-san przez chwilę się zastanawiała, ale powiedziała, że szczerze mówiąc, nie ma ochoty uczyć się o egzorcyzmach yōkai, więc wolałaby wybrać jedną z dwóch pozostałych metod i szybko to załatwić.
[272] Potem ja i Nauczyciel trochę podyskutowaliśmy. Zdecydowaliśmy się na drugą metodę: „Poprosimy yōkai, żeby zapomniał”. Powodem było to, że dawała ona większe pole do negocjacji, a ja i Nauczyciel byliśmy w tym bardziej doświadczeni. Kiedy ustaliliśmy plan działania, natychmiast przystąpiliśmy do przygotowań. Najpierw rekonesans miejsca, w którym mieliśmy wezwać yōkai. Zdecydowaliśmy się na miejsce, gdzie Misato-san zniknęła i została znaleziona. Nauczyciel powiedział, że zajmie się innymi przygotowaniami, a ja mam iść sprawdzić. Cóż, pewnie Nauczyciel nie bardzo chciał zbliżać się do morza, więc posłuchałem jego polecenia. Brat Nauczyciela zaprowadził mnie na klif, gdzie znaleziono Misato-san. Miejscówka była jakieś 40 minut pieszo od domu brata? Całkiem daleko. Na początku brat proponował, żebyśmy pojechali samochodem, ale ja chciałem dokładnie obejrzeć okolicę, krajobraz, położenie budynków, więc poprosiłem, żebyśmy poszli pieszo. Kiedy dotarliśmy na miejsce, byłem już całkiem zmęczony.

[273] To miejsce, zgodnie z opisem, było naprawdę odludne. Nie znajdowało się tuż przy drodze, trzeba było zejść z asfaltowej ścieżki i iść 4-5 minut po kamienistym terenie. Oczywiście, w okolicy nie było żadnych latarni. Teraz była pora obiadowa, więc było zupełnie jasno, ale było oczywiste, że w nocy zrobi się kompletnie ciemno i nic nie będzie widać. Dlatego też mało kto tam chodził. Cóż, idealne miejsce do wezwania yōkai. Poprosiłem brata, żeby zaprowadził mnie do dużej skały, przy której Misato-san jadła dżdżownice, i odłupałem kawałek tej skały. Mówiąc „odłupałem”, użyłem młotka, który wziąłem ze sobą, żeby zdobyć dość duży, płaski kamień. Potem rozejrzałem się za jakimś w miarę płaskim miejscem w okolicy i polałem je alkoholem. To była sake do gotowania, którą zabrałem z kuchni. W tym przypadku, nie wiedzieć czemu, sake do gotowania działa lepiej niż zwykła sake. Może jest w niej coś innego? (śmiech)
- [283] >>273 Sake do gotowania zawiera sól, może dlatego?
- [274] Może to, co nie nadaje się do picia dla ludzi, bardziej smakuje yōkai?
- [279] Nie potrafię zrozumieć, czy to prawda, czy kłamstwo, ale czyta się to bardzo ciekawie. Mój dziadek mówił, że kiedyś lisy oszukiwały ludzi, sprawiając, że gubili drogę, albo przybierały ludzką postać. Lisy wydają się być typowym przykładem yōkai. Czy lisy, spośród zwierząt, są szczególnie podatne na stawanie się yōkai? I dlaczego teraz ich nie ma? Czy to ma związek z wycinką lasów?
- [284] >>279 Nie rozumiem, jak można tego nie rozumieć.
- [280] Autor wątku wrócił.
- [282] Yōkai i duchy to chyba trochę co innego, prawda? Trudno mi to wyjaśnić. Duchy to może jak promieniowanie? A substancje promieniotwórcze to ludzie albo yōkai? Coś w tym stylu, ale nie do końca.
- [286] Rozumiem, że to poczęstunek dla yōkai, ale ja też absolutnie bym tego nie zjadł (śmiech).
- [287] Suszone się pije, ale surowe…
[460] Kiedy zakończyłem większość przygotowań, wróciłem z bratem do domu. Oczywiście zabrałem ze sobą odłupany kamień. Po powrocie okazało się, że Nauczyciel również wyszedł z domu, aby dokonać innych przygotowań, i jeszcze nie wrócił. Dlatego, z pomocą brata i jego żony, przekopywałem ziemię w ogrodzie, szukając jak najwięcej żywych dżdżownic. Ten yōkai użył dżdżownic, aby ugościć Misato-san, a yōkai zazwyczaj częstują gości tym, co sami lubią. Skoro znamy jego przysmak, nie ma co zwlekać z przygotowaniem go na negocjacje.
[651] Po przygotowaniu dżdżownic wróciłem z bratem do domu. Po powrocie okazało się, że Nauczyciel również zakończył swoje przygotowania i wrócił. Nauczyciel powiedział mi, że w negocjacjach z yōkai zastosujemy następującą metodę.
- [653] O, pierwszy raz widzę na żywo.
- [657] Wrócił!!
- [699] Straszne…
[663] Jak już pisałem, okazuje się, że po śmierci człowieka, który „zdradził przeznaczenie”, również rodzi się yōkai podobny do „Gamon”. Polega na tym, żeby oszukać tego yōkai podobnego do „Gamon”, że siostrzenica Nauczyciela umarła, i sprawić, by się narodził. Następnie zabija się go, unieważniając samą przepowiednię. Jeśli zostanie unieważniona, to tak, jakby przepowiedni nie było, i wtedy można odzyskać życie. No, ryzyko tej metody wyjaśniłem już wcześniej. Jednak w tym przypadku problemem jest znalezienie i zabicie „Gamona”. Po pierwsze, trudno go znaleźć. Po drugie, nawet jeśli się go znajdzie, wątpliwe jest, czy uda się dotrzeć do miejsca, gdzie się znajduje, zanim wygłosi przepowiednię. Co więcej, nawet jeśli się go znajdzie, trzeba go zabić. Choćby nie wiem jak zdegenerowany, to nadal yōkai, więc wiąże się z tym pewne ryzyko. Poza tym, jak wielokrotnie mówiłem, nasza praca to bardziej „negocjacje” niż „egzorcyzmy”. Krzywdzenie yōkai dla własnej wygody jest w pewnym sensie zejściem z właściwej ścieżki.
[697] Nauczyciel wrócił około piątej po południu. Było już całkiem ciemno. Wrócił z dużą torbą i trochę śmierdziało od niego rybą. W skrócie opowiedziałem Nauczycielowi o przygotowaniach, które do tej pory zrobiłem. Nauczyciel z wyraźnie zmęczoną miną odpowiedział: „Rozumiem”. Potem powiedział, że teraz idzie się wykąpać i odpocznie do wyznaczonej godziny, a ja mam zająć się zawartością torby. Zgodziłem się, a Nauczyciel poszedł do łazienki. Otworzyłem śmierdzącą torbę Nauczyciela i byłem zszokowany. W środku było martwe ciało psa.
[700] Ciało psa nie było niczym specjalnie potrzebnym do rytuału, który mieliśmy przeprowadzić. Dlaczego Nauczyciel przygotował coś takiego? Co więcej, ten pies, na pierwszy rzut oka – oczywiście to tylko przypuszczenie – nie wyglądał na bezdomnego. Był to całkiem zadbany Shiba Inu, miał nawet obrożę. A jego brzuch był rozcięty na pół. Krew czarnego psa jest często używana w egzorcyzmach yōkai i duchów, podobnie jak mocz prawiczka. To dość znana sprawa, prawda? Ale sposób pozyskiwania tej psiej krwi jest właściwie dość okrutny. Najpierw, żeby uspokoić psa, wkłada mu się kamień do pyska i związuje łapy. Potem dużą maczetą powoli przecina się tułów psa na pół. Przez chwilę pies nie umiera i męczy się, szamocząc. Dopiero gdy całkowicie umrze, wyjmuje się jego organy i moczy w wodzie. Woda zabarwia się na czerwono, i tę wodę używa się jako „psią krew”.
- [701] >>700 Do czego to niby ma służyć…?
[704] No, oczywiście, potem miesza się to z różnymi innymi rzeczami, ale mniej więcej tak to wygląda. Zazwyczaj raczej się tego nie używa, co? To okrutne i trudne do zdobycia. Jednak krew czarnego psa jest zazwyczaj uważana za „nieczystą” i yōkai oraz duchy jej nie lubią, więc jest skuteczna w ich odpędzaniu. A psy innych kolorów też mają różne zastosowania. Tym razem był to dość jasny Shiba Inu, więc prawdopodobnie chodziło o użycie krwi białego psa. Ale krew białego psa jest używana bardzo rzadko. Dzieje się tak dlatego, że krew białego psa służy do „zabijania” ludzi.
- [711] Coś tu idzie w złym kierunku… Nauczyciel, w tym momencie jeszcze jest w porządku, prawda?
[712] Krew białego psa podobno zawiera moc duchową. Mówi się, że ma moc usuwania pechowych rzeczy, leczenia demonicznych chorób i tym podobne. Używa się jej też w technikach oczyszczania umysłu, ale… Cóż, brzmi to jak coś dobrego, ale generalnie chodzi o jej użycie jako medium dla jakichś niesamowitych technik, a obecnie wiedza o tych zastosowaniach prawie zanikła. Do czego więc się jej używa teraz? Używa się jej w technice zwanej „Hikeshi” (gaszenie ognia). Ta technika „Hikeshi” to właśnie ta „metoda zabijania w sensie duchowym”, o której wcześniej mówiłem. Mówiłem już wcześniej o tym, że ludzie mają trzy płomienie – na ramionach i na czubku głowy? Jeśli nie, wyjaśnię to później. Dopóki te trzy płomienie płoną, dusza człowieka jest przywiązana do ciała. Aby zgasić te płomienie, trzeba podobno oblać się krwią białego psa. Dlatego pod żadnym pozorem nie wolno dopuścić, żeby krew białego psa dostała się na ramiona lub czubek głowy. Dusza podobno po prostu gdzieś ulatuje. Ale odwrotnie, jeśli chcesz rozproszyć czyjąś duszę, wystarczy oblać tę osobę krwią białego psa, a ona na dziewięćdziesiąt dziewięć procent duchowo „umrze”.

[766] Małe wyjaśnienie na temat ognia. Istnieje przesąd, że idąc nocą drogą, nie wolno się oglądać. To też podobno pochodzi od tych płomieni na ramionach i czubku głowy. Może to brzmi trochę podejrzanie, ale te płomienie podobno dał nam bóg, kiedy stworzył ludzi. Trzy razem tworzą rodzaj bariery ochronnej, mającej chronić ludzi przed chimimōryō (wszelkiego rodzaju złymi duchami i potworami). Te płomienie rzadko gasną, ale mają kilka słabych punktów. Oczywiście, krew białego psa jest jednym z nich, ale podobno ludzki oddech też może zgasić płomień. Dlatego mówi się, że kiedy człowiek się odwraca, nieświadomie gasi jeden z płomieni na ramieniu swoim oddechem z nosa.
[768] Dlatego nocą, nawet jeśli usłyszysz za sobą jakiś niepokojący dźwięk, nigdy nie wolno się odwracać. Ponieważ to yōkai lub coś podobnego, chcące skrzywdzić człowieka, próbuje go oszukać, żeby się odwrócił i zgasił jeden z płomieni na ramieniu swoim oddechem. W przypadku krwi białego psa stan zgaszenia utrzymuje się dość długo. Ale w przypadku oddechu, nawet jeśli płomień zgaśnie, zazwyczaj następnego ranka zapala się ponownie. A nawet po śmierci człowieka ten płomień nie znika. Oddziela się od człowieka i przez jakiś czas płonie dalej. Może stąd wzięły się onibi (błędne ogniki) czy coś w tym stylu.
- [769] Hę? Czym się różnią Hitodama (dusze zmarłych?) od Onibi? Hitodama = ludzkie, Onibi = związane z yōkai?
[770] No, o tym ogniu jest jeszcze wiele do opowiedzenia, ale w tej sprawie nie jest to aż tak istotne, więc na tym zakończę. Wracając do głównego wątku. Przez chwilę zastanawiałem się, co zrobić z trupem psa, który dał mi Nauczyciel, ale postanowiłem go „zutylizować” zgodnie z poleceniem. Na szczęście rodziny brata Nauczyciela nie było w pobliżu. Schowałem śmierdzącą torbę w kącie ogrodu i pożyczyłem potrzebne narzędzia od brata Nauczyciela. Cóż, przy okazji. Może przesiąkłem tym śmierdzącym zapachem, bo patrzyli na mnie podejrzliwie i zadawali różne pytania. Powiedziałem, że to przygotowania do czegoś potrzebnego na dzisiejszą noc i jakoś udało mi się ich zbyć. Poprosiłem, żeby nikt nie wchodził do ogrodu, i przystąpiłem do „utylizacji” zwłok. Najpierw napełniłem wiadro wodą do połowy. Potem naplułem do wody, było jeszcze kilka kroków, ale nie będę ich szczegółowo opisywał, bo to już za dużo, więc pominę. Wyjąłem organy psa i zamoczyłem w wodzie. Kiedy woda zabarwiła się na czerwono, przelałem ją do butelki PET. Oczywiście, przez cały czas uważałem, żeby woda nie prysnęła mi na ramiona ani głowę. Resztę, łącznie z wiadrem, zakopałem w ogrodzie. Na koniec, w miejscu zakopania, posadziłem pestkę brzoskwini. Sadzenie roślin w miejscu zakopania czegoś niedobrego jest znaną praktyką, ale podobno lepiej unikać wiśni czy wierzb. W takich przypadkach zazwyczaj wybiera się pestkę brzoskwini. Oczywiście, chodzi też o kompatybilność.- [793] Płomień na głowie, jak u bohatera Reborn!
[829] >>793 Mówiąc „płomień”, to pewnie tylko metafora, jak to często bywa w takich opowieściach, co nie?- [799] Rozumiem, że nie oglądamy się, bo gasimy płomień na ramieniu. Ale czy nie wystarczyłoby obrócić całe ciało, nie zmieniając względnego kąta między ramieniem a głową?
[833] >>799 Nie jestem badaczem, więc aż tak się w to nie zagłębiałem. Czy naprawdę jest sens aż tak patrzeć do tyłu? W sensie, patrzmy przed siebie i idźmy naprzód. >>811 Nie chodzi o to, że nie chcę zdradzić powodu. Po prostu są takie opowieści, że jak poznasz przyczynę, to coś przyjdzie, prawda? Może to coś podobnego.- [811] Moja matka zawsze powtarzała nam, braciom, z groźną miną: „Nie pijcie herbaty z wczoraj!” albo „Absolutnie nie wolno obcinać paznokci w nocy!!”. Czyli to naprawdę jest zabronione… Dlaczego dorośli nie potrafią nam po prostu wyjaśnić powodu?
[845] Ciąg dalszy. Kiedy skończyłem przygotowywać psią krew, zaczęło się ściemniać. Ja też poszedłem się wykąpać. Po drodze spotkałem żonę brata, ale wyraźnie unikała mojego wzroku. Trochę się zmartwiłem, czy to przez ten okropny zapach. Przy okazji kąpieli przebrałem się w roboczy „strój”. Jak już chyba mówiłem, kapłani shintoistyczni, którzy mają do czynienia z bogami, muszą być schludnie ubrani, ale w naszym fachu, gdzie mamy do czynienia z yōkai, jest wręcz przeciwnie – trzeba być brudnym. Ale „brud” brudowi nierówny. Krwawy zapach jest dla yōkai niedobry. Brud, który yōkai preferują, to raczej błoto, kurz i tym podobne. Jakby takie rzeczy były bliższe naturze, czy coś. Dlatego przygotowuję sobie wcześniej znoszone, rzadko prane ubrania.
- [846] Hmm, hmm.
[850] Po chwili brat zaprosił mnie na kolację. Przez te dżdżownice i psa nie miałem zbytnio apetytu, ale pomyślałem, że lepiej coś zjeść przed nocą, więc poszedłem z nim. Kiedy wszedłem do kuchni, Misato-san, żona i cała rodzina brata już tam byli, ale Nauczyciela nie było. Zapytałem, co z Nauczycielem. Brat odpowiedział, że podobno jeszcze śpi i nie wygląda na to, żeby miał wstać. Cóż, w takich sytuacjach pewnie najlepiej dać mu spać. Ale ja pomyślałem, że ten yōkai częstował dżdżownicami i innymi rzeczami, więc konfrontacja z nim na czczo nie jest dobrym pomysłem. Istniała możliwość, że wykorzysta nasz apetyt. Dlatego powiedziałem: „Pójdę go obudzić” i poszedłem do pokoju Nauczyciela. Otworzyłem drzwi do pokoju Nauczyciela – w środku było ciemno. Zawołałem „Nauczycielu, Nauczycielu” dwa, trzy razy, ale nie było odpowiedzi. Nie miałem wyjścia, po omacku zapaliłem światło w pokoju. Wtedy lekko się przestraszyłem. Nauczyciel miał otwarte oczy i wpatrywał się w sufit. Podszedłem do niego ostrożnie i zapytałem: „Co się stało? Pora na kolację”. Nagle zapytał: „Widzisz?”. Byłem oszołomiony, ale spojrzałem tam, gdzie patrzył Nauczyciel – nic tam nie było. „Nie” – odpowiedziałem. Nauczyciel powiedział: „Rozumiem” i wstał z łóżka. Wtedy byłem jeszcze bardziej zszokowany. Ubranie, które Nauczyciel miał na sobie, było całe mokre od potu. Tak mokre, że można by je wykręcić.

- [852] >>850 Ua, straszne.
- [856] Nauczyciel zaczyna być w niebezpiecznym stanie…
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 7
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 6
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 5
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 4
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 3
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 2
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania?