-
【OSTRZEŻENIE】Chciałbym podzielić się moim odkryciem prawdziwej natury życia
-
【Tragiczna wiadomość】Ja naprawdę doświadczyłem czegoś niewiarygodnie dziwnego
-
CZY UWAŻACIE, ŻE REINKARNACJA JEST PRAWDZIWA????
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 6
-
Myślę o stworzeniu tulpy (sztucznego ducha)
-
Wyobrażony przyjaciel jest zbyt wspaniały…
-
Pozwólcie, że opowiem wam, jak cała moja klasa z liceum walczyła ze złym duchem
-
Posłuchajcie mojego dziwnego doświadczenia „Osoba, która miała umrzeć, żyła”
-
Opowiem wam o moim doświadczeniu bliskim śmierci
-
【Inny Świat?】Kiedy byłem dzieckiem, była osoba zwana „Człowiekiem Rzeki”.
-
Zobaczyłem coś dziwnego. 『Shishinoke』
-
WSPOMNIENIA POŚMIERTNE I WSPOMNIENIA Z POPRZEDNIEGO ŻYCIA
-
【WIADOMOŚĆ ALARMOWA】Udowodniono istnienie życia po śmierci.
-
Kiedy ludzie umierają, na pewno przychodzi po nich „powitanie”, prawda? Mój stary też mówił, że przyszedł po niego przyjaciel, gdy umierał.
-
Historia o tajemnicach Ziemi i ludzkości, których nauczyłem się od kosmitów『Kim są Aquahho, którzy dzierżą klucz do narodzin ludzkości…』
-
Mam wspomnienia z poprzedniego życia, są pytania? 【Część druga】
-
„Pamiętasz świat po śmierci? Masz jakieś pytania?
-
Analiza 121 tweetów Rei Kokubuna, podróżnika w czasie z 2058 roku 【Dokładna Analiza】
-
Dziwne doświadczenie nauczyciela z gimnazjum
-
„Sny podczas snu” są zbyt tajemnicze
-
【Nicość】 Wątek, w którym na poważnie rozważamy świat po śmierci
-
Dziwne doświadczenie świata podczas medytacji: „Sen, w którym chronili mnie mieszkańcy lasu”
-
【Reinkarnacja】 Czy dowiemy się kiedyś, czy istnieje życie po śmierci?
-
Czy myślisz, że projekcja astralna istnieje?

-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 7
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 6
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 5
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 4
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 3
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 2
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania?
[729] No dobra, przejdźmy do sedna sprawy z Mistrzem. Tego dnia wezwał mnie do siebie, a kiedy tam dotarłem, jego pierwsze słowa mnie zszokowały. „Postanowiłem wziąć kolejnego ucznia”.
[733] Moja twarz zastygła w zdumieniu. Co? Skąd taka nagła decyzja? Zapytałem Mistrza, a on wyjaśnił, że kandydat na ucznia to syn jego młodszego brata i że z powodu pewnych skomplikowanych okoliczności rodzinnych postanowił go przyjąć. To było zbyt nagłe! Pomyślałem, że mógłby chociaż ze mną skonsultować, ale cóż, Mistrz często decydował o różnych sprawach po cichu. A te „skomplikowane okoliczności” brzmiały jak problemy rodzinne, więc postanowiłem nie wnikać. Mistrz powiedział, że za kilka dni po raz pierwszy od dawna wraca w rodzinne strony, żeby spotkać się z synem brata. Znowu mnie zamurowało. Co?! Mistrz wraca do domu?! Ale potem przypomniałem sobie, że to mniej więcej w tym okresie zmarł jego ojciec. Nie pamiętałem dokładnie kiedy, ale słyszałem, że ojciec Mistrza zmarł pod koniec września. Akurat w roku, w którym Mistrz zdawał na studia. Podobno, żeby go nie rozpraszać, nie powiedziano mu ani o krytycznym stanie ojca, ani o jego śmierci, aż do ogłoszenia wyników egzaminów. Z lekkim wahaniem zapytałem Mistrza: „Może odwiedziłby Pan grób ojca?”.
- [734] Sedno, nareszcie!
[741] Mistrz, słysząc moje słowa, otworzył szeroko oczy, jakby był trochę zaskoczony. Potem odpowiedział, że planuje zostać tam około czterech dni i może pójdzie na grób, jeśli najdzie go ochota. Odpowiedziałem „Rozumiem…”, a w duchu krzyknąłem „Juhu, cztery dni wolności!” i zacząłem planować, jak wykorzystać tę swobodę. Akurat w tym czasie Mistrz kazał mi zdawać egzamin potwierdzający kwalifikacje na poziomie liceum. Latem zdawałem go pierwszy raz i oblałem, więc kazał mi się więcej uczyć. Codziennie musiałem uczyć się u niego do egzaminu, który miał się odbyć w listopadzie. Nie przepadam za nauką, więc nawet krótka przerwa od podręczników, które Mistrz kupił na chybił trafił w Book Offie, była dla mnie wybawieniem. Jakby czytając w moich myślach, Mistrz dodał: „A tak przy okazji, zarezerwowałem też bilet dla ciebie”.
[742] Nieważne, ale akurat niedawno dostałem wiadomość, że zdałem ten drugi egzamin. Czy to oznacza, że nie mam już tylko podstawowego wykształcenia?
- [743] Gratulacje!
- [746] Gratuluję zdania egzaminu!
[748] Dzięki. Trudny to on nie był, ale brakowało mi czasu. Mistrz chciał, żebym zdał w sierpniu, w październiku zdawał egzamin wstępny na uniwersytet i poszedł na studia. Mówiłem mu, że mam już 22 lata i trochę za późno, ale on odpowiedział: „Jeśli pójdziesz na studia, będziesz żałował zmarnowanych czterech lat, ale jeśli nie pójdziesz, będziesz żałował zmarnowanego całego życia”. Chyba już za późno na zgłoszenie na egzamin wstępny… Zresztą, nawet gdybym zdążył, pewnie zdobyłbym marne punkty.
- [749] Super, że coś dobrego cię spotkało. Gratuluję zdania!
- [759] >>742 Naprawdę, gratulacje! Co do tego, co chciał powiedzieć Mistrz, zgadzam się z >>757. Myślę, że nie chodziło mu tyle o znalezienie pracy, co o umożliwienie ci doświadczenia „normalności” w szerszym znaczeniu. Chodzenie do liceum w wieku 22 lat jest trudne, ale na studiach to już normalne.
[767] Hej, napiszę resztę, jak ugotuję ryż. Co do studiów, mam jeszcze czas do namysłu.
- [769] 1 jest! Witaj z powrotem!
[772] Kilka dni później pojechałem z Mistrzem do jego rodzinnego miasta. Nie powiem dokładnie gdzie, ale było to małe miasteczko portowe w prefekturze nad morzem. Nie protestowałem specjalnie przeciwko wyjazdowi. Trochę mnie ciekawiło miejsce, w którym urodził się Mistrz, a kłamałbym, mówiąc, że nie interesował mnie mój przyszły „młodszy brat w nauce”. Jednak, gdy w Shinkansenie Mistrz znowu wcisnął mi podręczniki do egzaminu, byłem naprawdę zniesmaczony. Wyjechaliśmy wcześnie rano, około ósmej, a na miejsce dotarliśmy koło szóstej po południu. Na obiad zjadłem tylko dwa onigiri i byłem potwornie głodny. Miałem cichą nadzieję, że skoro rodzina Mistrza wie o jego powrocie, a to miasteczko portowe, to może zjemy jakieś sushi, nawet jeśli ich relacje są napięte. Oczywiście, moje nadzieje okazały się płonne.
- [773] Czekałem na ciebie~.
[774] Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, Mistrz zaprowadził mnie w odludne miejsce. Zaczął grzebać w swoim bagażu, wyjął bardzo duży gwóźdź i wbił go w ziemię, która nie była pokryta asfaltem. Następnie wyrwał sobie jeden włos i dość skomplikowanie owinął go wokół lekko wystającej główki gwoździa. Kiedy to zobaczyłem, byłem trochę zaskoczony. To był „Jōzan”, rodzaj rytuału w naszej szkole. Proszę, jeśli kiedykolwiek coś takiego znajdziecie, nie wyciągajcie tego. Robi się to w naprawdę niebezpiecznych sytuacjach, a oznacza wbicie swojej duszy, czy czegoś w tym rodzaju, w ziemię. Dzięki temu, nawet jeśli jakiś yōkai spróbuje porwać duszę, dopóki ten gwóźdź jest wbity, człowiek jest bezpieczny. Zasadniczo jest jedna osoba, która wbija gwóźdź, nazywana „Kyōhan”. Ta osoba może się swobodnie poruszać. Jest też druga osoba, która pilnuje wbitego gwoździa, nazywana „Johan”. Ta osoba musi ciągle pilnować, czy gwóźdź jest bezpieczny. Mimo że dusza jest przytwierdzona gwoździem, to wciąż tam jest, więc przyciąga różne złe istoty. Dlatego Johan ma za zadanie chronić gwóźdź przed nimi.
„Jōzan” (定山) to jeden z rytuałów występujących w szkole opisanej w tekście. Polega na umieszczeniu części duszy praktykującego w specjalnym gwoździu i wbiciu go w ziemię, aby zapewnić bezpieczeństwo ciału głównemu podczas wyprawy w niebezpieczne miejsce. „Kyōhan” (响搬) odnosi się do samego praktykującego, a „Johan” (助搬) do strażnika, który chroni wbity gwóźdź przed złymi istotami.
[775] Gwóźdź robi się, topiąc zwykły gwóźdź kupiony w sklepie, dodając kroplę krwi z palca serdecznego i robiąc jeszcze kilka innych rzeczy, a na końcu nadając mu kształt. Zapytałem Mistrza: „Co się stało, tak nagle?”. Odpowiedział coś w stylu: „Idę na chwilę zobaczyć miejsce, gdzie zginął mój starszy brat. Pilnuj tego”. Podał mi butelkę sake i odszedł szybkim krokiem. Chciałem coś powiedzieć, „Ale…”, ale zrezygnowałem. Mistrz rzadko powierzał mi rolę Johana. Powód jest prosty: pewnie bał się, że łasice, które kręcą się wokół mnie, coś napsocą. Ale skoro tym razem mi to powierzył, poczułem, że prawdopodobnie idzie spotkać coś znacznie straszniejszego niż moje łasice.
- [776] Jest, jest. Wspieram, wspieram.
- [777] Ekscytujące.
[778] Było już chłodno, a dni stawały się krótsze, więc wokół było prawie całkiem ciemno. Jak już pisałem, nie jestem typem, który dużo pije, ale wypiłem łyk sake od Mistrza, a resztę rozlałem w kręgu wokół gwoździa. Ponieważ byłem na czczo, sake szybko mnie rozgrzało. Ale nie wypiłem dużo, więc nie kręciło mi się w głowie. „Jōzan” może utrzymać duszę przez najwyżej dwie, trzy godziny. Jeśli trwa to dłużej, dusza wraca do ciała. Wyjąłem telefon i ustawiłem timer na trzy godziny. Jeśli Mistrz nie wróciłby do tego czasu, musiałbym wyciągnąć gwóźdź i iść go szukać. Szczerze mówiąc, trochę się bałem i nie wiem czemu, ale w głowie zaczął mi się zapętlać refren piosenki z letniego festiwalu. „Uchiage hanabi~ Uchiage hanabi~ Uchiage hanabi~”. Chyba przy ósmym czy dziewiątym powtórzeniu poczułem nagły, tajemniczy dreszcz, mimo że wcześniej było mi ciepło od sake.
- [779] Serce mi wali.
[780] Zadrżałem, ale natychmiast spojrzałem na mokre ślady po sake wokół gwoździa. To był początek prawdziwej akcji. Sake wysycha nieco szybciej niż woda. Oczywiście, naukowo rzecz biorąc, to tylko przez alkohol, ale dawni ludzie wierzyli, że to yōkai „piją” sake. Yōkai zazwyczaj lubią sake, nawet ci sławni, jak Yamata no Orochi. Słyszałem od ludzi z darem widzenia, że jeśli w nocy rozleje się sake, to czuć, jakby coś się tam gromadziło. Nie wiem, czy to prawda. Dlatego ja, nie mając żadnego daru, rozlewam trochę sake i oceniam stopień zagrożenia po tym, jak szybko wysycha. W tej sytuacji mogło to też odwrócić uwagę tych istot od gwoździa.
- [782] Przełykam ślinę…
- [783] Ekscytujące.
[846] Jestem śpiący, więc tylko jeden wpis. Spojrzałem na sake i, zgodnie z oczekiwaniami, prawie całkowicie wyschło. Szybko rozlałem więcej sake w tym samym miejscu. Ale to była tylko gra na czas. Ilość sake była ograniczona i przy tym tempie było jasne, że szybko się skończy. Dlatego zacząłem grzebać w torbie i wyjąłem krótki sznur shimenawa. Yōkai, którzy lubią sake, to zazwyczaj tacy, z którymi da się jeszcze rozmawiać. Niezależnie od tego, czy są szkodliwi dla ludzi, czy nie, w większości przypadków można się z nimi jakoś dogadać, jeśli się spróbuje. Dlatego chciałem stworzyć rodzaj ogrodzenia. Mówiąc jak postać z anime, to bariera, ale nie taka potężna. W tym kontekście „ogrodzenie” bardziej pasuje do znaczenia słowa „terytorium” (nawabari). Zapisywane znakami jako „縄張り” (dosł. rozciągnięty sznur). Chodziło o zawarcie cichej umowy: „Daję wam ziemię, gdzie jest sake, a w zamian ten obszar z wbitym gwoździem jest mój, więc nie wchodźcie!”. Jest z tym związana stara opowieść. Dawno, dawno temu żył staruszek, który kochał małpy. Kochał je tak bardzo, że porzucił nawet rodzinę i hodował dziesiątki małp. Ale ponieważ miał ich za dużo, zabrakło mu pieniędzy na jedzenie. Pewnego ranka powiedział małpom: „Do tej pory dostawałyście rano cztery kasztany i wieczorem cztery, ale od dzisiaj musicie się zadowolić trzema rano i czterema wieczorem. Zgoda?”. Słysząc to, małpy wpadły w szał i gwałtownie zaprotestowały. Przecież rano dostaną o jednego kasztana mniej! Widząc rozwścieczone małpy, staruszek zrobił minę w stylu „no cóż” i powiedział: „Dobra, dobra, już się nie złośćcie! Zróbmy tak. Przed chwilą powiedziałem trzy rano i cztery wieczorem, ale niech będzie. Specjalnie dla was dam cztery rano i trzy wieczorem. Zadowolone?”. Słysząc to, małpy pomyślały: „Rano dostaniemy cztery? To dobrze!” i zgodziły się na tę propozycję. A wieczór? O tym pomyślą wieczorem. Jeśli dostaną tylko trzy, znowu zaczną płakać i krzyczeć. Ale kiedy nadszedł wieczór, nieważne jak głośno małpy płakały i krzyczały, staruszek, mówiąc, że taka była umowa, dał im tylko trzy kasztany. Cóż, nawet gdyby chciał dać więcej, nie miał pieniędzy. Małpy musiały się z tym pogodzić. Ludzie może nie powinni śmiać się z tych małp, ale yōkai są jeszcze bardziej interesowne niż te małpy, a co więcej, absolutnie dotrzymują raz danej obietnicy.
„Shimenawa” (しめ縄) to sznur wykonany ze słomy ryżowej itp., używany w shintō do oddzielania świętych miejsc lub przedmiotów. Ma znaczenie zapobiegania wtargnięciu nieczystych istot lub oznaczania bariery.
„Chōsanboshi” (朝三暮四) to przysłowie pochodzące z chińskiej przypowieści. Odnosi się do głupoty polegającej na niedostrzeganiu, że coś jest w istocie takie samo, będąc rozproszonym przez powierzchowne różnice, lub do zwodzenia ludzi zręcznymi słowami. W tekście jest używane jako przykład tego, że yōkai są podatne na pokusę natychmiastowej korzyści.
- [847] Jest!
[848] Dobranoc.
- [850] Dobranoc.
- [851] To, że dotrzymują raz danej obietnicy, jest niesamowite. Wydawałoby się, że potężne istoty mogłyby lekceważyć ludzi i łamać obietnice. Może po prostu nie zgadzają się na umowy, jeśli nie są dla nich wystarczająco korzystne.
- [853] Nawet największy demon absolutnie dotrzymuje obietnic. Tylko ludzie tak łatwo łamią obietnice i przysięgi. Ludzie są najstraszniejsi.
- [860] Ten wątek jest naprawdę interesujący. Czekam na ciąg dalszy!
[864] Chuchnąłem „haa” na shimenawę. Została mi jeszcze około jedna trzecia butelki sake. Stuknąłem nią lekko trzy razy o ziemię w nieco dalszym miejscu. Potem postawiłem butelkę na ziemi, wykonałem coś w rodzaju rytuału nihai nihakushu ippai (dwa ukłony, dwa klaśnięcia, jeden ukłon), jak przy wizycie w świątyni, a na koniec lekko kopnąłem butelkę, rozlewając sake. To powinno przyciągnąć uwagę yōkai w tamtą stronę. Pozostało mi tylko szybko wrócić do gwoździa i otoczyć siebie i gwóźdź shimenawą. Czułem lekką ulgę i zrobiłem dwa, trzy kroki w stronę miejsca z gwoździem, ale właśnie wtedy. Coś mokrego i lepkiego chwyciło mnie za ramię. W tej samej chwili moje nogi stały się ciężkie jak ołów, a całe ciało oblał zimny, nieprzyjemny pot. Koło ucha poczułem czyjś oddech. Ale oczywiście nie był to ciepły oddech żywego człowieka, tylko coś bardzo zimnego, lepkiego i odrażającego. Czułem, jak ciepło opuszcza moje ciało, jakby było wysysane z miejsca, gdzie mnie dotknięto. Niedobrze. Pracuję w tym fachu już kilka lat i potrafię odróżnić coś, z czym nie wolno się zadawać, od czegoś, z czym da się sobie poradzić. To „coś” za moimi plecami było zdecydowanie z tej pierwszej kategorii. Z trudem powstrzymałem silną chęć obejrzenia się za siebie i desperacko próbowałem iść w stronę gwoździa, ale dziwnym trafem, nieważne jak długo szedłem, nie zbliżałem się do niego. Wtedy w moim sercu zaczęła narastać panika. Panika szybko przerodziła się w strach. Strach pożerał mój rozsądek i rósł w siłę.
„Nihai nihakushu ippai” (二拝二拍一拝) to jedna z podstawowych form modlitwy w świątyniach shintō. Polega na dwukrotnym głębokim ukłonie przed bóstwem, następnie dwukrotnym klaśnięciu w dłonie (hakushu) i na końcu ponownym pojedynczym głębokim ukłonie.

[871] Byłem na skraju paniki, ale resztkami sił zgiąłem nogi, które zdrętwiały mi z zimna, i uklęknąłem na lewym kolanie. Potem podniosłem głowę i spojrzałem w dalekie niebo. Jak to na wsi. Wokół było zupełnie ciemno i gwiazdy były dobrze widoczne. Znalazłem Gwiazdę Polarną, ułożyłem dłoń w kształt pistoletu, wycelowałem w nią i powiedziałem ustami „Bang!”. To nie była żadna tradycyjna technika czy rytuał z długą historią. Raczej, nie pamiętam już nawet imienia, ale to był gest, który wykonał przed śmiercią fajny rywal głównego bohatera w anime, które kiedyś oglądałem. To był mój własny rytuał, który wymyśliłem, żeby się uspokoić. Najstraszniejszy podczas egzorcyzmu nie jest przeciwnik yōkai. Najstraszniejszy jest strach drzemiący we własnym sercu. Tak samo jest z ludźmi. Kiedy negocjujesz i jesteś słaby, druga strona staje się silniejsza, a kiedy ty jesteś silny, druga strona słabnie. Im bardziej się boisz, tym bardziej przeciwnik wydaje się nie do pokonania. Ale odwrotnie, jeśli się uspokoisz i poczujesz się jak z przyjacielem, druga strona też się otworzy. Kiedy się boję, wykonuję ten gest i przypominam sobie tamto anime. A potem patrzę na rozgwieżdżone niebo i czuję, że ja, yōkai, wszystko wydaje się takie małe.
[872] Wszystko w moim sercu staje się spokojne. Z boku mogło to wyglądać bardzo dziwnie, ale nie przejmowałem się tym. Potem wziąłem dwa, trzy głębokie oddechy i poczułem się jeszcze lepiej. Czułem delikatny zapach morskiej bryzy. Pomyślałem, że jak to się skończy, na pewno zmuszę Mistrza, żeby postawił mi dobre sushi. Wtedy stało się coś dziwnego. „Coś”, co jeszcze przed chwilą mocno trzymało mnie za ramię, nagle zniknęło, a moje ciało odzyskało swobodę ruchów. Natychmiast wstałem, splunąłem na dłoń i poklepałem się nią cztery razy po czole. Tym razem naprawdę ruszyłem w stronę gwoździa i otoczyłem siebie i gwóźdź shimenawą. Rozlane wokół sake prawie całkowicie wyschło. Szybko wyrecytowałem coś w stylu: „Tamto sake i miejsca poza tym kręgiem są wasze, ale wnętrze tego kręgu jest moje”.
[873] O, doria gotowa. Idę zjeść.
- [874] Smacznego.
- [875] Uff, ale było strasznie.
- [876] Smacznego.
- [877] Doria, fajnie.
- [879] Nieważne, czy to prawda, czy fikcja, to jest niesamowite.
[882] Witam ponownie. Ciąg dalszy. Ile czasu minęło od tamtej pory? Siedziałem bez ruchu wewnątrz ogrodzenia. Normalnie, żeby zabić czas, pewnie bawiłbym się telefonem, ale w tej sytuacji nie mogłem. Chciałem uniknąć sytuacji, w której ekran telefonu zadziałałby jak lustro i zobaczyłbym coś dziwnego. Dlatego bardzo mi się nudziło, ale byłem już znacznie spokojniejszy niż wcześniej i w głowie znowu zaczęła mi się zapętlać melodia z letniego festiwalu. Wtedy nagle usłyszałem „pipipipi” – alarm z telefonu. Byłem nieźle zaskoczony. Pomyślałem: „O, serio? Minęły trzy godziny, a Mistrza dalej nie ma?”. To oznaczało, że mogło mu się coś stać. Znowu spanikowałem i chciałem wyciągnąć gwóźdź wbity w ziemię. Musiałem natychmiast iść szukać Mistrza. Gwóźdź po zakończeniu „Jōzan”, jeśli użyć go w odpowiedni sposób, mógł stać się narzędziem do przeklęcia osoby, która wykonała „Jōzan”, dlatego zgodnie z zasadami trzeba było go odzyskać i odpowiednio zutylizować. Ale kiedy moja ręka dotknęła gwoździa, zatrzymałem się w miejscu. „Uchiage~ ha~nabi~”. To był 78. raz. Podczas pracy często muszę pilnować czasu. Niektóre techniki i rytuały mają ściśle określony czas rozpoczęcia. Ale czas pokazywany przez zegarek czy telefon jest tylko wskazówką, nie można mu w pełni ufać. Dlaczego? Bo yōkai mogą rzucić „zasłonę na oczy” i pokazać fałszywy czas. Zazwyczaj czas określa się z grubsza na podstawie tego, jak szybko skracają się świece czy kadzidła. W drugiej kolejności używa się czegoś, co pozwala ocenić czas na podstawie dźwięku. A jeśli i to jest niemożliwe, mierzy się czas w myślach. W moim przypadku jest to refren „Uchiage~ ha~na~bi~”. Mierząc czas w myślach, zdarza się, że przez pośpiech liczy się szybciej, ale rzadko zdarza się, że liczy się wolniej. Pomyślałem, czy ten alarm nie zadzwonił za wcześnie? Przypomniałem sobie, ile razy policzyłem, i coś mi nie pasowało. Zdałem sobie sprawę, że dźwięk alarmu, który usłyszałem, nie dochodził z mojej kieszeni. Dochłodził zza moich pleców.
[886] Zamroziło mnie. Wyjąłem telefon z kieszeni i, starając się nie patrzeć w ekran, sprawdziłem tylko godzinę. Nie minęły jeszcze nawet dwie godziny. Co prawda wcześniej zastanawiałem się, dlaczego jest tak cicho, ale pomyślałem, że naśladowanie dźwięku mojego telefonu to typowy numer dla nich. Nie miałem dowodów, ale znałem ich długo i byłem jakoś pewien, że to psota łasic. Było blisko. Gdybym naprawdę wyciągnął gwóźdź i coś stałoby się Mistrzowi, mocno by mnie to uderzyło. Cóż, pewnie o to chodziło łasicom. Kiedy zdjąłem rękę z gwoździa, usłyszałem znikąd ciche „Tsk”.
- [887] 1 jest! 1 jest! Trochę mnie rozbawiło to twoje „bardzo mi się nudziło”.
[890] Mistrz wrócił jakieś 30 minut później. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Zapytałem „I jak?”, ale potrząsnął głową, mówiąc „Nic się nie stało”, nie powiedział nic więcej, zabrał gwóźdź i ruszył w milczeniu w stronę pierwotnego celu. Cóż, wyglądało to na skomplikowaną sprawę, więc o nic więcej nie pytałem. Po chwili dotarliśmy do domu rodzinnego Mistrza. Była to całkiem spora świątynia. Nie będę opisywał zbyt szczegółowo, żeby nie zdradzić szkoły, więc pominę detale. Przywitali nas młodszy brat Mistrza, jego żona i matka Mistrza. Wyglądało na to, że to brat przejął świątynię. Matka ze łzami w oczach powiedziała do Mistrza coś w stylu „Ale urosłeś”. Liczyłem na kolację, ale atmosfera była jakaś nie taka, a ja nie miałem odwagi pytać o jedzenie ludzi, których widziałem pierwszy raz. Żona brata zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego i zostawiła samego. Mistrz, najwyraźniej mając dużo do nadrobienia, zniknął gdzieś w domu z bratem i matką. Przez dwie czy trzy godziny zabijałem głód, przeglądając wątki na 2chanie na telefonie. W końcu przyszedł Mistrz i powiedział „Chodź na chwilę”. Był razem z bratem. Brat nosił okulary, mówił o sobie „boku” (skromne „ja”) i sprawiał wrażenie bardzo uprzejmej osoby, ale wyglądał na zaniepokojonego. Poszedłem za nimi przez dom, aż zatrzymaliśmy się przed pewnym pokojem. Brat zapukał i zapytał „Mogę wejść?”. Z wnętrza dobiegł kobiecy głos „Proszę”. Weszliśmy do środka. Była tam dziewczyna, na oko 13-14 lat, wyglądała jak uczennica gimnazjum. Pokój był typowy dla jej wieku, taki „dziewczęcy”, a w widocznym miejscu wisiał dyplom za jakieś osiągnięcie w kaligrafii.
[891] Jestem taki śpiący. Oczy mi się zamykają.
- [892] Bardzo czekam na ciąg dalszy, ale nie forsuj się i idź spać.
- [893] >>891 Czekam na resztę, ale dbaj o siebie.
[894] Dzięki. Idę spać. W weekend mogę być zajęty pracą i nie dam rady pisać.
- [895] >>894 Rano i wieczorem jest chłodno, proszę, dbaj o siebie. Życzę sukcesów w pracy i powodzenia dla 1.
[908] Może dokończę dzisiaj. Ciąg dalszy. Dziewczyna była na wpół podniesiona na łóżku, zaskoczona obecnością obcych ludzi i patrzyła na nas z lekką podejrzliwością. Brat przedstawił jej Mistrza, mówiąc coś w stylu „To jest osoba, o której ci mówiłem”. Mistrz i dziewczyna lekko sobie dygnęli. Kiedy przyszła kolej na mnie i miałem zostać przedstawiony, spojrzałem dziewczynie w oczy. Wtedy nagle zakryła usta dłonią. Jej twarz momentalnie zbladła i zwymiotowała. Brat, widząc to, szybko zawołał żonę. Żona przyszła razem z matką Mistrza i zaczęły szybko sprzątać bałagan wokół dziewczyny, pytając ją „Wszystko w porządku?”. Ja byłem zdezorientowany, nie wiedząc, co się dzieje. Mistrz zamienił kilka słów szeptem z bratem, potem powiedział do mnie „Chodź ze mną” i przenieśliśmy się do innego, nieco oddalonego pokoju. Był to pokój w stylu japońskim, najwyraźniej przeznaczony dla Mistrza. Usiedliśmy we trójkę na poduszkach zabuton. Zapytałem Mistrza: „Kim jest ta dziewczyna?”. Odpowiedział: „Twoją przyszłą młodszą siostrą w nauce”. Zaskoczyło mnie to. Nie spodziewałem się, że to będzie kobieta. Co prawda w naszej szkole nie ma zakazu przyjmowania kobiet, ale jednak istnieje pewna niechęć do nich. Dlaczego? Bo kobiety są bardziej podatne na opętanie przez dziwne istoty niż mężczyźni. Może to być przydatne w przypadku itako, ale w naszym stylu działania jest to raczej tylko przeszkodą.
„Itako” (イタコ) to rodzaj szamanki występujący w regionie Tōhoku w Japonii. Uważa się, że posiadają zdolność przywoływania duchów zmarłych do własnego ciała i przekazywania ich słów („kuchiyose”).

- [909] Może jest wyjątkowo wrażliwa.
[910] „Dlaczego kobieta?” – zapytałem, ale Mistrz odpowiedział: „Ta dziewczyna jest w pewnym niebezpieczeństwie”. Potem zwrócił się do brata: „Czy jej stan znowu się pogorszył?”. Brat, trochę nieśmiało, odpowiedział: „Jest coraz gorzej”. Słysząc to, Mistrz spojrzał na mnie i mruknął: „W takim razie nie ma wyjścia”. Nie do końca rozumiałem sytuację, ale widząc reakcję dziewczyny i tę rozmowę, coś mi zaświtało. Zapytałem Mistrza: „Czy ta dziewczyna ma może dar widzenia?”. Mistrz skinął głową: „Tak. I widzi wszystko bardzo wyraźnie”. W mojej pracy czasami mam do czynienia z ludźmi, którzy twierdzą, że mają dar widzenia (nie wiem, czy naprawdę, czy tylko tak mówią…), i wszyscy patrzą na mnie z niechęcią. Podobno za moimi plecami czai się mnóstwo czarnych czegoś, co się uśmiecha. Cóż, wiem już doskonale, co to jest. Ale to był pierwszy raz, kiedy ktoś zwymiotował po samym spojrzeniu mi w oczy. Brat zaczął opowiadać, że dziewczyna od małego widziała dziwne rzeczy, ale naprawdę źle zrobiło się dwa miesiące temu, po pewnym wydarzeniu.
- [912] Skoro przy 1 zawsze jest coś, co wywołuje wymioty u kogoś, kto to wyraźnie widzi, to będzie ciężko zarówno dla tej dziewczyny, która ma z nim pracować, jak i dla samego 1.
[913] Dziewczyna w dzieciństwie mówiła czasem, że widzi dziwne rzeczy, ale potem przestała i była zwyczajnym dzieckiem. Tego dnia była sobota czy niedziela, dziewczyna poszła do szkoły na zajęcia klubowe i zapowiedziała w domu, że wróci trochę później. Ale mijał czas, a ona nie wracała. Około dziesiątej wieczorem rodzina brata zaczęła się martwić. Dzwonili do jej koleżanek, pytali w szkole, ale okazało się, że dziewczyna w ogóle nie była na zajęciach. Postanowili, że do północy poszukają jej sami, a jeśli jej nie znajdą, zgłoszą sprawę na policję. Zaczęli pytać sąsiadów o dziewczynę. Sąsiedzi, słysząc, że zaginęła, pomogli w poszukiwaniach i przeszukali całe miasteczko. Ale dziewczyny nigdzie nie było. Kiedy ludzie zaczęli się naprawdę martwić, że stało się coś złego, w zaroślach niedaleko miasta znaleziono jej mundurek szkolny z identyfikatorem. Poszukiwacze szybko przeszukali okolicę dokładniej i znaleźli jej torbę trochę dalej, a jeszcze dalej spódnicę, buty – ślady prowadziły w stronę klifu nad morzem, na obrzeżach miasta.
[914] Dorośli ruszyli w tamtym kierunku. Ktoś zadzwonił na policję, bo mogło dojść do przestępstwa. Na miejscu było oczywiście zupełnie ciemno, więc szukali jakichkolwiek śladów przy świetle latarek. Wtedy na dużej skale blisko klifu zauważyli czyjąś sylwetkę. Podeszli bliżej i oświetlili ją. To była dziewczyna. Prawie naga, trzymała coś w obu rękach i mamrotała coś pod nosem, wyglądając na zadowoloną. Widząc to, brat szybko podbiegł do niej, ale kiedy zobaczył, co trzyma, zamarł. Dziewczyna trzymała w jednej ręce małą gałązkę jak pałeczki, a w drugiej kamień, na którym leżała kupa dżdżownic. Z apetytem brała dżdżownice gałązką, wkładała do ust, przeżuwała raz, drugi i połykała. Ssała żywe dżdżownice. Widok był tak dziwaczny, że brat zamarł, ale gestem powstrzymał innych dorosłych. Przecież dziewczyna była naga. Przez cały czas mówiła do kogoś niewidzialnego przed sobą. Podobno nie było słychać, co mówi. Brat też miał trochę wiedzy w tych sprawach, więc przełknął ślinę, zgasił na chwilę latarkę, chuchnął na szkiełko, po czym na moment zaświecił w miejsce, do którego mówiła dziewczyna, i zaraz znowu zgasił. W tej jednej chwili brat zobaczył. W miejscu, gdzie nic nie powinno być, było coś przypominającego zwierzę.
- [915] Hmm, hmm.
[916] Brat był przerażony, ale chęć uratowania córki dodała mu determinacji. Ścisnął w dłoni różaniec (juzu) i krzycząc na cały głos sutry, podbiegł do dziewczyny i wytrącił jej dżdżownice z ręki. Wtedy dziewczyna nagle straciła wyraz twarzy i wpatrzyła się w brata. Brat narzucił na nią ubranie i jakoś zaciągnął ją do reszty dorosłych. W tym czasie przyjechała już policja i wszyscy szybko zabrali ją do szpitala. Dziewczyna straciła przytomność i odzyskała ją dopiero dwa dni później. Podobno nic nie pamiętała z czasu zaginięcia. Brat nie chciał jej niepotrzebnie stresować, więc zataił przed nią, w jakim stanie ją znaleziono, i dziewczyna do tej pory nie wie, co się z nią stało. Kiedy skończyłem słuchać tej historii, nagle pomyślałem: czy to przypadkiem nie jest „Tenmei Morashi”?! Jeśli tak, to dziewczyna rzeczywiście jest w bardzo poważnej sytuacji.
„Tenmei Morashi” (天命漏らし) to tabu lub zjawisko w japońskim świecie wróżbiarstwa itp., polegające na tym, że wyraźne przepowiedzenie przyszłych wydarzeń skraca długość życia (tenmei – niebiańskie przeznaczenie) zarówno osoby przepowiadającej, jak i słuchającej.
- [917] Pierwsze spotkanie na żywo. Przerażająca historia, brat musiał przeżyć horror, znajdując córkę.
[918] „Tenmei Morashi” to coś, na co trzeba uważać w branży wróżbiarskiej. Dzieje się tak, gdy komuś jasno przepowiada się przyszłość. Pomijając fakt, czy wróżba jest prawdziwa, czy to stek kłamstw, powodem, dla którego wszyscy mówią tak niejasno, jest właśnie to. Jeśli komuś jasno przekaże się przyszłość, to czas do tej przyszłości skraca długość życia zarówno słuchającego, jak i mówiącego. Bo przecież poznanie czegoś, co ma się wydarzyć w przyszłości, jest nienaturalne, więc człowiek starzeje się o ten czas – tak to chyba można rozumieć. Wynika to też ze znaków kanji. Tenmei oznacza los, przeznaczenie itp., a znaczenie znaku „寿” (ju – długowieczność) podobno pierwotnie pochodziło od „tenmei”, więc „Tenmei Morashi” bezpośrednio łączy się z „Ju Morashi” (utrata długowieczności). Dlatego w codziennym życiu, jeśli masz proroczy sen, lepiej nie opowiadaj o nim za dużo innym. Skraca życie. A to, że wielcy prorocy piszą swoje księgi przepowiedni niezrozumiałym językiem, też wynika ze strachu przed tym. Yōkai nie mogą poznać przyszłości poprzez wróżby, ale mogą oszukać ludzi i zmusić ich, by przez nich ją wyjawili. Kiedy yōkai w ten sposób coś ludziom oferują i wdają się w rozmowę, zazwyczaj kontrolują ich, zmuszają do wróżenia i wydobywają od nich Tenmei. Yōkai nie przejmują się zbytnio długością życia, ale dla ludzi to katastrofa. Są przypadki, że ludzie umierają, bo ujawnili zbyt wiele. Powiedziałem Mistrzowi, co myślę, a on zgodził się ze mną.

- [919] Pogoda jest niesamowita. Oglądam z wypiekami na twarzy.
[920] Na dzisiaj koniec. Jeśli wątek będzie bliski zapełnienia, niech ktoś założy nowy. Jeśli nikt nie założy, trudno.
- [921] 1, dziękuję za wysiłek! Dużo się nauczyłem o Tenmei Morashi…
- [922] Tym razem też ciarki mnie przeszły… Słyszałem, że nie powinno się mówić o długości życia, ale nie znałem dokładnej nazwy ani powodu.
[1] P: Yōkai nie istnieją. To zmyślona historia, prawda? O: Może istnieją. Nieważne, czy w to wierzysz, czy nie, chcę tylko, żebyś trochę poznał świat yōkai. P: Masz dar widzenia? Jak je pokonujesz? O: Nie mam daru, więc nie potrafię rzucać super zaklęć ani strzelać światłem. Raczej używam metod zaradczych wypracowanych przez poprzednie pokolenia, nie rozumiejąc do końca ich działania. P: 1 nie przychodzi. O: Tylko w tej kwestii proszę o cierpliwość. P: Jak często podtrzymywać wątek? O: Podobno raz czy dwa razy dziennie wystarczy.
- [2] Dziękuję za założenie wątku!
[127] Eh. Jestem we właściwym miejscu, prawda? Śmiałem się, widząc, jak wszyscy walczą z czymś niewidzialnym.
- [128] Witaj z powrotem!
- [131] Witaj. Udało mi się obejrzeć na żywo podczas sprzątania.
- [129] Czekałem na ciebie!
- [132] 1 witaj z powrotem. Trochę tu zamieszania, więc na razie nie odpowiadaj na pytania, tylko spokojnie kontynuuj opowieść.
[136] >>132 Przepraszam, trochę wypiłem. Dzisiaj nie mam nastroju na kontynuowanie historii. Ale przypomniała mi się mała anegdota związana z tym, czy ktoś jest lubiany, czy nie, czy jest rozumiany, czy nie. To też z Analektów Konfucjusza. Pewnego dnia jeden z uczniów zapytał Konfucjusza: „Załóżmy, że pewnego razu poszedłem do jakiejś wioski. Wszyscy mieszkańcy tej wioski mnie polubili. Jak oceniasz taki stan relacji międzyludzkich?”. Konfucjusz odpowiedział: „To jeszcze za mało”. Uczeń był trochę zmieszany, ale z wahaniem zapytał: „A jak oceniasz sytuację, gdy wszyscy mieszkańcy wioski mnie znienawidzą?”. Słysząc to, Konfucjusz ponownie potrząsnął głową: „To też jeszcze za mało”. Uczeń, słysząc taką odpowiedź, zapytał: „Eh? Skoro obie sytuacje są niewystarczające, to jaki stan relacji międzyludzkich jest najlepszy?”. Konfucjusz odpowiedział: „Być lubianym przez tych, których lubisz, i nielubianym przez tych, których nie lubisz. Nie ma lepszych relacji międzyludzkich”. Oto artykuł, o którym głośno w sieci!
[137] To oczywiste, prawda? Jaki sens ma podlizywanie się komuś, kogo nie lubisz, żeby cię zrozumiał i polubił? Ale często ludzie chcą być lubiani przez wszystkich wokół i przez to martwią się i stresują. Oczywiście, nie uważam, że to coś złego. Kiedyś w szkole uczono mnie, że „człowiek cnotliwy nigdy nie będzie samotny, zawsze ktoś zostanie jego towarzyszem”. Cnota (toku) oznacza tu coś w rodzaju sprawiedliwości, prawości. Ale to błąd. Przecież nawet robiąc ciągle dobre rzeczy, nie ma gwarancji, że znajdzie się przyjaciół – to wie nawet uczeń podstawówki. Pierwotnie znak kanji na cnotę (徳) pokazuje swoim kształtem znaczenie „działać, zgodnie ze swoim sercem”. Połączony ze znakiem „droga” (道) tworzy słowo „moralność” (道徳). Czyli oznacza ustalenie pewnych standardów we własnym sercu i postępowanie zgodnie z nimi. Jeśli ustalisz sobie standardy działania, będziesz jasno mówił, co lubisz, a czego nie, to na pewno spotkasz ludzi o podobnych wartościach i szybko się z nimi zaprzyjaźnisz.
[138] Mój Mistrz szczerze mówiąc, nie był w tym dobry. Zawsze starał się zachować równowagę w kontaktach z innymi. Cóż, pewnie robił tak dlatego, że bardziej niż na tym, czy inni go lubią, zależało mu na poznaniu własnych uczuć. W waszych odpowiedziach często pojawia się krytyka, że Mistrz mnie sprzedał, że to było okropne, ale w naszej branży rzadko zawiera się przyjaźnie. Po części dlatego, że to może być słabość. Na przykład, w przypadku staruszka Wana, mógłby on w każdej chwili podać Mistrzowi kodoku (truciznę). Ale on tego nie zrobi, a Mistrz wie, że tego nie zrobi – mieli do siebie takie zaufanie. Mimo że nie widzieli się od lat, od momentu spotkania nie mogli przestać rozmawiać. Myślę, że Mistrz i staruszek Wan byli naprawdę tak zwanymi najlepszymi przyjaciółmi. Gdyby taki najlepszy przyjaciel poprosił was o „przysługę życia”, co byście zrobili? Z jednej strony przyjaciel, z drugiej uczeń. Wybór, jakiego dokonał Mistrz, to „nie pomóc żadnemu z nich”. Przynajmniej ja tak to rozumiem. Bo gdyby naprawdę mnie „sprzedał”, to pewnie nie byłoby dziwne, gdyby próbował mnie zabić. Nie wiem, czy to było dobre, czy złe, ale Mistrz tak postąpił. Dlatego rozumiem jego decyzję w tej sprawie. Chociaż, czy potrafię mu wybaczyć, to już moja subiektywna opinia – nie potrafię. Kurczę, co ja gadam. Już sam nie wiem, co chciałem na początku powiedzieć.
[139] Ostatecznie problem nie leży w tym, czy coś jest słuszne, czy nie, tylko w tym, czy dane działanie zgadza się z twoim wewnętrznym kompasem, czy ci się podoba, czy nie. O to chodzi. Idę spać. Dobranoc.
- [145] >>139 Rozumiem to doskonale. Myślę, że gdy sprowadzi się powody działania do tego, to właśnie to pozostaje. Dlatego można wybrać ścieżkę, która pozostawia mniej żalu.
- [141] Interesujące.
- [143] Piłeś może na jakiejś imprezie firmowej? 1, zmęczony jesteś. Historia była ciekawa. Opowiedz nam jeszcze. Dobranoc.
- [144] Dobry wątek.
- [272] 1, szczęśliwego Nowego Roku!
[274] Wszystkim, szczęśliwego Nowego Roku.
- [275] O, szczęśliwego Nowego Roku!
- [276] Wow, szczęśliwego Nowego Roku!
[277] Zaraz Nowy Rok, więc opowiem jedną krótką historię. Chyba wcześniej padło pytanie, czy mamy kontakt z innymi szkołami. Zazwyczaj nie mamy zbyt wielu kontaktów. Ale raz na pięć lat kilka szkół zbiera się, żeby zagrać w grę zwaną „Onikakushi” (Ukrywanie Oni).
[280] Podobno pochodzi to z dawnych czasów, kiedy magia i tego typu rzeczy były na porządku dziennym. Kilka szkół połączyło siły, żeby zapieczętować niezwykle silnego, uwielbiającego jeść ludzi wielkiego yōkai o imieniu Nonoshiro. Dlatego raz na pięć lat potajemnie grają w „Onikakushi”, grę przypominającą metodę pieczętowania z tamtych czasów, żeby go uspokoić? Zasady Onikakushi wymagają, żeby zaczynało dziewięć osób. Gra absolutnie nie rozpocznie się, jeśli nie zbierze się dziewięciu. Wszyscy uczestnicy muszą całkowicie zakryć ciała czarnym materiałem, założyć dość ciężkie, charakterystyczne maski i rękawiczki, tak żeby nie było widać ani skrawka skóry. Coś jak Namahage w wersji całkiem czarnej? W takim stroju idą na miejsce rozpoczęcia gry. Pierwsza osoba, która dotrze na miejsce, bierze po kolei przygotowane wcześniej amulety: Oni (Demon), Koń, Cykada, Góra, Moździerz, Łódź, Jeleń, Ogień, Człowiek – od lewej do prawej. Biorą też po jednym amulecie z narysowanym zeschłym liściem. Gra rozpoczyna się, gdy zbierze się dziewięciu graczy. Oczywiście, nikt nie wie, kim są pozostali. Podczas gry absolutnie nie wolno pokazywać swojej skóry. Nie wolno też rozmawiać ani pisać.
„Namahage” (なまはげ) to obrzęd ludowy z półwyspu Oga w prefekturze Akita w Japonii lub postać w masce i stroju przypominającym oni, pojawiająca się podczas tego obrzędu. Odwiedza domy w Sylwestra, karcąc leniuchów, odpędzając nieszczęścia i przynosząc dobre plony oraz połowy.
[284] Wszyscy uczestnicy rozchodzą się po lesie. Poruszają się swobodnie w określonym obszarze. Spotykając inną osobę, wyciągają swoje dwa amulety tak, żeby przeciwnik nie widział, co na nich jest napisane, i jednocześnie wymieniają się jednym amuletem. Czyli wymiana amuletów. Jeśli w tym momencie komuś zostaną dwa amulety „Zeschły Liść”, odpada z gry. Musi po cichu opuścić las. Gra kończy się, gdy ktoś zbierze amulety „Oni” i „Człowiek”. Jeśli osoba posiadająca „Oni” zdobędzie „Człowieka”, nie tracąc przy tym „Oni”, wygrywa samotnie jako Oni. Jeśli osoba posiadająca „Człowieka” zdobędzie „Oni”, nie tracąc przy tym „Człowieka”, wygrywają wszyscy pozostali oprócz Oni. Jeśli wygra Człowiek, zdejmują maski, zbierają ludzi, którzy pozostali w grze, i rozchodzą się. Zazwyczaj ci, co zostali, idą razem na hatsumōde (pierwszą wizytę w świątyni w Nowym Roku) albo na drinka. Jeśli wygra Oni – co podobno jeszcze nigdy się nie zdarzyło – pojawia się Nonoshiro i zjada wszystkich uczestników.
„Hatsumōde” (初詣) to japoński zwyczaj pierwszej wizyty w świątyni shintō lub buddyjskiej po Nowym Roku. Składa się podziękowania za miniony rok i modli o zdrowie, pomyślność rodziny itp. w nowym roku.

- [286] Straszne!
- [287] Gra, a ryzykują życiem. W każdym razie, wszystkim szczęśliwego Nowego Roku.
[288] A tak przy okazji, jest zasada, że ci, co odpadli, mają cicho opuścić las. Ale nie wiadomo, czy naprawdę opuszczają las. Według jednej z teorii, mogli zostać zjedzeni przez Nonoshiro.
[289] Tak czy inaczej, to „Onikakushi” odbywa się co pięć lat w nocy w Nowy Rok. Zgodnie z zasadami uczestnicy nie mogą się w ogóle komunikować, a wymiana odbywa się tak, żeby nic nie było widać, więc może się wydawać, że to gra losowa. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego Oni jeszcze nigdy nie wygrał? Otóż ta gra ma sposób na pewną wygraną. Znakowanie nie jest zabronione. Czyli można lekko zagiąć róg amuletu i w ten sposób zorientować się, kto ma Oni. Dlatego ostatecznie gra jest ustawiona tak, żeby wygrał Człowiek. Jednak, żeby uniknąć zamieszania, istnieje niepisana zasada, że znakować może tylko „Oni”. Dlatego odpadnięcia zdarzają się normalnie.
[290] Brałem udział tylko raz i wtedy też normalnie wygrała strona ludzka. Ale kiedy na koniec zebraliśmy się, w lesie zostało tylko siedem osób. Wtedy po raz pierwszy spotkałem ludzi z innych szkół i poszliśmy razem do baru. Jednak ciągle mnie dręczy myśl o pozostałych dwóch uczestnikach. Czy bezpiecznie wrócili do domów?
[292] W momencie zbiórki nikt nie wie, kim są pozostali, więc nie ma jak sprawdzić.
[293] Może dawno temu, kiedy pieczętowano Nonoshiro, też oszukano go w podobny sposób. Na dzisiaj to tyle. Trochę wcześnie, ale Szczęśliwego Nowego Roku.
- [296] >>1, Szczęśliwego Nowego Roku! Dobrego roku.
- [297] Ciekawe i pouczające. Czekam na więcej w przyszłym roku. Szczęśliwego Nowego Roku.
- [405] Może trochę odbiegam od tematu, ale dla chwili przerwy. Wszyscy tutaj powinni być zainteresowani. Trochę długie (od 8:23 zaczyna się?).
- [409] >>405 Dobry filmik, dzięki.
- [411] Wow, super! Myślałem, że zostanę skrytykowany. Ja również dziękuję.
- [134] Proszę o kontynuację z poprzedniego wątku.
[552] Trochę zapomniałem, gdzie skończyłem, ale chyba gdzieś przy kontynuacji o Tenmei Morashi? Co ostatecznie dzieje się z człowiekiem, który całkowicie wyczerpał swoje Tenmei? „Znikanie”. W ludzkim rozumieniu długość życia to czas, kiedy człowiek żyje i jego mózg funkcjonuje, ale w znaczeniu Tenmei, długość życia to czas od przed narodzinami, przez śmierć, aż do całkowitego zniknięcia ciała. Czyli ten, kto całkowicie stracił swoje Tenmei, „znika”. Poza fizycznym zniknięciem w powszechnym rozumieniu, bardzo często przyczyną kamikakushi (porwania przez bogów) jest właśnie to. Dlatego mówi się, że jak ktoś raz doświadczył kamikakushi, to łatwiej mu się to przytrafia ponownie – no bo stracił już większość swojego życia. Nic dziwnego, że jego Tenmei może się skończyć w każdej chwili i zniknie. Dlatego po przeżyciu Tenmei Morashi człowiek niekoniecznie wraca nienaturalnie postarzały. Zależy od ilości utraconego życia, ale zdarza się, że normalnie się starzeje, umiera, a potem jego ciało znika szybciej niż zwykle.
„Kamikakushi” (神隠し) to japońskie wierzenie ludowe i legenda odnoszące się do zjawiska nagłego zniknięcia człowieka. Często dotyczy dzieci, a uważa się, że zostały porwane lub ukryte przez istoty nadprzyrodzone, takie jak bogowie, tengu czy lisy.
- [561] >>552 Czy historie o przeniesieniu do innego świata też się do tego zaliczają?
- [553] O, >>1 jest.
- [554] Oglądam.
- [578]
- [579]
[580] Ostatnio zasnąłem. Przepraszam. Zbliża się Setsubun, czy wszyscy będą rzucać fasolkami (mamemaki)? Jeśli tak, to myślę, że warto najpierw sprawdzić odpowiednią etykietę. Trochę wstyd robić to samemu w domu, ale cóż. Od jutra wieczorem będę miał trochę wolnego, więc znowu wpadnę. Dobranoc.
„Mamemaki” (豆まき) to tradycyjny japoński obrzęd odpędzania złych mocy odbywający się w „Setsubun” (節分), dniu poprzedzającym początek wiosny według kalendarza księżycowego. Polega na rzucaniu prażonymi ziarnami soi w domu i na zewnątrz z okrzykiem „Oni wa soto, fuku wa uchi” („Demony na zewnątrz, szczęście do środka”), co ma odpędzić złe duchy (oni) i przywołać szczęście.
- [584] Jest jakaś etykieta? Nie wiedziałem.
- [586] Jak poszukać, to wygląda na dość skomplikowane.
- [588] Nie wystarczy zjeść sushi? A tak poza tym, fasolki na Setsubun są pyszne.
[589] Etykietę mamemaki można znaleźć w internecie. Tak jak między ludźmi istnieje etykieta, tak samo jest potrzebna w kontaktach z tymi niewidzialnymi istotami. Na przykład, samo witanie się jest bardzo dobre, ale co byś pomyślał o kimś, kto wita się, dając ci w twarz? Coś w tym stylu. Może trochę za późno o tym mówię, ale kiedy idziecie do świątyni na hatsumōde, pewnie prosicie o różne rzeczy, prawda? Ale pierwotnie nie chodziło się tam, żeby prosić, tylko żeby dziękować. Coś w stylu: „Dziękuję, że w zeszłym roku mogłem żyć szczęśliwie jak zawsze. Proszę o opiekę również w przyszłym roku”. Niezależnie od tego, czy bogowie istnieją naprawdę, czy nie, ważne może być docenianie codzienności.
[590] Ciąg dalszy. Człowiek, który doświadczył Tenmei Morashi, sam nie pamięta ujawnionego przeznaczenia. Nie wiem, czy to yōkai sprawiają, że zapomina, czy też jest to rodzaj kary niebios, która zmusza do zapomnienia, bo przecież nienaturalne jest wiedzieć coś, czego nie powinno się wiedzieć. Nie wiem, czy już mówiłem, ale dlaczego ludzie w ogóle mogą poznać Tenmei? W każdej religii i mitologii na świecie mówi się, że ludzie zostali stworzeni przez bogów. Ci bogowie to oczywiście nie jakieś tanie bóstwa powstałe z kultu yōkai, tylko bogowie klasy stwarzającej niebo i ziemię. W mitologii japońskiej ludzie są nazywani potomkami bogów. W innych krajach powstali z oddechu boga, z jego sutka – różnie. Ale ludzie byli częścią boga. Czyli, chociaż w małej ilości, jakościowo ludzie i bogowie są prawie tacy sami. To też jeden z powodów, dla których ludziom znacznie łatwiej jest ćwiczyć duchowo niż zwierzętom. Może dlatego w starych opowieściach mnich, który ćwiczył tylko kilkadziesiąt lat, potrafi zapieczętować yōkai, który starał się przez tysiące lat. Cóż, trochę odbiegłem od tematu, ale dlatego ludzie mogą dokonać Tenmei Morashi. Co więcej, po tym zdarzeniu ta boska część w nich jest przez jakiś czas pobudzona i stają się bardziej wrażliwi na niewidzialne istoty. Siostrzenica Mistrza jest właśnie w takim stanie.
- [591] Wsparcie.
[592] O Tenmei Morashi opowiedziałem tylko to, czego nauczyłem się dawno temu, a nie w obecności Mistrza i jego brata. Mistrz powiedział bratu, że dar widzenia to nie jest wielki problem. Teraz widzi za dużo i jest źle, ale z czasem się uspokoi. Oczywiście, pozostaną pewne skutki uboczne. Słysząc to, brat trochę się uspokoił. Ale problemem jest to, że jej życie mogło zostać znacznie skrócone – kontynuował Mistrz. Brat był zszokowany i zapytał Mistrza, czy da się coś zrobić. Mistrz zamyślił się na chwilę, zrobił trudną minę i powiedział: „Są trzy sposoby”. Znowu to samo. Poczułem się dziwnie.
- [595] Tenmei Morashi jest straszne!
- [596] Coś jak Chūzenji Akihiko?
[597] W sprawach związanych z yōkai istnieje wiele sposobów na odzyskanie życia skróconego przez Tenmei Morashi, ale większość z nich polega na przywołaniu yōkai i poproszeniu go, żeby zapomniał usłyszaną przepowiednię. Mówiłem o ludzkiej żądzy wiedzy – im bardziej człowiek chce zapomnieć, tym bardziej ta wiedza wbija mu się do głowy i sam nie potrafi zapomnieć. Ale z yōkai jest inaczej. Podobno potrafią natychmiast zapomnieć to, co chcą zapomnieć. A to, co chcą pamiętać, pamiętają na zawsze. Dlatego uraza yōkai trwa wiecznie, dopóki sam yōkai się nie pogodzi, a gdy się pogodzi, natychmiast zapomina i sprawa jest zakończona. Podobno zapominają wszystko z przeszłości oprócz ważnych rzeczy. Poproszenie ich o zapomnienie to pierwszy krok. Następnie, nawet jeśli yōkai zapomni, utracone życie samo nie wróci. Trzeba jakoś przywrócić je do pierwotnego stanu. I na koniec, trzeba zapobiec dalszej utracie życia. To też jest dość trudne. Tak jak raz odklejona naklejka łatwiej się odkleja ponownie, tak samo życie zaczyna samoistnie odpływać w większej ilości. Trzeba było coś z tym zrobić.
- [598] Pouczające. Historia jest dobrze ustrukturyzowana.
- [599] Życie się skraca i staje się bardziej podatne na skracanie, czyżby wróżbici byli w naprawdę złej sytuacji?
- [603] Chyba że to poziom proroctwa, to chyba nie jest tak źle. Wróżenie to przecież trafienie lub nie.
- [601] Czy zapobieganie kradzieży staje się trudniejsze w stanie zbliżonym do boskiego?
- [604] Skoro ludzie i bogowie są prawie równi, to czy oznacza to, że ludzie są najważniejsi spośród wszystkich istot żywych? To aroganckie.
[613] >>604 To nie znaczy, że ludzie są najważniejsi. Łatwość ćwiczenia duchowego a ważność to dwie różne rzeczy. Ludzie łatwiej gromadzą zasługi na drodze duchowej, ale przez to łatwiej też rozwija się w nich zło (ma).
- [606] Kiedy pomyślę o życiu krów czy świń, robi mi się smutno. To fakt, że jemy je, ale chciałbym, żeby na poziomie duszy były równe.
- [607] Jeśli przeczytasz modlitwę Rokkon Shōjō Ōharai, jakoś to zrozumiesz. Moje ciało jest~ tą samą duszą co bogowie nieba i ziemi.
[614] Zamyśliłem się i zrobiło się tak późno. Ciąg dalszy jutro. Dobranoc.
- [616] Cieszę się, że mogłem posłuchać po długiej przerwie. Czekam na jutro. Dobranoc.
- [623] Są ludzie, którzy mają prorocze sny, czy to też liczy się jako poznanie Tenmei? Słyszy się, że kilka dni później przeżyli to samo co we śnie…
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 7
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 6
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 5
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 4
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 3
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania? Część 2
-
Pracuję jako łowca yōkai, macie jakieś pytania?