Opowiem wam, jak byłem w innym świecie ~ Ludzie stamtąd mogą polować na nasz świat…

Cześć, tu administrator. Czy wiesz, że w otchłani japońskiego internetu, w jego cichych zakątkach, krążą historie szeptane po kryjomu?

W głębokim mroku anonimowości wciąż przekazywane są liczne dziwne zdarzenia. Tutaj starannie zebraliśmy te tajemnicze opowieści – nieznanego pochodzenia, a jednak dziwnie żywe – które mogą przyprawić o dreszcze, ścisnąć serce, a czasem nawet wywrócić do góry nogami zdrowy rozsądek.

Na pewno znajdziesz tu historie, których nie znałeś/aś. A więc, czy jesteś gotowy/a na czytanie…?

[1] W kwietniu zeszłego roku skończyłem studia i przeprowadziłem się do nowego mieszkania. To taki blok mieszkalny w kształcie litery E, coś jak 回=回=回=. W środku jest dziedziniec, a ja mieszkam na lewym końcu. Tam, gdzie są znaki =, też są mieszkania. Blok ma 6 pięter. Wejście do budynku jest po prawej stronie i tylko stamtąd można wejść i wyjść. Chociaż nazywa się to dziedzińcem, to podłoga i ściany są z betonu, zupełnie bezużyteczne. Z mojego mieszkania są drzwi prowadzące na ten dziedziniec. Z innych mieszkań nie można tam wejść. I właśnie ten dziedziniec jest dziwny. Trudno mi wytłumaczyć, co jest z nim nie tak, ale jak się tam chwilę postoi, to zaczyna się kręcić w głowie i robi się niedobrze.

  • [2] Hmmm.
  • [3] Opowiadaj dalej, szybko proszę.
  • [4] Powinieneś o tym napisać na forum o zjawiskach paranormalnych.

[5] Kiedy się wprowadziłem, rzadko wychodziłem na dziedziniec, więc nic nie zauważyłem. Ale w maju postanowiłem posprzątać mieszkanie. Pojawiło się sporo małych robaków, więc wyszedłem na dziedziniec, żeby rozpylić środek owadobójczy. Kiedy pryskałem, poczułem się słabo, ale na początku pomyślałem, że to przez wdychanie chemikaliów i nie przejąłem się tym. Potem, jakoś w czerwcu, znowu wyszedłem na dziedziniec posprzątać. Wziąłem miotłę i szufelkę, ale ledwo tam wszedłem, a już mi się zakręciło w głowie.

[7] Było gorąco, a powietrze tam stało, więc pomyślałem, że to pewnie od tego. Ale sprzątałem dziedziniec z przerwami. Kiedy wchodziłem na dziedziniec, wszystko wirowało mi przed oczami, ale jak tylko wracałem do mieszkania, od razu mi przechodziło. Ponieważ tak szybko robiło mi się niedobrze i tak szybko mi przechodziło po powrocie do pokoju, zacząłem podejrzewać, że może unoszą się tam jakieś niebezpieczne gazy. Zadzwoniłem do administracji i zapytałem o dziedziniec. Powiedzieli: „Poprzedni lokatorzy nic nie zgłaszali, ale na wszelki wypadek przyjedziemy sprawdzić”. Więc przyjechali i zbadali.

  • [9] Rozumiem.

[10] Przyszedł człowiek z administracji, sprawdził studzienki kanalizacyjne i inne rzeczy, ale nie znalazł niczego nieprawidłowego. Byłem przy tym obecny i wyglądało na to, że tylko mi kręciło się w głowie. Nie było żadnego zapachu, a pracownik administracji nie czuł się źle, więc po prostu pojechał. Potem nadal, za każdym razem, gdy wchodziłem na dziedziniec, kręciło mi się w głowie. Dokładniej mówiąc, działo się tak, gdy wszedłem na dziedziniec i zamknąłem za sobą drzwi oddzielające go od mieszkania. Aż pewnego dnia w październiku, kiedy znowu sprzątałem dziedziniec… Nie było gorąco, a ja czułem się zupełnie dobrze. Ledwo wszedłem na dziedziniec, a już zaczęło mi się kręcić w głowie. O wiele mocniej niż wcześniej.

[12] W momencie, gdy zamknąłem drzwi, całkowicie straciłem orientację, co jest górą, a co dołem, i upadłem. Zrobiło mi się potwornie niedobrze, miałem odruch wymiotny i po prostu turlałem się na boki po ziemi. Widzenie zabarwiło mi się na czerwono-czarno i na moment straciłem przytomność. To był dosłownie moment, jak mrugnięcie okiem, i czerwono-czarne plamy zniknęły. Mdłości też całkowicie ustąpiły. Wstałem, dokończyłem sprzątanie i wróciłem do mieszkania.

alt text
  • [13] Ciekawe.

[15] Po powrocie do mieszkania chciało mi się pić, więc poszedłem do kuchni. Z kuchni widać niebo, i było niesamowicie niebieskie. Takie intensywnie niebieskie. Pomyślałem sobie: Ale dziś piękna pogoda””, skończyłem sprzątać i poszedłem do sklepu spożywczego kupić sobie mangę. Kiedy wyszedłem z budynku i ponownie spojrzałem na niebo, byłem zszokowany. Było nie tylko intensywnie niebieskie, ale trudno to opisać, wydawało się jakieś wyższe. A w powietrzu czuć było zapach. Nie był nieprzyjemny, ale był to zapach, jakiego nigdy wcześniej nie czułem.

[16] Idąc korytarzem bloku w stronę sklepu, minąłem tablicę ogłoszeń rady mieszkańców. Kiedy na nią spojrzałem, poczułem, że coś jest nie tak. Przyjrzałem się bliżej i zobaczyłem, że były tam same bezsensowne teksty. Coś w stylu „A żyć mierzy fi figi z wioski” – po prostu pomieszane japońskie słowa. Wszystkie kartki na tablicy były takie. Nawet plakaty polityków miały twarz jakiegoś polityka (nie znałem go, ale wyglądał normalnie), a pod nią napis typu „pod łóżkiem O oczy Taj wędzić królik” (ten znak po „Taj” wyglądał jakoś tak).

[17] Znowu poczułem się dziwnie, ale mimo wszystko ruszyłem do sklepu. Sklep jest zaraz po drugiej stronie ulicy od bloku. Czekając na światłach przed blokiem, zauważyłem, że coś jest nadal nie tak. Szyld sklepu i szyld kwiaciarni obok bloku też były dziwne. Na kwiaciarni było napisane coś jak „Ya matka I”, a na sklepie „II oko to”. Przechodnie i samochody wyglądały normalnie. W nich nie było nic dziwnego.

[18] Kiedy wszedłem do sklepu, sprzedawca powiedział coś w stylu „Ajodanamārissā”. Podszedłem do półki z książkami i zobaczyłem, że napisy na okładkach też są dziwne. Tak jak na tablicy ogłoszeń, były to losowo zestawione japońskie słowa. Zaczęło robić mi się coraz bardziej straszno i odruchowo wyciągnąłem telefon komórkowy. Nie było zasięgu. E-maile i inne rzeczy w telefonie były nadal napisane normalnym japońskim. Ale oprócz książek, napisy na innych produktach też były niezrozumiałą plątaniną japońskich znaków. Przestraszyłem się jeszcze bardziej i wyszedłem ze sklepu.

alt text

[21] Dziwne. Dziwne. – myślałem, wracając do mieszkania. Włączyłem telewizor, ale nie rozumiałem języka, w którym mówili. Były tam same nieznane programy, żadnych znanych mi celebrytów. Napiłem się jeszcze szklanki wody, żeby się uspokoić. Pomyślałem, że może uderzyłem się w głowę i coś mi się stało, więc postanowiłem pójść do pobliskiej przychodni, do której zwykle chodziłem. Po drodze do przychodni wszystkie napisy nadal były bez sensu. Idąc, myślałem tylko o tym, żeby spotkać kogoś znajomego, z kim mógłbym porozmawiać.

  • [19] I co dalej?
  • [20] Tak na wszelki wypadek zapytam, nie brałeś żadnych dziwnych leków, prawda?

[22] >>20 Nie, nie brałem. Kiedy dotarłem do przychodni, szyld też był bez sensu. Z dużym niepokojem, czy ktokolwiek zrozumie, co mówię, podszedłem do recepcji. I tak jak się spodziewałem, nie mogliśmy się nawzajem zrozumieć. Powiedziałem: „Uderzyłem się w głowę i źle się czuję”, ale recepcjonistka odpowiedziała mi czymś zupełnie niezrozumiałym. Pokazałem jej dowód ubezpieczenia, ale tylko pokręciła głową. Zapytałem: „Nie rozumie pani, co mówię?”, ale nic to nie dało. Mówiła coś pod nosem, a potem zadzwoniła gdzieś. Po chwili wyszedł mężczyzna w białym kitlu i zaczął do mnie mówić, ale kompletnie nie rozumiałem, co mówi.

[24] Mężczyzna wskazał na kanapę w poczekalni i gestami pokazał mi, żebym usiadł. Usiedliśmy razem, ja i ten człowiek w kitlu. Mówił do mnie różne rzeczy, ale ja nic nie rozumiałem, więc pokazywałem mu dowód ubezpieczenia i prawo jazdy. Po chwili przyszło trzech mężczyzn wyglądających jak policjanci. Policjanci i człowiek w kitlu rozmawiali, zerkając na mnie co jakiś czas, a potem policjanci podeszli do mnie. Ukłonili się lekko, a potem wzięli mnie za rękę i delikatnie pociągnęli. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale pomyślałem, że policja jakoś mi pomoże, więc dałem się poprowadzić.

[26] W radiowozie? jakiś wyższy rangą policjant odezwał się do mnie, ale nadal nic nie rozumiałem. Byłem już na skraju płaczu, czułem potworny lęk i niepokój. Wstyd przyznać, ale myślałem o mamie i cały się trząsłem. Ten wyższy rangą policjant wielokrotnie pogłaskał mnie po ramieniu i plecach i powiedział coś łagodnym tonem. Dzięki temu jakoś udało mi się nie rozpłakać ani nie wpaść w panikę i zachować spokój. Dotarliśmy do miejsca wyglądającego jak komisariat policji i zaprowadzono mnie do czegoś w rodzaju pokoju gościnnego? Był przestronny, z kanapą, i od razu podano mi zielony płyn przypominający herbatę i coś do jedzenia.

  • [28] Szybciej, proszę.
  • [25] Proszę, przyspiesz tempo.

[29] >>25 Przepraszam, piszę z pamięci, więc niektóre rzeczy sobie przypominam. Jeśli może być w częściach, to przyspieszę. Kiedy zobaczyłem herbatę i ciastka, poczułem ogromną ochotę, żeby je zjeść. Gestem pokazano mi, że mogę, więc złożyłem ręce w geście podziękowania i napiłem się herbaty. Była trochę gorąca, ale miała smak gdzieś pomiędzy słodkim a słonym. Ciepły napój trochę mnie uspokoił. Sięgnąłem też po ciastka. Były tam coś w rodzaju krakersów ryżowych i małe bułeczki. Ani krakersy, ani bułeczki nie miały dziwnego smaku, były całkiem niezłe. Ludzie z komisariatu byli w pokoju i cały czas mnie obserwowali.

W Japonii przed posiłkiem składa się ręce w geście podziękowania.

  • [30] I co, i co?

[31] Nie mogłem przestać jeść ciastek, ciągle je chrupałem, gdy do pokoju weszło dwóch mężczyzn w garniturach. Stanęli przede mną i wyciągnęli obie ręce, dłońmi w moją stronę. Pokazali mi obie strony dłoni, a potem wyjęli z torby latarkę. Jeden z nich usiadł obok mnie i delikatnie przytrzymał mi ręce. Drugi wskazał na latarkę i skierował jej światło w moje oczy. Patrzyłem w światło, a mężczyzna z latarką rozchylił mi powieki i obserwował reakcję? Zrobili to z oboma oczami, a potem poświecili mi światłem do ust, nosa i uszu.

[32] Kiedy badanie się skończyło, mężczyzna obok mnie puścił moje ręce. Potem zaczęli do mnie mówić. Mężczyzna w garniturze coś powiedział, a potem zrobił pauzę. Wyraźnie zadawał mi pytanie. Ale ja nie rozumiałem języka, więc milczałem. Po każdym pytaniu zaznaczał coś na kartce. Nie wiedziałem, co robić, więc tylko przechylałem głowę. Ale pomyślałem, że może zrozumieją pismo, więc wyciągnąłem telefon. Otworzyłem nową wiadomość i napisałem „Nie rozumiem języka”, a potem pokazałem ekran mężczyźnie siedzącemu naprzeciwko.

  • [33] Hmmm, hmmm.

[34] Mężczyzna w garniturze wyglądał na bardzo zaskoczonego. Ale nadal mówił w tym niezrozumiałym języku do policjantów, pokazując im ekran mojego telefonu. Potem napisał na kartce „Nie rozumiem języka” i wskazał na te słowa długopisem. Skinąłem głową na znak zgody, ale potem zapadła cisza. Po chwili mężczyzna w garniturze, przesuwając palcem po napisie „Nie rozumiem języka”, powiedział powoli: „U-jo-me, ga, wakarimasen”. Odpowiedziałem: „Ko-to-ba, ga, wakarimasen”.

[35] Pożyczyłem długopis, napisałem na kartce „a” i powiedziałem „a”. Mężczyzna w garniturze powiedział „a” i skinął głową. Potem napisałem „こんにちは” (konnichiwa) i powiedziałem „konnichiwa”. Mężczyzna, wskazując palcem na każdy znak, powtórzył: „ko, n, ni, chi, ha”. Następnie napisałem znakami kanji „京都” (Kyoto) i powiedziałem „Kyoto”. Mężczyzna pokręcił głową i powiedział coś w stylu „unta”. Wtedy drugi mężczyzna w garniturze zaczął rozmawiać przez swój telefon.

  • [36] Ciekawi mnie, jak wróciłeś…
  • [37] >>36 Mnie też. Czy to miejsce przypominało Japonię?

[38] >>36 To długa historia, może opowiem tylko fragment o powrocie? Kiedy mężczyzna w garniturze zaczął rozmawiać przez telefon, ten, który ze mną rozmawiał, też zwrócił na niego uwagę i nasza rozmowa? się skończyła. Kiedy skończył rozmawiać przez telefon, zaczął coś mówić, ale nic nie rozumiałem. Obaj mężczyźni w garniturach wyszli. Byłem jeszcze bardziej zdezorientowany. Potem policjant przyniósł kilka zdjęć i rozłożył je na stole. Wszystkie zdjęcia przedstawiały jedzenie. Był udon, donburi, sushi, ale też rzeczy, których nigdy nie widziałem, jak ryż z powtykanymi warzywami. Policjant delikatnie przesunął ręką nad wszystkimi zdjęciami. Zrozumiałem, że mam wybrać jedno, więc wskazałem na donburi.

  • [40] Interesujące.

[41] Powiedział coś w stylu „Unji?”, ale nie zrozumiałem. Wskazałem na zdjęcie donburi i zrobiłem gest jedzenia pałeczkami. Kiwnął głową z szerokim uśmiechem i wyszedł z pokoju. Potem przez jakiś czas zostawili mnie w spokoju. W pokoju było kilku policjantów, ale milczeli. Zastanawiałem się, co robić, ale nic nie mogłem zrobić, więc piłem herbatę i obserwowałem otoczenie. Herbata była dobra i od razu dostałem dolewkę. Kanapa, stół, drzwi – wszystko wyglądało tak samo jak w moim świecie, ale napisy były bez sensu. Na opakowaniu ciastek były litery alfabetu, ale też bez sensu. To nie był angielski.

[42] Kiedy próbowałem wstać, żeby rozejrzeć się dokładniej, policjanci w pokoju otoczyli mnie. Wyglądali na bardzo poważnych, wyraźnie gotowi do działania. Przestraszyłem się i usiadłem grzecznie, rozglądając się na boki. Po chwili wrócił ten sam policjant, który pokazywał mi zdjęcia, niosąc miskę donburi. Były też pałeczki. Gestem zaprosił mnie do jedzenia, więc złożyłem ręce, skłoniłem głowę i zacząłem jeść.

[43] Smakowało jak zwykłe jajeczne donburi. Chyba przez ten cały stres byłem potwornie głodny, bo zjadłem bardzo szybko. Kiedy brzuch się napełnił, poczułem się trochę spokojniejszy. Byłem cały czas spięty, ale poczułem, że mój umysł zaczyna trochę pracować. Kiedy skończyłem jeść, pokazali mi kolejne zdjęcia. Ludzie, krajobrazy, obrazy. Wszystko było mi nieznane i nie wiedziałem, jak reagować. Podawali mi każde zdjęcie do ręki, pokazywali je bliżej, wskazywali na różne fragmenty, ale nie wiedziałem, co mam robić.

[46] Ta wymiana trwała przez jakiś czas, ale chyba uznali, że to bez sensu, bo skończyli. Potem, tak jak przy przewożeniu z przychodni, delikatnie pociągnęli mnie za rękę. Zrozumiałem, że gdzieś idziemy, więc wstałem. Tym razem mnie nie otoczyli, tylko prowadzili za rękę na zewnątrz pokoju. Kiedy wyszliśmy z pokoju, poczułem, że powietrze jest jakieś cięższe. Szliśmy dalej przez komisariat, a wokół mnie zaczęli gromadzić się ludzie wyglądający jak agenci ochrony? Byli bardzo groźni. Zaprowadzono mnie na parking i wsadzono do samochodu. Był czarny i ogromny. Przed i za nim stały inne czarne samochody, które ruszyły razem z nami.

  • [47] Hmmm.
  • [48] Czekam z niecierpliwością.

[49] Siedziałem na środku tylnej kanapy, a po bokach siedzieli policjanci. Znowu byłem spięty i jechaliśmy przez długi czas. Po około godzinie jazdy zrobiłem się senny i po prostu zasnąłem. Kiedy się obudziłem, leżałem w łóżku. Nie w samochodzie, ale w miejscu przypominającym szpital. Było tam wielu lekarzy i pielęgniarek. Kiedy próbowałem się podnieść, poczułem potworny ból głowy i zrobiło mi się strasznie niedobrze.

[50] Lekarz nachylił się nade mną i znowu latarką poświecił mi w oczy, uszy i usta. Każdy, nawet najmniejszy wstrząs powodował rozrywający ból głowy, więc nie chciałem, żeby cokolwiek robili, ale nie mogłem się ruszyć, więc znosiłem to w milczeniu. Kiedy lekarz skończył badanie, zaczął rozmawiać z innymi lekarzami. Potem podszedł inny lekarz i zamiast latarką zaczął dotykać mojej twarzy i głowy, a także wkładać mi do uszu i nosa jakieś metalowe pałeczki. Lekarze byli przeważnie bez wyrazu, ale kiedy rozmawiali, wyglądali na zaniepokojonych. Zaczynałem się irytować i krzyknąłem: „Boli!”. Kiedy to powiedziałem, lekarze bardzo się przestraszyli. Zaraz potem dostałem zastrzyk w ramię i zacząłem tracić przytomność.

[51] Kiedy się ocknąłem, byłem w pokoju z metalowymi ścianami, łóżkiem i toaletą. Nie było okien, książek, telewizora – niczego. Tylko na suficie były cztery kamery monitoringu. Próbowałem wstać, ale ból głowy był tak silny, że nie mogłem. Powoli podniosłem się na łóżku, a wtedy ściana, która wyglądała jak ukryte drzwi bez klamki, otworzyła się i weszła pielęgniarka. Przywiozła na wózku jedzenie, włożyła mi do ucha metalową pałeczkę, zaraz ją wyjęła i wyszła bez słowa. Dostałem chleb, jajko na twardo, sałatkę i sok pomarańczowy, ale wypiłem tylko sok.

  • [52] Trzymam kciuki.

[54] Ból głowy był tak silny, że nie mogłem się ruszyć. Ale nie mogłem też już spać, w ogóle nie byłem senny. Znosząc ból, powoli próbowałem zejść z łóżka. Miałem na sobie coś w rodzaju szpitalnej koszuli, sukienki? i nie miałem bielizny. Kiedy zszedłem z łóżka i próbowałem stanąć, nie mogłem. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, zachwiałem się i upadłem na podłogę. Poczułem przeszywający ból i zemdlałem. Kiedy się ocknąłem, znowu byłem w łóżku.

[55] To powtórzyło się kilka razy, aż w końcu zacząłem wariować? Po prostu poczułem nieodpartą potrzebę krzyczenia. Ból głowy zaczął mi sprawiać jakąś dziwną przyjemność i po prostu krzyczałem na całe gardło leżąc w łóżku. Tarzałem się po łóżku, śmiejąc się, i z całych sił próbowałem rozmawiać z kamerami monitoringu. Śmiech po prostu nie ustawał. A potem nagle zaczynałem tęsknić za moim światem i płakać. Nie wiem, czy regularnie, ale co jakiś czas budziłem się przywiązany pasami do łóżka i wpychany do maszyny przypominającej rezonans magnetyczny.

[60] Szczerze mówiąc, moje zmysły zaczęły wariować. Ból głowy → przyjemność → gorąco/zimno → łaskotanie – tak zmieniały się odczucia w mojej głowie. Gorąco i zimno oznaczało, że głowa była niesamowicie gorąca lub zimna. Za każdym razem, gdy pojawiało się nowe odczucie w głowie, krzyczałem.

  • [62] Niesamowite! Opowiadaj dalej.

[63] Taki stan trwał przez jakiś czas, aż znowu wsadzili mnie do rezonansu. Kiedy rozległ się niski dźwięk „buuuun”, poczułem rozrywający ból głowy, jakby miała mi eksplodować. Napiąłem mięśnie głowy tak mocno, że czułem, jakby oczy miały mi wyskoczyć. Miotałem się, ale pasy mnie trzymały, więc tylko krzyczałem z bólu na całe gardło. Zemdlałem i kiedy się ocknąłem, znowu byłem w łóżku. Ale tym razem moje samopoczucie, moje zmysły wróciły do normy. Ból i dziwne odczucia zniknęły, czułem się normalnie.

[65] Wtedy mogłem już normalnie chodzić po pokoju, więc zacząłem go badać. Nic szczególnego nie znalazłem, ale ściany były miękkie. Nagle w pokoju rozległ się głos mówiący w tym niezrozumiałym języku. Nie brzmiało to jak obelgi, raczej jak wyjaśnienia. Ukryte drzwi otworzyły się i weszli staruszek i staruszka w zwykłych ubraniach. Wyglądali zupełnie normalnie.

[68] Staruszek i staruszka, którzy weszli, nagle uklękli i płacząc, zaczęli mówić w tym niezrozumiałym języku. Ja byłem kompletnie zdezorientowany, a oni płakali, składali ręce i kłaniali się do ziemi. Nie wiedziałem, co robić, więc stałem jak słup soli, gdy staruszka uczepiła się mojej prawej ręki. Zaskoczony, spojrzałem na nią, a ona, płacząc, jeszcze niżej skłoniła głowę, a potem spojrzała na mnie. Ja też ukląkłem, żeby obniżyć pozycję, a wtedy oboje jeszcze niżej przycisnęli głowy do podłogi, kłaniając się. Nie rozumiałem sytuacji ani słów, ale wyglądało na to, że przepraszają.

Dogeza to japońska postawa najwyższego przeproszenia lub prośby, polegająca na klęknięciu bezpośrednio na ziemi, oparciu dłoni i przybliżeniu głowy do podłoża.

  • [69] Straszne.
  • [70] Tajemnicze.
  • [71] Czy to jest to, co nazywają dobrym wątkiem?!

[72] Nie rozumiałem sytuacji, ale zrobiło mi się jakoś przykro, więc wziąłem obie ręce staruszka i uścisnąłem je. Znowu zaczął płakać. Nadal nic nie rozumiałem, gdy nagle otworzyły się ukryte drzwi i strażnik lekko pociągnął ich na zewnątrz. Z ciekawości zajrzałem za ukryte drzwi, ale było tam ciemno i nic nie widziałem. Zaraz potem strażnik przyprowadził dziecko. Było białe, miało na sobie garnitur i krawat, a głowę ogoloną na łyso.

  • [75] Tak ciekawe, że nie mogę spać. Proszę, dokończ to szybko.

[76] Dziecko, chronione przez strażnika, powoli zbliżyło się do mnie. Kiedy było około 50 cm ode mnie, usłyszałem dźwięk „Bon!”. Wraz z dźwiękiem wokół szyi dziecka rozłożyła się metalowa płyta, jak u agamy kołnierzastej. Przestraszyłem się i cofnąłem, ale dziecko nadal powoli się zbliżało. Wyciągnęło powoli prawą rękę. W tym momencie strażnik przycisnął mnie do ziemi i zmusił do pochylenia głowy.

  • [77] Co?! (Zdumienie)
  • [78] Coraz mniej rozumiem tę historię. Wracaj do domu!

[80] Strażnik przytrzymywał mnie od tyłu i mocno naciskał na moją głowę z góry. Dziecko przyłożyło rękę do mojego ucha. Poczułem drżenie. Dziecko wydało mechaniczny głos, coś jak „Ki-i-ha-ki”. Głowę miałem skierowaną w dół, więc nie widziałem dokładnie, co się dzieje, ale czułem łaskotanie i słyszałem szmery, jakby coś wchodziło mi do ucha. Szmery trwały przez chwilę, a potem usłyszałem dźwięk „trzask!” i poczułem przeszywający ból.

alt text
  • [79] >>1 Czy widzisz normalnie nasze słowa?

[85] >>79 Tak, wszystko w porządku. Rozumiem, co piszecie. Wygląda na to, że przebili mi błonę bębenkową, czułem, jakby dotykali części wewnątrz mojej głowy, których normalnie nie da się dotknąć. Z drugiego, prawego ucha słyszałem jakieś szmery. Bolało potwornie, a przede wszystkim byłem przerażony tym, że coś wchodzi mi do ucha. Napinałem całe ciało, ale przybyło więcej strażników i przytrzymali mnie jeszcze mocniej. Krzyczałem, ale oni kontynuowali. Szczerze mówiąc, myślałem, że zaraz umrę.

  • [81] Trafiłem na niesamowity wątek.
  • [82] Czytam uważnie, kontynuuj proszę.
  • [87] Myślałem, że to horror, a to science fiction.

[89] Po prostu znosiłem ból i strach. Wiele razy czułem, że „zaraz umrę”, ale nic nie robiłem. Po chwili nagle w mojej głowie rozległ się dźwięk, coś jak KIKIKIKIKIKIKIKIKIKAKAKAKAKAKAKAKAKA. Dźwięk stawał się coraz wyższy. Po chwili był już tak wysoki, że zaczęła mnie boleć od niego głowa. Ale dźwięk nie ustawał, a dodatkowo poczułem, jakby palce dotykały wnętrza mojej głowy. Uczucie naciskania, szczypania. A potem poczułem, jakby moja głowa została przecięta na pół pośrodku.

[91] Umarłem! – pomyślałem, ale moje ciało nadal było na miejscu. Dźwięk i uczucie palców w głowie zaczęły zanikać. Stopy dziecka cofnęły się, a strażnicy, którzy mnie trzymali, puścili mnie. Opadłem na podłogę. Ręka dziecka była cała we krwi? aż do ramienia. Dotknąłem lewego ucha i, tak jak się spodziewałem, moja ręka też była we krwi. Ukryte drzwi otworzyły się, a dziecko i strażnicy wyszli.

  • [93] Trzymam kciuki.
  • [94] Wspieram.
  • [96] Ludzie, pomóżcie utrzymać wątek przy życiu.
  • [98] Straszne. A to, że styl pisania autora wątku jest trochę dziwny, czyni to jeszcze straszniejszym.

[100] Przepraszam za opóźnienie, jadłem kolację. Potem weszła pielęgniarka ze strażnikiem i wytarła mi krew z ucha. Na uchu była tylko krew, nie krwawiło. Kiedy pielęgniarka skończyła, znowu przyszedł lekarz. Miał coś w rodzaju iPada? albo laptopa.

  • [103] Był kiedyś wątek o kimś, kto potrafił czytać jakieś manuskrypty i też trafił do innego świata, prawda?

[105] Pokazywał mi ekran tego iPada, ale były tam takie same obrazy jak te, które pokazywała policja. Byłem głodny i chciałem odpocząć, ale nie mogłem im tego przekazać, więc reagowałem na lekarza z wyraźnym znużeniem. Po kilku zmianach obrazów pojawiło się zdjęcie mojego bloku mieszkalnego z zewnątrz. Do tej pory były to tylko zdjęcia ludzi, krajobrazów, jakichś wydarzeń, więc nagłe pojawienie się znajomego obrazu mnie zaskoczyło i zareagowałem. Lekarz chyba sprawdził moją reakcję, bo następny obraz pokazywał wejście do mojego mieszkania.

[110] Obrazy pokazywały wnętrze mojego mieszkania. Salon, kuchnię, łazienkę, sypialnię. Sądząc po widoku z okna kuchennego, te obrazy były z naszego świata. Kiedy pokazali wszystkie obrazy, ekran zgasł. Lekarze, widząc, że ekran jest czarny, niektórzy wyglądali na zawiedzionych, inni zaczęli gorączkowo dyskutować.

  • [111] >>1 Może wizualizują twoje wspomnienia i ci je pokazują?
  • [112] Oho, robi się ciekawie.
  • [114] Nie mogę spać przez to…!

[115] W trakcie tej gorącej dyskusji jeden z lekarzy wyjął iPada?. Pozostali lekarze krzyczeli coś w stylu „Przestań!” i próbowali mu go zabrać, co przerodziło się w kłótnię. Strażnicy interweniowali, a potem zaczęli na siebie krzyczeć. Wielokrotnie wskazywali na mnie palcem i coś wykrzykiwali. Ten, na którego krzyczano, też kręcił głową i gestykulował obiema rękami, próbując desperacko coś przekazać.

[120] Dyskusja trwała przez jakiś czas i ostatecznie ten, który wyjął iPada z kieszeni, przegrał i uspokoił się. Koniec końców inny lekarz wyjął iPada i znowu pokazywał mi niezrozumiałe zdjęcia ludzi i krajobrazów. Było tam chyba pięciu lekarzy. Pokazywali mi obrazy na zmianę, ale oprócz tego pierwszego, obrazy były bez sensu. W końcu ten, który przegrał dyskusję i wyjął iPada z kieszeni, z uśmieszkiem na twarzy ponownie go wyjął. Trochę się przestraszyłem, ale spojrzałem na iPada. Pokazał mi ekran z napisem „イ 画ら 桜” (I ga-ra sakura). Byłem zdezorientowany i nie zareagowałem.

[121] Potem znowu, uśmiechając się, zmienił obraz. Tym razem było tam napisane coś w stylu „そ あやややメンかな離” (so ayayayamen kana ri). Nie jestem pewien co do dokładności. Ja znowu nie reagowałem, ale on, uśmiechając się, zmieniał obrazy. Czasami nie mógł się powstrzymać i parskał śmiechem.

  • [122] Trochę mnie to rozbawiło.
  • [123] Ten uśmiechający się lekarz chyba coś zrozumiał.
  • [116] Hej. W końcu udało ci się wrócić?

[124] >>116 Tak, wróciłem. Kiedy się uśmiechał i parskał śmiechem, pozostali lekarze mówili coś w stylu „Przestań!”, klepali go po ramieniu i próbowali siłą odwrócić. Nagle wybuchnął głośnym śmiechem, a obraz na iPadzie zmienił się na zdjęcie dziedzińca. Rozpoznałem dziedziniec i znowu zareagowałem. Poczułem dziwną nostalgię. Widok bloku z zewnątrz, kuchni, sypialni, salonu też powinien budzić nostalgię, ale to właśnie widok dziedzińca mnie poruszył. Lekarz, śmiejąc się głośno, zbliżył iPada do mojej twarzy.

[131] iPad uderzył mnie w twarz, a wtedy strażnicy obezwładnili lekarza. Spośród pięciu lekarzy ten, który jako pierwszy pokazywał mi obrazy, wskazał na ukryte drzwi i coś krzyknął. Lekarz, który pokazał mi zdjęcie dziedzińca, śmiejąc się głośno i krzycząc coś w moim kierunku, został wyprowadzony przez strażników. Pozostali lekarze skłonili przede mną głowy. Ja też skłoniłem głowę. Tak jakoś. Potem lekarze i strażnicy wyszli z pokoju.

  • [132] Ten lekarz ma okropny charakter.
  • [133] Powiedz, ile jeszcze zostało do końca?

[135] Wreszcie zrobiło się cicho, pomyślałem i postanowiłem zasnąć. Ale nie mogłem zasnąć, byłem głodny i spragniony. Wstałem z łóżka i stanąłem przed kamerą monitoringu, robiąc gesty jedzenia pałeczkami i picia wody, ale zostałem zignorowany. Zdenerwowałem się i kopnąłem w ścianę, ale na nic się to zdało. W końcu nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do łóżka. Ale zauważyłem coś w szczelinie między łóżkiem a ramą, która je podtrzymywała.

[143] >>133 Właśnie jestem w pracy. Jeśli praca nie będzie zbyt zajmująca, to może za godzinę skończę. Łóżko miało czarną podstawę i biały materac na górze, ale z tej szczeliny wystawało coś białego, co wyraźnie nie było częścią materaca. Kiedy to zobaczyłem, wyciągnąłem to ze szczeliny. To była kartka papieru. Na kartce było napisane: „zostań tam na zawsze”. Znak zapytania, ale słowa były zrozumiałe. „Zostań tam na zawsze…?”, myślałem, gdy ukryte drzwi gwałtownie się otworzyły.

alt text

[146] Strażnicy wpadli do pokoju z ogromną siłą i obezwładnili mnie. Odruchowo ścisnąłem kartkę w dłoni, ale ich celem była właśnie ta kartka, więc siłą otworzyli mi prawą dłoń. Strażnicy zabrali kartkę i natychmiast wyszli. Bolało mnie od tego, jak mnie przygnietli, a na dodatek zabrali moje jedyne odkrycie, więc byłem naprawdę wściekły, ale nic nie zrobiłem. Postanowiłem pomyśleć nad znaczeniem słów „zostań tam na zawsze”.

[153] Leżałem obrażony i rozmyślałem, gdy pielęgniarka przyniosła jedzenie. Oczywiście ze strażnikiem. To był ten sam, który mnie przygniótł, więc byłem zirytowany, ale mimo to zjadłem łapczywie. Po jedzeniu poczułem, jak krew napływa mi do głowy, ale po chwili zrobiło mi się niedobrze i zasnąłem. Kiedy się ocknąłem, znowu byłem w rezonansie magnetycznym i przechodziłem badania. Słyszałem dźwięk „buuuun”, ale tym razem nie bolało. Jednak tym razem w mojej głowie zaczęły pojawiać się przebłyski, jakby mimo otwartych oczu moje pole widzenia nagle przenosiło się w zupełnie inne miejsce. Tylko na chwilę.

[160] Obrazy z przebłysków były różne – od mojego domu rodzinnego i szkoły podstawowej, czyli starych wspomnień, po nowsze z czasów uniwersytetu, a także zupełnie nieznane obrazy. Kobieta o blond włosach stojąca na pustkowiu, albo ja stojący na krawędzi czarnego krateru i patrzący w dół. Obrazy zmieniały się jeden po drugim. Stopniowo zmiana obrazów przyspieszała, na początku widziałem je tylko przez mgnienie oka przy mruganiu, aż w końcu prawie nic nie widziałem normalnie. Bezsensowne obrazy i moje wspomnienia pojawiały się losowo.

[164] W końcu obrazy pojawiały się tak szybko i nieustannie, że nie wiedziałem już, czy mam otwarte oczy, czy zamknięte. Kiedy oczy zaczęły mnie boleć, straciłem przytomność albo po prostu znalazłem się z powrotem w łóżku. Byłem w łóżku, ale na oczach miałem założone jakieś okulary przypominające tryby i nic nie widziałem. Próbowałem mrugać, ale oczy w ogóle się nie poruszały. Po dotyku pościeli wiedziałem, że wróciłem, ale martwiłem się, czy nie oślepłem.

[166] Od tamtej pory było to ciągłe przeplatanie się ciemności i przebłysków z rezonansu. Treść przebłysków pozostawała taka sama – niezrozumiałe obrazy były niezrozumiałe, ale wśród znanych obrazów pojawiały się też takie, o których już prawie zapomniałem. Ten stan trwał przez jakiś czas, aż pewnego razu, jak zwykle podczas rezonansu, oczy zaczęły mnie boleć i ocknąłem się w łóżku. Ale usłyszałem ten charakterystyczny, głośny śmiech.

[169] Śmiał się głośno, aż się zanosił, i bez końca mówił w tym niezrozumiałym języku. Po barwie głosu wydawało mi się, że jest w tym samym pokoju i porusza się, śmiejąc. Czasami dotykał mojej głowy, ale czułem tylko strach. Nie rozumiałem, co mówi, a w ciemności słyszałem tylko ten śmiech i niezrozumiałe słowa, co było przerażające. Śmiał się przez chwilę, a potem powiedział „Aaa” i przestał się śmiać. A potem szepnął mi do ucha: „zostań tam na zawsze”.

  • [170] Co to jest? Co to jest?
  • [172] „Zostań tam na zawsze” jest zbyt przerażające!

[175] Po szepnięciu „zostań tam na zawsze” wyszedł z pokoju, chichocząc. Zaraz potem budynek się zatrząsł i usłyszałem odgłos eksplozji. Rozległ się alarm, ale nikt nie przyszedł do mojego pokoju. Alarm wył bez przerwy, a po chwili zacząłem czuć zapach dymu. Pomyślałem, że jest źle, ale nic nie widziałem i nie wiedziałem, co robić, więc po prostu zszedłem z łóżka.

  • [178] Czyli rozumiesz do pewnego stopnia nasz język? Skoro potrafisz poprawnie powiedzieć „zostań tam na zawsze”?

[179] Wyciągnąłem ręce przed siebie i ruszyłem w stronę miejsca, gdzie były ukryte drzwi, dotykając ściany. Obmacałem ścianę, ale ukryte drzwi się nie otworzyły. Machałem rękami w stronę, gdzie były kamery, ale bez reakcji. Zapach dymu stawał się coraz gęstszy i pomyślałem, że naprawdę jest źle, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych ukrytych drzwi. Poczułem, że ktoś wszedł do środka. Ten ktoś podniósł mnie i wyniósł z pokoju.

  • [181] Co to jest, jakie straszne… Kontynuuj, proszę.
  • [173] Nie ma opisu toalety, więc to nierealne.

[184] >>173 Toaleta była w pokoju. Przepraszam, jeśli zapomniałem napisać. Wyglądało na to, że niosą mnie na ramionach jak lektykę. Ukryte drzwi były wąskie i trudno było przejść, niosąc mnie, więc uderzyłem głową i nogami. Wtedy przypomniałem sobie słowa „zostań tam na zawsze”. Poza tym pomyślałem, że może lepiej byłoby po prostu nawdychać się dymu i umrzeć. Dlatego celowo rozkładałem ręce i nogi, rzucałem się, żeby utrudnić im przejście przez ukryte drzwi. Słyszałem krzyki, ale nie rozumiałem, co mówią.

[186] Mimo moich starań, żeby nie dać się wynieść przez ukryte drzwi, dwóch albo trzech ludzi przytrzymało mi ręce i nogi i chyba udało im się mnie przenieść. Za ukrytymi drzwiami słychać było krzyki i wrzaski dochodzące z różnych stron. Było gorąco i bardzo dużo dymu. Przycisnęli mi do ust i nosa ręcznik, żebym nie wdychał dymu. Biegli przez chwilę, a potem schodzili po jakichś schodach. Wtedy znowu zatrzęsło się i usłyszałem kolejną eksplozję.

  • [192] Teraz sobie przypomniałem. To przypomina Dziesięć Nocy Sosekiego Natsume.
  • [193] Niespodziewany obrót spraw.

[194] Po eksplozji upadłem na podłogę, co bolało. Podłoga była twarda. Próbowałem uciec, ale znowu mnie złapali i ponieśli. Po zapachu powietrza zorientowałem się, że wyszliśmy na zewnątrz. Byliśmy na zewnątrz, ale nadal biegli. Biegli przez chwilę, a potem nagle się zatrzymali.

[201] Kiedy się zatrzymali, delikatnie postawili mnie na ziemi. Postawili mnie, ale przytrzymali za ramiona i nogi. Co? Co? – myślałem, rozglądając się, gdy przytrzymali mi twarz. Potem, mówiąc coś w tym niezrozumiałym języku, zaczęli dotykać okolic moich oczu, gdzie miałem te okulary-tryby. Wielokrotnie powtarzali „Tamkara! Tamkara!”, ale nie rozumiałem. Zewsząd dochodziły krzyki i odgłosy lania wody, jakby gasili pożar.

[206] W końcu zdjęli mi te okulary, ale nie mogłem otworzyć powiek. Poczułem zimno koło oczu, a potem ból, i oczy się otworzyły. Oślepiające światło bolało, więc natychmiast je zamknąłem, ale przez ułamek sekundy zobaczyłem rękę trzymającą nóż. Powtarzali „Tamkara! Tamkara!”, ale nadal nie rozumiałem. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem trzech zupełnie nieznajomych facetów, którzy przyglądali mi się z troską.

[211] Kiedy otworzyłem oczy, cała trójka zaczęła się strasznie ekscytować. Trzech facetów w ubraniach roboczych skakało z radości. Rozejrzałem się – stałem na czymś w rodzaju asfaltowego parkingu, otoczonym przez budynki. I rzeczywiście, z jednego z budynków unosił się gęsty dym. Jeden z facetów mocno pociągnął mnie za rękę. Był tak silny, że nie mogłem się oprzeć, i w końcu znowu mnie podnieśli i zaczęli biec.

[220] Niesiony, wszedłem do pobliskiego budynku. Budynek przypominał Umeda Sky Building w Osace, a ja byłem chyba w jego środkowej części. Weszliśmy do budynku i od razu wsiedliśmy do windy. Szybko jechaliśmy w górę. Z budynku naprzeciwko unosił się dym, więc im wyżej byliśmy, tym bardziej czułem zapach spalenizny. Kiedy dojechaliśmy na górę, przesiedliśmy się do innej windy, jadącej w dół.

[225] Winda zjechała do podziemi i wyszliśmy na parking. Tam podjechał duży samochód. Miał kształt, jakiego nie widziałem w naszym świecie, z wyjątkowo dużą tylną częścią. Znowu posadzili mnie na środku, tak jak wtedy, gdy przewoziła mnie policja. Samochód ruszył. Wyjechaliśmy na zewnątrz i oddaliliśmy się od płonącego budynku. Z fotela pasażera wychylił się ten lekarz z głośnym śmiechem.

  • [228] Niesamowity rozwój wydarzeń.
  • [229] Ten śmiejący się lekarz wydaje się coś wiedzieć, kim on jest?

[231] Lekarz ze śmiechem odwrócił się do mnie i tym razem uśmiechnął się łagodnie. „Już wszystko w porządku.” – powiedział wyraźnie. Mówił płynnym japońskim. Przez chwilę nie rozumiałem, ale gdy dotarło do mnie znaczenie słów „Już wszystko w porządku”, krzyknąłem: „Łeeeaa!?”. Spojrzałem na facetów siedzących po obu moich stronach, pytając wzrokiem „Co? Co?”, ale oni tylko patrzyli na mnie i nic nie mówili.

alt text

[236] „E, a, rozumiem, pan, słowa?” – chyba coś takiego odpowiedziałem. Szczerze mówiąc, to ja mówiłem dziwnym japońskim. Śmiejący się: „Rozumiesz, co mówię?” Ja: „Tak”. Nie potrafiłem dobrze wymawiać, ale jakoś udało mi się mówić po japońsku. Śmiejący się: „Zaraz, odeślemy, cię, do, twojego, świata, dobrze?” Ja: „Tui”. Chciałem powiedzieć „tak”, ale zapomniałem wymowy.

  • [237] Co to ma być?
  • [238] Jakoś tego nie rozumiem.
  • [239] Moje podekscytowanie nie ma końca, chociaż wcześniej irytował mnie ten śmiejący się lekarz.
  • [241] Możesz wrócić. Niesamowite.
  • [244] Wreszcie nadszedł czas powrotu.

[249] Śmiejący się: „Prefektura Kioto, miasto Kioto, dzielnica XX, ulica XX numer X, budynek XX, mieszkanie, zgadza się?” Śmiejący się mówił powoli i wyraźnie. Odpowiedziałem coś w stylu: „T-tak!”, używając lekko przekręconego japońskiego. Następnie śmiejący się zaczął wyjaśniać coś kierowcy w tym niezrozumiałym języku. Śmiejący się: „Na razie, proszę, napij się”. Dostałem wodę.

[256] Wypiłem wodę jednym haustem. Zapomniałem napisać, że ten śmiejący się to był brodaty facet z kręconymi, długimi, przetłuszczonymi włosami. Samochód jechał z dużą prędkością. Byliśmy chyba w centrum miasta, które wyglądało bardzo podobnie do dzisiejszej Japonii, ale prawie nie było zieleni. Miasto wydawało się tętnić życiem, przypominało upiększoną wersję Osaki. W samochodzie grało radio, ale kompletnie nie rozumiałem, co mówią.

[261] Wyjechaliśmy z miasta i wjechaliśmy na drogę przypominającą autostradę. Śmiejący się powiedział: „Domyślasz się, pewnie, ale, jesteś, teraz, ścigany. Ale, już, powinno, być, dobrze”. Woda i czas spędzony w jadącym samochodzie sprawiły, że przypomniałem sobie sporo japońskiego. Ja: „Jestem ścigany?” Śmiejący się: „Tak, ty, jesteś, teraz,” Ja: „A, może pan już mówić normalnie, wszystko w porządku.”

[263] Śmiejący się: „Wygląda na to, że doszedłeś do siebie.” Wyglądał na ulgę. Ja: „To dlaczego jestem ścigany?” Śmiejący się: „Jak pewnie wiesz, nie jesteś z tego świata, przyszedłeś z innego świata, prawda?” Ja: „E?” Śmiejący się: „Nagle pojawiłeś się w tym świecie, przybywając z tamtego adresu w Kioto lub skądś. Czyż nie?” Ja: „No, nie bardzo rozumiem.”

  • [264] (Wstrzymuje oddech)
  • [265] Ekscytujące.
  • [267] Ekscytujące.
  • [268] Nadrobiłem. Powinienem spać, ale jest tak ciekawe, że nie mogę.

[270] Śmiejący się: „Rozumiesz? Ten świat nie jest tym, w którym byłeś.” Śmiejący się: „Są tu tacy sami ludzie, ale nie rozumieją twojego języka, to trochę inny świat.” Śmiejący się zaczął wyjaśniać różne rzeczy. Powiedział, że nie zna dokładnej przyczyny, ale trafiłem do innego świata. Ponieważ byłem człowiekiem z innego świata, zostałem dokładnie zbadany. Majstrowano przy moim mózgu, ale jakoś udało mu się przywrócić mnie do poprzedniego stanu. Powiedział, że zaraz uciekniemy z powrotem do mojego świata i żebym nigdy więcej nie zbliżał się do miejsca, które mogło być przyczyną mojego przejścia do tego świata.

  • [271] Niesamowita historia.
  • [272] Nadrobiłem. Śmiejący się jest geniuszem, ale przez to pewnie uważany jest za dziwaka przez otoczenie.
  • [274] To, że obiecuje odesłać cię z innego świata, przypomina mi „staruszka z czasoprzestrzeni”, ale to wyraźnie coś innego.

[278] Powiedziałem, że trafiłem do tego świata, gdy wszedłem na dziedziniec mojego bloku. Śmiejący się powiedział: „W takim razie lepiej nie zbliżaj się do tego bloku”. Opowiedziałem też o staruszku i staruszce, którzy płakali przede mną. Śmiejący się powiedział, że prawdopodobnie w jakiś sposób przyczynili się do mojego pojawienia się w tym świecie lub coś w tym rodzaju. Kiedy powiedziałem, że dziecko włożyło mi rękę do ucha, śmiejący się powiedział: „O tym nic nie wiem”. Opowiedział mi też różne inne rzeczy o tym innym świecie.

  • [279] Kim jest ten śmiejący się? Skąd zna nasz język?
  • [281] Nie wydaje się, żeby to był zupełnie inny świat. Skoro śmiejący się mówi po japońsku, to znaczy, że ten język tam istnieje. I pewnie wyjaśni znaczenie „zostań tam na zawsze”, prawda?
  • [286] To, że fragment o dziecku jest tajemnicą, jest super straszne.

[287] Po pierwsze, cywilizacja w tamtym świecie jest nieco bardziej zaawansowana niż w naszym. Ludzie z tamtego świata wiedzą o istnieniu naszego świata. W tamtym świecie od dawna istnieją tzw.亜人 (ajin) – ludzie, którzy rodzą się z pewnymi niezwykłymi cechami. Dziecko w garniturze prawdopodobnie było jednym z nich. Ale ponieważ są izolowani zaraz po urodzeniu, nie ma o nich szczegółowych informacji. Obecnie ludzie z tamtego świata próbują dostać się do naszego świata, tak jak my próbujemy dostać się w kosmos.

  • [292] Chcą tu przybyć.
  • [293] Czyli teoria o końcu świata w 2012 roku oznacza, że to oni nas zniszczą.
  • [294] To chyba coś innego niż deformacje, raczej rodzaj supermocy? > Dziecko
  • [295] Zaczyna robić się strasznie. Jeśli tacy ludzie tu przybędą, na pewno nas zniszczą…

[300] Wyjaśnił mi wiele rzeczy, ale niektórych nie byłem w stanie zrozumieć. Zapytałem śmiejącego się, kim jest i dlaczego zna mój język. Powiedział, że nie może mi tego powiedzieć, ale powie, jeśli zdecyduję się nie wracać do mojego świata. Bez wahania odmówiłem: „Nie, dziękuję”. Śmiejący się powiedział tylko: „Ja też pochodzę z twojego świata”. Samochód jechał autostradą i wjechał do Kioto w tamtym świecie.

  • [301] Niesamowite. Czy w tamtym świecie są jacyś Newtype’owie?
  • [304] Więc to jednak o to chodziło. Teraz rozumiem, dlaczego śmiejący się rozumie japoński i jest miły dla >>1, ale nadal mam pytania. Dlaczego śmiejący się został w tamtym świecie?
  • [306] >>304 A to, że nie można wrócić, jeśli pozna się powód, też jest dziwne.
  • [315] >>306 Jak się nad tym zastanowić, robi się strasznie. > Wyjaśniono mi, dlaczego w ogóle powstała Ziemia. Czy to znaczy, że powstanie planety Ziemia ma jakieś znaczenie? I ludzie z tamtego świata to rozumieją?!

[305] Zjechaliśmy zjazdem Kyoto Minami i wjechaliśmy do Kioto (w tamtym świecie). Napisy na znakach były zupełnie inne, ale podstawowe budynki i geografia były takie same. Kiedy zapytałem dlaczego, wyjaśnił mi coś o tym, jak powstała Ziemia, ale nie do końca zrozumiałem. Śmiejący się kazał mi pokierować ich do mojego bloku, więc wskazywałem drogę. Minęliśmy ten dziwny sklep spożywczy i kwiaciarnię i w końcu dotarliśmy na miejsce.

  • [309] Kropki się połączyły.

[314] Śmiejący się powiedział coś w stylu: „Teraz my odciągniemy twojego odpowiednika z tamtego świata i wyprowadzimy go z mieszkania, a ty w tym czasie wejdź na dziedziniec i zrób to samo, co wtedy, gdy trafiłeś do tego świata”. Śmiejący się i jego ludzie zadzwonili dzwonkiem do moich drzwi, a ja (z tamtego świata) otworzyłem. Włożyli nogę między drzwi a framugę i dość siłowo wypchnęli mnie (z tamtego świata) na zewnątrz. Śmiejący się zostawił mnie (z tamtego świata) pod opieką swoich ludzi i powiedział do mnie: „Szybko!”, po czym wszedł ze mną do środka.

  • [316] W tamtym świecie też jest >>1? Gdybyś na niego wpadł na początku, byłaby panika.
  • [319] W innym świecie też jest >>1.

[320] Wszedłem do środka i ruszyłem w stronę dziedzińca. Jak tylko zamknąłem drzwi łączące dziedziniec z mieszkaniem, poczułem to znajome wirowanie. Kręciło mi się w głowie i czułem mdłości, ale znosiłem to, czekając na powrót do mojego świata. Kiedy się ocknąłem, leżałem na dziedzińcu mojego mieszkania w (chyba) moim świecie. Dla pewności spojrzałem na niebo – nie było już tak intensywnie niebieskie. I było zimno. To było w lutym tego roku.

  • [323] Nawet jeśli to zmyślone, rozwój akcji jest tak ekscytujący, że aż wspaniały.
  • [324] Gdybym ja znalazł się w takiej sytuacji, na pewno bym zwariował.

[330] Miałem na sobie tę szpitalną sukienkę, więc było mi zimno i chciałem wejść do środka, ale drzwi były zamknięte na klucz. W końcu zacząłem krzyczeć „Pomocy!”, aż sąsiad z góry mnie usłyszał i pomógł. Potem trafiłem na policję → do szpitala. Kazali mi wyjaśnić, gdzie byłem i co robiłem, ale nie miałem żadnych dokumentów tożsamości, więc było ciężko. Dopiero niedawno odzyskałem telefon i mogłem napisać.

  • [331] Swoją drogą, to, że tylko oni wiedzą o nas, a my, z gorszą cywilizacją, mielibyśmy chcieć tam iść, brzmi jakby patrzyli na nas z góry, co jest nieprzyjemne.
  • [335] >>331 Wykorzystując swoją siłę, planują nas podporządkować.
  • [336] W każdym razie, autorze wątku, dobra robota! >>331 Może szukają zieleni? Wydaje się, że u nich prawie nie ma natury.
  • [341] >>331 Pomyślałem, że skoro są trochę bardziej zaawansowani, to może chodzi o dominację albo zasoby.
  • [333] Dlaczego >>1 z tamtego świata nie było w domu, kiedy >>1 (nasz) wychodził?
  • [334] >>333 Może akurat wyszedł?

[340] Szczerze mówiąc, śmiejący się surowo zabronił mi o tym mówić, więc nie mogę napisać wszystkiego. Naprawdę, do tej pory boję się tego doświadczenia. A co do tego staruszka i staruszki, nie mam pewności, ale myślę, że to byli właściciele tego bloku. To chyba wszystko.

  • [342] Było ciekawie.
  • [351] Dobra robota. Jeśli to nie jest zmyślone, to trochę chciałbym odwiedzić inny świat.

[355] Swoją drogą, to nie jest zmyślone, to prawda. Jestem wdzięczny śmiejącemu się.

  • [364] >>355 Naprawdę, naprawdę?
  • [357] >>1 Czy nie masz żadnych problemów zdrowotnych? Jakichś powikłań po tym incydencie z dzieckiem?

[376] >>357 W szpitalu mnie zbadali, ale oprócz niedożywienia nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Kiedy spojrzałem w lustro, byłem strasznie chudy.

  • [359] Czyli przez cztery miesiące byłeś uznany za zaginionego?

[383] >>359 Tak, tak było. >>360 Chyba tak, sądząc po słowach śmiejącego się.

  • [360] Czy mógłbyś znowu tam trafić, gdybyś chciał?
  • [369] Czy to jest to, co nazywają kamikakushi (boskie uprowadzenie)?
  • [375] Dobra robota. Po windzie teraz boję się też dziedzińców.
  • [386] Właśnie mi przyszło do głowy. Ludzie z innego świata chcą tu przybyć, prawda? Ale nie rozumieją naszego języka. Czy możliwe, że śmiejący się jest mózgiem tego planu i celowo odesłał >>1? A majstrowanie przy mózgu miało na celu wszczepienie >>1 jakiegoś urządzenia do nauki naszego języka?
  • [388] >>386 Brzmi prawdopodobnie i strasznie.
  • [392] >>386 Skoro śmiejący się mówi, to może po prostu nauczyć innych języka.
  • [387] Czy w tamtym świecie często trafiają się ludzie z naszego świata? Wygląda na to, że jesteś tak traktowany.
  • [389] Dawno nie widziałem tak ekscytującego wątku. Myślałem, że to wątek o staruszku z czasoprzestrzeni, ale nie. Nawet jeśli to zmyślone, to dobry wątek.
  • [400] Zakładając, że to prawda, może są też inni ludzie, którzy potrafią podróżować do innych światów.
  • [403] W każdym razie było ciekawie. Historie o innych światach zawsze są ekscytujące.
  • [441] Gdybym trafił do innego świata, zwariowałbym i nie mógłbym wrócić.
  • [458] Jesienią 2001 roku byłem przeziębiony i miałem dreszcze, więc jechałem linią Seibu Shinjuku do szpitala w Okubo, trzymając się uchwytu. Głowa mnie strasznie bolała, więc zamknąłem oczy i marszczyłem czoło, próbując to znieść. W tym momencie urwał mi się film. Kiedy się ocknąłem, było popołudnie, a otoczenie było mi zupełnie nieznane. Miałem na sobie ubrania, których nigdy nie kupowałem, a włosy, których nigdy nie farbowałem, były brązowe. Wpadłem w panikę i wszedłem do pobliskiej knajpki z ramenem, pytając: „Gdzie ja jestem?”. Okazało się, że jestem niedaleko stacji Fukushima w Osace, a minął prawie rok. Mój telefon komórkowy był inny. W książce adresowej miałem około 10 numerów zapisanych pod pojedynczymi literami, jak „ma” czy „hi”, ale nie było tam numerów moich znajomych ani rodziny. Z jakiegoś powodu te nieznane numery mnie przerażały, więc wrzuciłem telefon do rzeki. Z policji zadzwoniłem do domu. Oni też byli w panice. Zgłoszono moje zaginięcie. W każdym razie wróciłem i do tej pory raz w miesiącu chodzę do psychiatry. Nie mogłem wrócić do poprzedniej pracy, więc teraz pracuję na umowę zlecenie. Jakoś mi się to przypomniało.
  • [461] Zaginiony w Kioto przez cztery miesiące. Czy ktoś może to zweryfikować?
  • [416] Czytałem z zapartym tchem. Dobra robota! Boję się spać sam.
  • URLをコピーしました!

コメントする