Opowiem o przerażającym doświadczeniu, które prześladuje mnie od dzieciństwa

Cześć, tu administrator. Czy wiesz, że w otchłani japońskiego internetu, w jego cichych zakątkach, krążą historie szeptane po kryjomu?

W głębokim mroku anonimowości wciąż przekazywane są liczne dziwne zdarzenia. Tutaj starannie zebraliśmy te tajemnicze opowieści – nieznanego pochodzenia, a jednak dziwnie żywe – które mogą przyprawić o dreszcze, ścisnąć serce, a czasem nawet wywrócić do góry nogami zdrowy rozsądek.

Na pewno znajdziesz tu historie, których nie znałeś/aś. A więc, czy jesteś gotowy/a na czytanie…?

[1] Mój styl pisania jest kiepski i pewnie wyjdzie z tego długa historia, ale jeśli ktoś mimo to chciałby posłuchać. Czy kogoś to interesuje?

  • [2] Proszę, opowiadaj.

[3] Tak dla informacji, mam teraz 27 lat. Niektóre rzeczy z przeszłości pamiętam jak przez mgłę. Szczegółowe opisy mogą być częściowo podkoloryzowane wyobraźnią, więc proszę o wyrozumiałość. Zostało też wiele nierozwiązanych zagadek, więc jeśli ktoś coś zrozumie, będę wdzięczny za podzielenie się tym po przeczytaniu.

[4] Jak napisałem w tytule wątku, to historia, która ciągnie się od czwartej klasy szkoły podstawowej aż do teraz. W tamtym czasie miałem bliskiego przyjaciela i przyjaciółkę, i zawsze trzymaliśmy się razem – na przerwach w szkole i po lekcjach. Nazwijmy ich A-kun i C-na. Wyglupialiśmy się, kłóciliśmy, no wiecie, typowa paczka trojga przyjaciół. Pewnego dnia C-na nie przyszła do szkoły. Od razu pomyślałem, że coś jest nie tak. C-na była okazem zdrowia i nigdy wcześniej nie opuściła ani jednego dnia w szkole.

[5] Ja: „Hej, C-ny dzisiaj nie ma”. A-kun: „Pewnie zjadła za dużo na kolację i rozbolał ją brzuch (śmiech)”. Ja: „(śmiech)”. Nie przejęliśmy się tym zbytnio. Zastanawialiśmy się, czy nie odwiedzić jej po lekcjach, ale uznaliśmy, że na pewno jutro poczuje się lepiej i przyjdzie do szkoły, więc nie poszliśmy. Jednak następnego dnia C-na znowu była nieobecna.

  • [6] Czytam dalej.

[7] Ja: „Hmm, ciekawe, czy nadal źle się czuje”. A-kun: „Może tym razem zjadła coś z podłogi? (śmiech)”. Ja: „(śmiech)”. A-kun jak zwykle obracał to w żart, ale ja miałem złe przeczucie. To przeczucie potwierdziło się podczas porannego spotkania z wychowawcą. Nauczyciel: „Słuchajcie, N (C-na), która jest nieobecna od kilku dni, trafiła do szpitala”. Ja: „Co?”. A-kun: „Że jak?”. Staliśmy obaj jak wryci. Z opowieści nauczyciela wynikało, że C-na nagle zasłabła w domu przed wyjściem do szkoły i zabrała ją karetka. Ustalono, że my dwaj, jako jej najbliżsi przyjaciele, odwiedzimy ją następnego dnia po lekcjach.

Homeroom: W japońskich szkołach czas przed lub po lekcjach, kiedy wychowawca spotyka się z uczniami.

[8] Ja: „Kurczę… co się dzieje?”. A-kun: „Hmm, jak na ból brzucha, to dość gruba sprawa…”. A-kun wciąż próbował żartować, ale ja byłem naprawdę zaniepokojony i zmartwiony. Ja też byłem dość odporny, choć nie tak jak C-na, i szpital kojarzył mi się z czymś naprawdę poważnym. A-kun: „No cóż, jutro ją odwiedzimy i powiemy, żeby szybko wracała do szkoły”. Ja: „Tak”. Następnego dnia razem z A-kunem poszliśmy do szpitala, w którym leżała C-na.

[9] A-kun: „Wow! Ale wielki! O, patrz, pielęgniarka!”. Ja: „Przestań, bo mi wstyd…”. Ignorując podekscytowanego A-kuna, który pierwszy raz był w szpitalu, podszedłem do recepcji zapytać o C-nę. Ja: „Przepraszam, w której sali leży C-na… znaczy N?”. Recepcjonistka: „Proszę chwileczkę… Sala pani N… to numer 203”. Dowiedziawszy się, gdzie jest sala, ruszyliśmy w jej kierunku.

[10] To była duża, czteroosobowa sala. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać C-ny. Ja: „Hmm… O, jest tam! Hej! C-na!”. C-na stała przy oknie i patrzyła na zewnątrz. Usłyszała mój głos i odwróciła się w naszą stronę. C-na: „Och!”. A-kun: „Siema!”. C-na przywitała nas promiennym uśmiechem. Wyglądała normalnie, miała zdrowy kolor twarzy i wydawała się pełna energii.

[11] A-kun: „Co to było z tym zasłabnięciem, ale z ciebie oferma”. Ja: „Wyglądasz dobrze”. C-na: „Ale miałam przygodę! (śmiech) Ale fajnie, że przyszliście!”. A-kun: „No, pomyśleliśmy, że trochę cię podenerwujemy (śmiech)”. Ja: „Gadaliśmy, że pewnie oboje zjedliście coś z podłogi (śmiech)”. C-na: „Co wy wygadujecie! (śmiech)”. Potem świetnie się bawiliśmy, gadając o głupotach, i zanim się obejrzeliśmy, czas odwiedzin minął.

[12] Ja: „O, już tak późno. Dobra, C-na, wpadniemy jeszcze”. A-kun: „Tak, trzymaj się. Kiedy mniej więcej wychodzisz?”. C-na: „Lekarz powiedział, że to nic poważnego, więc myślę, że niedługo”. Ja: „Rozumiem. Wracaj szybko do zdrowia i do szkoły”. A-kun: „Na razie!”. C-na: „Jasne! Dzięki, że przyszliście! Do zobaczenia w szkole!”. W drodze powrotnej ze szpitala. Ja: „Dobrze, że wyglądała tak dobrze”. A-kun: „Ona jest nie do zdarcia (śmiech). Chyba że meteoryt spadnie jej na głowę (śmiech)”. Ja: „Hahahaha (śmiech)”. A-kun: „Fajnie by było, gdyby szybko wróciła do szkoły”. Ja: „Pewnie”.

[13] Minęły trzy dni. C-na nadal nie wyszła ze szpitala. Ja: „Ej, C-na jeszcze nie wyszła?”. A-kun: „Może poślizgnęła się na schodach i przedłużyli jej pobyt? (śmiech)”. Ja: „(śmiech)”. Jednak i tym razem miałem niejasne, złe przeczucie. Minął czwarty dzień, piąty, szósty, minął tydzień. C-na wciąż nie wracała do szkoły.

[14] Ja: „Hmm, C-na mówiła, że to będzie szybko, a tak długo jej nie ma”. A-kun: „Hmm, może zakochała się w lekarzu! Hmmm…”. A-kun jak zwykle próbował to zbagatelizować żartem, ale było widać, że też się martwi. Ja: „Może pójdziemy do niej dzisiaj po szkole?”. A-kun: „Dobry pomysł. Pewnie okaże się, że to jakaś błaha sprawa”. Po lekcjach znowu poszliśmy do szpitala, w którym leżała C-na.

[15] Kiedy weszliśmy do sali, C-na leżała w łóżku. Ja: „Hej! C-na!”. C-na: „Och! Przyszliście!”. A-kun: „Siemka”. C-na jak zwykle posłała nam szeroki uśmiech, ale wydawało mi się, że jej twarz jest bledsza, a oczy zmętniałe. A-kun: „Długie masz te wakacje! (śmiech)”. Ja: „Nadal nie możesz wyjść?”. C-na: „Mówią coś o jakichś badaniach, ale sama nie bardzo wiem, o co chodzi”.

  • [16] Czytam.

[17] A-kun: „Badania głowy? (śmiech)”. C-na: „Ale niegrzeczny! (śmiech)”. Ja: „Czyli jeszcze trochę tu zostaniesz?”. C-na: „Tak, ale mówią, że jak tylko skończą się badania i wszystko będzie w porządku, to od razu wrócę do domu!”. A-kun: „Rozumiem, rozumiem. Nieważne, ale szybko wracaj do szkoły”. C-na: „Tak! Oczywiście! Już nie mogę się doczekać, żebyśmy znowu razem się bawili”. Potem, tak jak ostatnio, pogadaliśmy o głupotach i po jakimś czasie wyszliśmy ze szpitala.

[18] W drodze powrotnej ze szpitala. A-kun: „Niepotrzebnie się martwiliśmy! Wyglądała na bardzo energiczną!”. Ja: „Hmm, ale trochę schudła”. A-kun: „Pewnie szpitalne jedzenie jest niedobre. Ona zawsze jadła dużo słodyczy (śmiech)”. Ja: „Ale wydawała się wesoła, dobrze, że niedługo powinna wrócić”. A-kun: „Tak, jak wróci, nadrobimy ten czas, kiedy nie mogliśmy się z nią bawić, i zabierzemy ją w różne miejsca”. Ja: „Świetny pomysł! I znowu będziemy się kłócić o jakieś głupoty (śmiech)”. A-kun: „Ach, żeby tylko szybko wróciła do szkoły”. Rozmawiając o tym, co będziemy robić, gdy C-na wróci do szkoły, wracaliśmy do domów. Następnego dnia też spędziłem czas z A-kunem, planując powrót C-ny. Pewnie dlatego, że zawsze byliśmy we trójkę, we dwójkę jakoś nie było tak samo. Jednak minęły dwa tygodnie, a C-na nadal nie wróciła do szkoły.

[19] Ja: „Hej… czy ona jeszcze długo…”. A-kun: „…Może jednak coś nie tak z jej głową? Zawsze szybko się denerwowała”. A-kun jak zwykle żartował, ale było widać, że się martwi. Zastanawialiśmy się, czy jej nie odwiedzić, ale ani ja, ani A-kun nie zaproponowaliśmy tego. Myślę, że obaj podświadomie baliśmy się, co by było, gdybyśmy musieli zmierzyć się z okrutną prawdą.

[20] Minęły trzy tygodnie. Ja: „Hej… A-kun”. A-kun: „Hm?”. Ja: „Nie… nic”. A-kun: „Aha…”. Nie, to niemożliwe… żeby to spotkało C-nę… Na pewno niedługo przybiegnie do szkoły, wołając: „Hej! Przepraszam, że tak długo!”. Tak, na pewno tak będzie. Zarówno ja, jak i A-kun żyliśmy z tym nieokreślonym niepokojem, aż w końcu minął ponad miesiąc.

[21] Ja: „A-kun…”. A-kun: „Tak”. Ja: „Myślę, żeby dzisiaj pójść odwiedzić C-nę. Pójdziesz ze mną?”. A-kun: „Właśnie miałem ci to zaproponować”. W końcu zdecydowaliśmy się działać. Z niewytłumaczalnym lękiem ruszyliśmy do szpitala C-ny.

[23] Ja: „Przepraszam… przyszliśmy odwiedzić N”. Recepcjonistka: „Tak, proszę, to sala numer 506”. Ja: „Co? A, tak”. Z jakiegoś powodu przeniesiono ją do innej sali. Razem z A-kunem pojechaliśmy na piąte piętro. Gdy dotarliśmy do drzwi sali, na tabliczce widniało tylko imię C-ny. Wyglądało na to, że to sala jednoosobowa. Weszliśmy do środka. Zasłony były zaciągnięte, a na krześle siedziała jakaś starsza pani.

  • [25] Szybko piszesz, łatwo się czyta.

[26] Ja: „O, to nie jest mama C-ny?”. A-kun: „O, rzeczywiście”. Widzieliśmy mamę C-ny tylko kilka razy, ale wyglądało na to, że nas pamięta. Odwróciła się w naszą stronę i odezwała. Mama C-ny: „Ach, to ty, [Imię Opowiadającego]-kun i A-kun. Przyszliście odwiedzić C-nę?”. Mama C-ny wyglądała na bardzo zmęczoną, miała wielkie sińce pod oczami. Ja: „Tak, czy C-na tu jest?”. Mama C-ny: „Tak, C-na, przyszli twoi przyjaciele”. Mówiąc to, mama C-ny odsunęła zasłonę. Leżała tam C-na, ale jej widok był tak nienaturalny, że aż nas zamurowało.

[27] C-na była cała podłączona do rurek. Jej twarz była wychudzona, wyglądała tak chudo, że zdawało się, iż lada podmuch wiatru mógłby ją porwać. C-na: „Ach… przyszliście”. Ja: „………………”. Byłem tak zszokowany jej wyglądem, że nie mogłem wydusić słowa. A-kun: „O-o rany! A-ale strasznie schudłaś!”. C-na: „Tak, nie mogę jeść tego, co lubię”. A-kun: „N-no, jak wrócisz do szkoły, to znowu najemy się słodyczy do oporu, p-prawda…”. Jak można było się spodziewać, nawet A-kun był wyraźnie speszony jej nienaturalnym wyglądem. Potem rozmawialiśmy o tym, co w szkole, co ostatnio w telewizji, ale niewiele z tego pamiętam.

  • [28] To przykre. Już w tym momencie zaczęły mi napływać łzy do oczu.

[29] Mama C-ny: „Ach, tak, tak”. Mama C-ny, która do tej pory milczała i przysłuchiwała się rozmowie, odezwała się. Mama C-ny: „Czy mogę wam zrobić zdjęcie?”. Ja: „Tak, oczywiście”. A-kun: „Pewnie”. Zastanawiałem się, dlaczego akurat teraz chce robić zdjęcie, ale grzecznie się zgodziliśmy. Mama C-ny: „Dobrze, robię zdjęcie. Uwaga, uśmiech!”. Wszyscy zrobiliśmy znak pokoju, a ona nacisnęła spust migawki. Mama C-ny: „Jak wywołam, to wam dam. C-na, mama ma coś do załatwienia, przyjdę znowu jutro. Dziękuję wam obu, że przyszliście”.

[30] >>28 Ach… powiem od razu… to nie jest wzruszająca historia.

[31] Wyglądało na to, że bardzo się spieszy, bo mama C-ny szybko wyszła z sali. Zostaliśmy we trójkę. Jednak z powodu atmosfery wokół C-ny było jasne, że dalsza rozmowa nie będzie już tak swobodna, więc postanowiliśmy się pożegnać. Ja: „Dobra, my też będziemy już iść”. A-kun: „Tak, trzymaj się”. C-na: „Ach! Czekajcie!”. Ja: „Hm?”. C-na: „Będziecie… zawsze ze mną?”. Ja: „Oczywiście, przecież jesteśmy przyjaciółmi”. A-kun: „Pewnie. Jak wyjdziesz ze szpitala, pójdziemy w różne miejsca!”. C-na: „Tak, dziękuję! Obiecujecie!”. Radość malowała się na całej twarzy C-ny.

[32] Minął tydzień. Pewnego dnia nadszedł ten moment. Podczas porannego spotkania z wychowawcą. Nauczyciel: „Mam bardzo smutną wiadomość. C-na zmarła”. Ja i A-kun: „!!!”. C-na umarła… Rozumiałem znaczenie tych słów, ale mój umysł nie mógł tego pojąć. Nawet widząc ją w takim stanie, w głębi serca musiałem mieć nadzieję, że jednak wróci do szkoły. Nauczyciel: „Jest mi bardzo smutno. Tak bardzo, bardzo smutno”. Nauczyciel mówił dalej, łkając. Wszyscy w klasie płakali. Ale ja, dziwnym trafem, nie mogłem uronić łzy. Niewiele pamiętam z tego, co działo się później, ale razem z A-kunem mieliśmy pójść na pogrzeb C-ny.

[33] Razem z A-kunem spędziliśmy dni do pogrzebu jak cienie, a w dniu ceremonii poszliśmy na pogrzeb C-ny. Naśladując dorosłych, złożyliśmy kadzidło (shōkō) i przywitaliśmy się z mamą C-ny. Mama C-ny: „Naprawdę… C-na zawdzięczała wam tak wiele, [Imię Opowiadającego]-kun i A-kun”. Ja: „Nie… to nic takiego”. A-kun: „………………”. Mama C-ny: „Ach, tak, to zdjęcia, które zrobiłam w szpitalu”. Mama C-ny wyjęła dwa zdjęcia spod żałobnego stroju. Mama C-ny: „Proszę, weźcie je i żyjcie także za C-nę”. W momencie, gdy wziąłem zdjęcie, łzy napłynęły mi do oczu. Ja: „(łkanie)”. A-kun: „…Uuu (jęk)”. A-kun też trochę płakał. Schowaliśmy zdjęcia i wyszliśmy z miejsca ceremonii.

Shōkō: Ceremonia podczas buddyjskiego pogrzebu, w której uczestnicy ofiarowują kadzidło zmarłemu.

alt text
  • [34] Rozpłakałem się.

[35] Śmierć przyjaciółki była dla mnie, dziecka, ogromnym szokiem i przez jakiś czas byłem pogrążony w smutku. Jednak stopniowo wracałem do codzienności. Po około dwóch miesiącach zarówno ja, jak i A-kun znaleźliśmy nowych przyjaciół i wróciliśmy do normalnego życia. Pewnego dnia miałem przerażający sen.

  • [36] Coś paranormalnego? Jeśli to straszna historia, to przestaję czytać, bo nie będę mógł pójść do toalety.

[39] Byłem w miejscu, gdzie powietrze było ciężkie i przygnębiające. Ale nie wiedziałem, gdzie jestem, ani nawet czy moje stopy dotykają ziemi. Wszędzie wokół było czarno i nie widziałem niczego przed sobą. Nie wiedziałem, czy idę, czy stoję w miejscu, ale ruszyłem naprzód. Po chwili poczułem za sobą czyjąś obecność. Odwróciłem się. Tuż za mną stała dziewczyna z opuszczoną głową. Chwila? C-na! To C-na! Charakterystyczne kręcone włosy, buty, które zawsze nosiła. Nie było wątpliwości, to C-na.

  • [40] Dla mnie, który właśnie idzie pod prysznic, to ciężki wątek.

[41] Chciałem ją zawołać, ale z jakiegoś powodu nie mogłem wydobyć głosu, więc próbowałem zwrócić jej uwagę gestami. Dziewczyna, która wyglądała jak C-na, powoli podniosła głowę. Ja: „!!!!!!!!!!!!!!”. W jednej chwili dostałem gęsiej skórki. To bez wątpienia była C-na, ale brakowało jej czegoś, co powinno tam być – oczu.

[42] W miejscach, gdzie powinny być gałki oczne, ziały puste dziury, z których wyzierała ciemność. Co więcej, w jej ustach nie było zębów ani języka, tylko czarna pustka. Ja: „A… a…”. Z powodu tego nienaturalnego widoku nie mogłem się ruszyć. Chciałem uciec, ale byłem jak sparaliżowany, moje ciało zupełnie mnie nie słuchało. C-na: „………………………”. C-na otworzyła usta i coś mówiła, ale zupełnie nie mogłem zrozumieć. Ja: „Co… mówisz?”. Kiedy C-na skończyła coś mówić, nagle chwyciła mnie za ramię. Była przeraźliwie zimna, czułem ten chłód nawet we śnie.

[43] Ja: „C-co robisz! Puść mnie!”. C-na: „………………………”. C-na milczała i próbowała mnie gdzieś zabrać. Zacząłem się desperacko opierać. Ja: „Przestań!”. Może dzięki mojemu desperackiemu oporowi, a może C-na się poddała, ale puściła moje ramię. Ja: „Ha… ha… ha…”. C-na: „………………………”. Ja: „!!!!!!!!!!!!!!”. C-na uśmiechała się. Z twarzą bez oczu i ust, uśmiechała się złowieszczo. W tym momencie się obudziłem.

[44] Obudziłem się o trzeciej w nocy. Natychmiast pobiegłem obudzić mamę i zapłakany rzuciłem się jej w ramiona. Mama delikatnie mnie uspokajała, pewnie myślała, że nadal przeżywam szok po śmierci przyjaciółki. Potem już nie zmrużyłem oka i poszedłem do szkoły.

[45] Ja: „Hej, A-kun, dzień dobry…”. A-kun: „Ach…”. Oczywiście nie byłem w najlepszym nastroju, ale A-kun też wydawał się jakiś przygaszony. Ja: „Coś jesteś bez energii, co się stało?”. A-kun: „………………………”. A-kun, który zwykle tryskał energią, wyraźnie dziwnie się zachowywał. A-kun: „Miałem… sen… sen o C-nie”. Ja: „Co…?”.

[46] Kiedy opowiedział mi szczegóły, okazało się, że sen A-kuna był dokładnie taki sam jak mój. Kiedy mu o tym powiedziałem, A-kun momentalnie zbladł. A-kun: „Co to ma znaczyć?!”. Ja: „S-skąd mam wiedzieć!”. Nie rozumieliśmy, co się dzieje, byliśmy spanikowani. Ale nie mogliśmy nic zrobić. Zarówno ja, jak i A-kun na siłę próbowaliśmy wmówić sobie, że to tylko przypadek, i wyrzucić to z głowy. Chociaż to niemożliwe, żeby dwójka ludzi miała ten sam sen przez przypadek.

[47] Tej nocy znowu miałem ten sen. Dokładnie ten sam. Obudziłem się cały zlany potem i znowu pobiegłem zapłakany do mamy. Mama jak zwykle delikatnie mnie uspokajała, ale to wcale nie poprawiało mi nastroju. Ja: „Co to jest… Co to jest!! Co się dzieje!!!”. Następnego dnia poszedłem do szkoły wyczerpany, ale A-kuna nie było. Słuchałem lekcji, nie rozumiejąc, co się dzieje, i szybko wróciłem do domu. Po powrocie do domu siedziałem bez celu, gapiąc się w przestrzeń.

[48] Ja: „Boję się… zasnąć”. Dwa dni z rzędu miałem ten sam sen, więc trzeci dzień z rzędu też był możliwy. Ja: „Co robić… Co mam zrobić……………… Już wiem!!!”. Nagle coś przyszło mi do głowy. Ja: „Mogę spać z mamą!”. W tamtym czasie byłem strasznym maminsynkiem i przy każdej okazji biegłem do mamy z płaczem. Byłem pewien, że nawet jeśli znowu będę miał ten straszny sen, mama na pewno coś poradzi! Wierzyłem w to bezgranicznie. Ja: „Mamo”. Mama: „Hm?”. Ja: „Śpijmy dzisiaj razem”. Mama: „Dobrze”. W duchu zrobiłem gest zwycięstwa.

[49] Tej nocy położyłem się do łóżka z mamą i zasnąłem w błogim poczuciu bezpieczeństwa. Byłem pewien, że teraz wszystko będzie dobrze, niczym się nie martwiłem. Jednak tej nocy znowu miałem sen. Dokładnie ten sam koszmar. Jedyna różnica była taka, że obudziłem się nie w pokoju, w którym spałem z mamą, ale w swoim własnym pokoju.

[50] Ja: „A-ale… dlaczego…”. Pobiegłem pędem do pokoju mamy. Mama spała, jakby nic się nie stało. Znowu ją obudziłem i zacząłem wypytywać. Ja: „Mamo!! Dlaczego przeniosłaś mnie do mojego pokoju, kiedy spałem?”. Mama: „Co?”. Odpowiedziała zaspanym głosem. Ja: „Przeniosłaś mnie do mojego pokoju, jak spałem! To okropne!!”. Mama: „Co ty wygadujesz? Obudziłeś się nagle w środku nocy i sam wróciłeś do swojego pokoju”. Ja: „Co…?”. Mama: „Wołałam cię, ale nic nie odpowiadałeś, pewnie lunatykowałeś”. Ja: „………………”.

[51] Oszołomiony wróciłem do swojego pokoju. Spojrzałem na zegarek, była trzecia w nocy. Ja: „Dlaczego… dlaczego”. W takiej sytuacji nie było mowy o ponownym zaśnięciu. Nie zmrużyłem oka do rana i poszedłem do szkoły. Lekcje przesiedziałem jak na szpilkach, a po lekcjach podszedłem do A-kuna.

[52] A-kun: „Hej…”. Ja: „Ach…”. A-kun: „Wczoraj źle się czułem i nie było mnie w szkole, ale…”. Ja: „Tak”. A-kun: „Od tamtej pory mam go już drugi dzień z rzędu… sen o C-nie”. Ja: „Co? Ty też, A-kun…?”. A-kun: „A co, ty też?”. Ja: „Tak”. A-kun: „………………”. Co robić? Złapaliśmy się za głowy.

  • [53] Rozumiem, >>1 był bliski zabrania na tamtą stronę… Cóż, decyzja, żeby nie iść, była słuszna. C-chan była samotna i chciała cię wciągnąć. Powinieneś odwiedzić jej grób.

[54] Ja: „C-na… czy ona chce nam coś przekazać?”. A-kun: „Co?”. Ja: „We śnie C-na coś mówi, prawda?”. A-kun: „Tak, ale nie wiem co”. Ja: „Z ruchu jej ust…”. Desperacko próbowałem sobie przypomnieć, jak C-na poruszała ustami we śnie. „Zi”, „mno”, „sa”, „mo”, „tno”, „przyjdź”, „zi”, „mno”, „sa”, „mo”, „tno”, „przyjdź”.

[55] Ja: „………………”. A-kun: „Zrozumiałeś coś?”. Ja: „Zimno… Samotno… Przyjdź”. A-kun: „………………”. Ja: „Chce nas zabrać ze sobą…?”. Zmarła C-na chce nas zabrać ze sobą… Na samą myśl dostałem gęsiej skórki.

[56] Postanowiłem poszukać jakiejś nowej wskazówki, żeby przerwać ten koszmar. Ja: „A tak, zdjęcie”. A-kun: „Co?”. Ja: „To zdjęcie, które zrobiliśmy razem: ja, ty i C-na”. A-kun: „Ach, no i co z nim?”. Ja: „Popatrzmy na nie”. A-kun: „Chcesz znaleźć jakąś wskazówkę?”. Ja: „Tak, może coś się wyjaśni”. Zawsze nosiłem to zdjęcie ze sobą. Wyjąłem je z plecaka i przyjrzałem mu się.

[57] Ja: „Hmm………………… !!!!!!!!!!!!!!!!!!”. A-kun: „Co się stało? ………………… !!!!!!!!!!!!!!!!!!”. Zaniemówiłem. A-kun, widząc moją reakcję, też spojrzał na zdjęcie i zaniemówił. Na zdjęciu ja i A-kun robiliśmy znak pokoju w stronę mamy C-ny, a pośrodku stała C-na. Ale C-na nie miała oczu. Dokładnie tak samo jak we śnie.

[58] A-kun: „Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!”. A-kun wyrwał mi zdjęcie i podarł je na strzępy. Ja: „H-hej!! Co ty robisz!!!”. A-kun: „Ha… ha… ha…”. A-kun: „Co to ma być!! Nic nie rozumiem!!”. Ja: „Aaaaa…”. Kolejne dziwne zjawiska, byliśmy na skraju szaleństwa.

[59] ???: „Przepraszam…” Ja i A-kun: „Łaa!”. Nagle ktoś odezwał się za naszymi plecami, aż podskoczyliśmy. Odwróciliśmy się. To była D-ko, koleżanka z klasy. D-ko była typową cichą, mroczną dziewczyną, nie miała żadnych przyjaciół, a na przerwach znikała gdzieś, zamiast rozmawiać z innymi.

[60] Ja: „C-co?”. D-ko: „Poczułam… przerażającą aurę”. Ja: „Co?”. D-ko: „Stamtąd”. D-ko wskazała na podarte na strzępy zdjęcie. Ja: „…Wiesz coś o tym?”. D-ko: „Niedługo… przyjdzie tutaj”.

[61] Ja: „Co!? Co to znaczy!?”. Przyjdzie? Że niby przyjdzie nas zabrać…? A-kun: „Dlaczego! Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi C-ny!”. D-ko: „Ona trafiła do piekła”.

[62] Ja i A-kun: „………………”. Ja: „T-to co mamy robić!?”. D-ko: „Nic nie możecie zrobić”. Ja i A-kun: „Co…”. D-ko: „Jej pragnienie, by kogoś wciągnąć, jest zbyt silne, nic na to nie poradzicie”.

[63] Ja: „To niemożliwe…”. Czy pozostało nam tylko czekać, aż C-na pojawi się w naszym świecie i nas zabierze…? D-ko: „Proszę…”. D-ko wyjęła coś z kieszeni i podała nam. Ja: „Co to jest?”. Dostaliśmy malutki amulet (omamori). D-ko: „Nie sądzę, żeby coś takiego mogło was ochronić, ale”. Ja: „D-dziękuję”. A-kun: „………………”. D-ko: „To zbyt przerażająca aura, myślę, że to nie wystarczy na długo”. Powiedziawszy to, D-ko wyszła z klasy.

Omamori: Mały, woreczkowaty talizman sprzedawany w japońskich świątyniach shinto i buddyjskich, mający chronić przed złem i przynosić szczęście.

alt text

[64] A-kun pobiegł za D-ko, która wyszła z klasy, ale jej już nie było na korytarzu. Ja: „Kim ona była?”. A-kun: „Nie wiem…”. D-ko, która nagle się pojawiła i dała nam amulety. Ten amulet był malutki, mieścił się w jednej trzeciej mojej dłoni. A-kun: „Czy coś takiego nas ochroni…”. Ja: „Nie wiem, ale musimy w to wierzyć”. Chwytaliśmy się brzytwy, ale wierzyłem w moc tego amuletu i położyłem go pod poduszką przed snem. Jednak tej nocy znowu miałem sen.

  • [65] Straszne, ale i smutne.

[66] Ale treść różniła się od poprzednich snów. Kiedy się zorientowałem, C-na stała już przede mną i patrzyła na mnie. Nie miała oczu, więc nie mogłem odczytać jej wyrazu twarzy, ale atmosfera była wyraźnie inna niż dotychczas. C-na: „………………”. C-na coś mówiła. C-na: „…nie”. C-na: „Nie wyba, czę”. Ja: „!!!!!!!!!!!!!!”. W tym momencie obudziłem się ze snu.

[67] Ja: „Ha… ha…… ha…… Co?”. Spojrzałem na amulet pod poduszką. Na amulecie pojawiło się małe zadrapanie. Od tamtej pory, przez resztę szkoły podstawowej, C-na nie pojawiała się już w moich snach. Oczywiście, nie muszę dodawać, że zawsze zabierałem amulet ze sobą, gdy nocowałem poza domem.

[68] Kolejne wydarzenia miały miejsce dopiero, gdy byłem w liceum. Jeśli kogoś interesuje ta nieudolnie napisana historia, mogę kontynuować.

  • [69] Interesuje.
  • [70] Przestań… nie, proszę, kontynuuj.
  • [71] Czytam, czekam na ادامه.

[72] Dobrze, poczekajcie chwilę.

  • [73] Straszne.

[74] Przepraszam, że musieliście czekać. Kontynuuję.

[75] Potem, w gimnazjum, nic się nie działo i spokojnie zdałem do liceum. Straciłem kontakt z A-kunem, a D-ko wyprowadziła się gdzieś w piątej klasie. Życie w liceum było całkiem udane – miałem pierwszą dziewczynę, pierwsze doświadczenia. Cień na to życie padł wiosną w drugiej klasie liceum.

[76] Dziewczyna: „Hej, hej, słyszałeś plotkę o Kanako-san? Pisze się ‘Ka’ od ‘dodawać’, ‘Na’ od ‘Nara’ i ‘Ko’ od ‘dziecko’”. Ja: „Hę? Co to takiego?”. Dziewczyna: „We śnie pojawia się dziewczyna o imieniu Kanako-san i próbuje cię zabrać do świata zmarłych. Mówi ciągle ‘samotno, samotno’ i ciągnie cię za rękę”. Ja: „Hmm”. Dziewczyna: „Ona nie ma oczu ani zębów, tylko czarne dziury!”. Ja: „U…”. Przez chwilę pomyślałem, że może chodzi o C-nę, ale C-na nie miała na imię Kanako. Dziewczyna: „A jak będziesz się ciągle opierać, to przyjdzie do naszego świata i zabierze cię siłą!”. Ja: „Głupia historyjka”. Dziewczyna: „O, nie wierzysz!”. Ja: „To pewnie jakaś zwykła plotka”. Uznałem, że to jedna z wielu miejskich legend i nie przejąłem się tym.

[77] Pewnego dnia przyjaciel A: „Hej, miałem sen o Kanako-san…”. Ja: „Co?”. Okazało się, że mój przyjaciel miał sen o Kanako-san, o którym wcześniej opowiadała mi dziewczyna. Ja: „Nie przejmuj się, pewnie po prostu usłyszałeś straszną historię i dlatego ci się przyśniła”. Ten przyjaciel A był naprawdę w porządku, ale strasznie strachliwy. Przyjaciel A: „N-naprawdę?”. Ja: „Pewnie, nie myśl o tym za dużo”. Przyjaciel: „Aha…”. Jednak, szczerze mówiąc, coś mnie w tym zaniepokoiło.

  • [78] Serio, to straszne. Pogadajmy o czymś innym.

[79] Tej nocy rozmyślałem o tej plotce. Sen, którego nie miałem od lat, od czasów podstawówki, a teraz krąży plotka o śnie o identycznej treści. Nie wiedziałem, czy to prawda, ale przyjaciel twierdził, że naprawdę go miał. Ja: „Zaraz! Amulet!!”. Sprawdziłem amulet, który zawsze trzymałem pod poduszką. Ja: „……… Co?”. Amulet rzeczywiście tam był. Ale nie przypominał już amuletu. Był rozerwany na dwie części, jakby ktoś go siłą rozerwał, i pokryty czerwoną cieczą. Zbladłem jak ściana i odrzuciłem amulet. Ja: „J-jak to”. Tej nocy nie zmrużyłem oka.

[80] Następnego dnia poszedłem do szkoły, czując się jak żywy trup. Na przerwie, wciąż w szoku po wczorajszej nocy, złapałem się za głowę. Dlaczego amulet był w takim stanie? W gimnazjum nic się nie działo, dlaczego teraz? Czy to ma związek z plotką o Kanako-san? Pytania się mnożyły.

[81] Kolega z klasy A: „Słyszałeś plotkę o Kanako-san?”. Kolega z klasy B: „Słyszałem, słyszałem!”. Na chwilę zamarłem, ale przysłuchałem się rozmowie kolegów. Kolega z klasy A: „Mówią, że zabiera ludzi, a A-san z klasy B powiedziała, że miała ten sen, i od tamtej pory nie przychodzi do szkoły!”. Kolega z klasy B: „Straszne!!”. Ja: „Czy możecie mi opowiedzieć tę historię?”. Kolega z klasy A: „Eee?”. Byli zaskoczeni moim nagłym pojawieniem się, ale nie mogłem przepuścić okazji. Kolega z klasy A: „Ale ty chyba nie wierzysz w takie rzeczy?”. Ja: „Nie, ale wiesz, trochę mnie to zaciekawiło”. Kolega z klasy A: „Hmm, no dobra”. W ten sposób dowiedziałem się więcej o plotce o Kanako-san. W skrócie wyglądało to tak:

[82] 1. Nazywa się Kanako-san. 2. Pojawia się we śnie osoby, która usłyszała plotkę. 3. To dziewczyna w wieku gimnazjalnym lub licealnym. 4. Ma długie, czarne włosy, nosi koszulę w kratę i spódnicę. 5. Nie ma gałek ocznych, tylko czarne dziury, nie ma też zębów ani języka. 6. Chwyta za rękę i próbuje zabrać ze sobą. 7. Jeśli sen powtarza się przez kilka dni, pojawia się w rzeczywistości, by zabrać ofiarę.

  • [83] Otworzyłem to przed snem, a to jakiś okultystyczny wątek.

[84] …Hmm? Coś mi nie pasowało. Porównałem to ze snem, który miałem. Punkty 5 i 6 dokładnie pasowały do mojego snu. Ale punkty 1, 2, 3 i 4 były dziwne.

[90] Po pierwsze, C-na nie miała na imię Kanako. Co więcej, jej wygląd – kręcone włosy – zupełnie nie pasował do opisu. Nawet jeśli sen o Kanako-san był taki sam jak mój, to C-na chciała zabrać mnie i A-kuna, więc dlaczego miałaby pojawiać się w snach innych ludzi? Poza tym, dziewczyna w wieku gimnazjalnym… C-na zmarła w czwartej klasie podstawówki, więc mało prawdopodobne, żeby pomylono ją z gimnazjalistką, a tym bardziej licealistką. Hmm, im więcej o tym myślałem, tym mniej rozumiałem. W głowie miałem pełno znaków zapytania.

[91] Ja: „Dlaczego mówi się o niej plotka jako o Kanako-san?”. Zapytałem wprost. Kolega z klasy: „Nie wiem, może dziewczyna ze snu nazywa się Kanako?”. Ja: „Hmm”.

[92] Chociaż było wiele różnic w porównaniu ze snem o C-nie, niektóre elementy były identyczne. Dziewczyna bez oczu, języka i zębów, która ciągnie za rękę… Czy to tylko zbieg okoliczności? A do tego ten rozerwany amulet… Nie, im więcej o tym myślę, tym bardziej się gubię. Z głową pełną pytań wróciłem do domu. Tej nocy obawiałem się, że skoro nie mam już amuletu, znowu będę miał sen, ale nic takiego się nie stało.

[93] Od tamtej pory minęło trochę czasu bez żadnych incydentów. Nie miałem już snów o C-nie i panował spokój. Chociaż plotka o Kanako-san nadal krążyła… Pewnego dnia przyjaciel A przestał przychodzić do szkoły. Pomyślałem „niemożliwe…”, ale bez dowodów nie mogłem wyciągać pochopnych wniosków. Ignorując moje obawy, koledzy z klasy plotkowali na całego.

[94] Kolega z klasy A: „Na pewno zabrała go Kanako-san!”. Kolega z klasy B: „Przecież mówił, że miał ten sen!”. Trochę irytowała mnie bezmyślność kolegów, ale rzeczywiście martwiłem się o przyjaciela A. Ja: „Trzeba to sprawdzić”.

[95] Jednak nie byliśmy na tyle blisko, żebym znał jego numer telefonu czy adres e-mail, więc najpierw postanowiłem porozmawiać z kolegą z klasy, który był blisko z A. Ja: „Hej, ostatnio nie widziałem A, jest chory czy coś?”. Kolega z klasy C: „Też nie wiem, nie odpisuje na maile i nie odbiera telefonu”. Ja: „Rozumiem, dzięki”.

[96] Najszybciej będzie zapytać wychowawcę. Ja: „Panie profesorze, dlaczego A ostatnio nie chodzi do szkoły?”. Nauczyciel: „Hmm, sprawy rodzinne”. Ja: „Sprawy rodzinne?”. Nauczyciel: „Tak, pewnie wróci, jak się uspokoi”. Ja: „Rozumiem”. Mimo tych słów, czułem, że coś jest nie tak.

[97] Postanowiłem pójść bezpośrednio do domu A i zapytać. Sam nie wiem, dlaczego aż tak się zaangażowałem. Ale ta plotka bardzo mnie niepokoiła.

  • [98] O rany, przeczytałem to. Nic mi nie będzie, prawda?

[99] To tutaj… Następnego dnia dostałem adres od kolegi z klasy i po lekcjach poszedłem do domu A. Dom A nie był daleko od szkoły, znajdował się w zwyczajnej dzielnicy mieszkalnej. Był to dom jednorodzinny, ale dość stary, miejscami popękany. Ja: „Ciekawe, czy A jest w domu. Nawet jeśli jest, to co mam powiedzieć?”. Wpaść tak nagle, to trochę niegrzeczne… Myśląc o tym, nacisnąłem dzwonek do drzwi.

  • [100] Tak ciekawe, że nie mogę zasnąć. Spokojnie.

[101] … … Nikt nie odpowiadał. Ja: „Nikogo nie ma?”. Naciskałem dzwonek jeszcze kilka razy, ale nikt nie wychodził. Spojrzałem w górę na dom. Ja: „Hm?”. Przy oknie stała kobieta. Dlaczego nie otwiera, skoro tyle dzwoniłem? Patrzyłem na nią przez chwilę, a ona odwróciła się w moją stronę.

[102] Ja: „U…”. Przez matowe szkło nie widziałem jej wyraźnie, ale w momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem niewytłumaczalny chłód. Ja: „Co?”. Po tym, jak nasze spojrzenia się spotkały, kobieta z jakiegoś powodu wyciągnęła ręce i przycisnęła twarz oraz ramiona do szyby. Dłonie i ramiona, przyklejone płasko do szyby.

[103] Ja: „P-przepraszam za najście!!”. Ten widok był tak upiorny, że krzyknąłem, chociaż nikt nie mógł mnie usłyszeć, i uciekłem stamtąd jak najszybciej. Co to było… Przerażające. Siostra A czy może młodsza siostra? Dlaczego nie otworzyła, mimo że tyle dzwoniłem? Chociaż, może i lepiej, że taka upiorna osoba nie wyszła…

[104] Następnego dnia, zaciekawiony, postanowiłem zapytać kolegę z klasy. Ja: „Hej, czy A miał siostrę, starszą lub młodszą?”. Kolega z klasy C: „Nie, on chyba był jedynakiem”. Ja: „N-naprawdę?”. Cóż, istniała jeszcze możliwość, że to matka, choć niewielka… Minęło kilka dni, ale A nadal nie pojawiał się w szkole.

[105] Pewnego wieczoru poczułem lekki głód i postanowiłem pojechać rowerem do sklepu spożywczego. Było już dość późno w nocy, ale sklep był blisko, więc się nie przejmowałem. Jadąc beztrosko rowerem w kierunku sklepu, usłyszałem za sobą głośne wołanie.

[106] ???: „Hej ty tam!! Zatrzymaj się!!!”. Ja: „Co?”. Odwróciłem się. To był policjant na rowerze. Zatrzymałem się i czekałem, aż podjedzie. Policjant wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Kurczę… Pewnie będzie zły, że wyszedłem w nocy.

  • [107] Dla tych, co używają 2chmate, przerażające jest też to, że nick >>1 to Shiina.

[109] Policjant: „Nie wolno jeździć we dwójkę, i to z taką prędkością!!”. Ja: „Co?”. Policjant: „A ta dziewczyna z tyłu… chwila?”. Ja: „Ale ja nie jadę z nikim”. Policjant: „Niemożliwe! Widziałem dziewczynę, która trzymała się ciebie z tyłu”.

  • [110] >>107 Przypadek (śmiech). Powiedz, że to przypadek…

[111] Poczułem nagły dreszcz… To niemożliwe. Ale policjant mówił poważnie. Policjant: „P-pomyliłem się…? Nie, ale na pewno widziałem”. Policjant mamrotał coś pod nosem, a ja byłem przerażony. Policjant: „W k-każdym razie, staraj się nie wychodzić w nocy!”. Potem dostałem lekką reprymendę i kazano mi wracać do domu.

[113] Co za złośliwy żart. Pewnie chciał mnie nastraszyć, żebym nie wychodził w nocy! Na pewno tak! ……………… Ale moje serce wcale nie było spokojne. Coś we mnie krzyczało: „Uwaga, niebezpieczeństwo!”. Coś zdecydowanie działo się wokół mnie.

[114] Przepraszam, padam ze zmęczenia. Czy mogę napisać resztę jutro wieczorem?

  • [115] O, okej… (; ・д・´)…przełyka ślinę…(・д´・ ;)
  • [116] O rany, aż mnie ciarki przeszły…
  • [117] Dzięki. Czekam.
  • [118] Hej, idioto, nie śpij! Jak zaśniesz, będzie źle!

[120] Kiedy opowiem wszystko, zrozumiecie, ale z pewnych powodów prawie nie mogę spać. Postaram się napisać jak najszybciej, może znowu w środku nocy. Będę wdzięczny, jeśli ktoś, kto nadal jest zainteresowany, będzie podtrzymywał wątek.

  • [122] Dzięki. Co dalej, straszne.
  • [123] Dawno nie było tak strasznego wątku.
  • [125] >>1 Dzięki. Czekam z niecierpliwością~.
  • [126] Właśnie nadrobiłem. Zbyt straszne, nie mogę zasnąć.
  • [127] Ciekawi mnie to. Poczekam.
  • [129] Podtrzymuję.
  • [133] Straszne.
  • [136] Jak się zastanowić, my też usłyszeliśmy tę plotkę, więc może we śnie pojawi się ta…
  • [138] To chyba nie koniec… prawda?
  • [145] Nadrobiłem, podtrzymuję.
  • [147] Pewnie ściema, ale dam się nabrać.
  • [150] Nie mogę się doczekać ادامهu. Wracaj szybko.
  • [167] >>1 Masz niezły talent do pisania.
  • [170] Nadrobiłem. Szybciej, szybciej, szybciej!!!!!
  • [171] Przeczytałem. Zastanowiło mnie coś. Czy amulet cały czas trzymałeś pod poduszką? Od gimnazjum? Ani razu go nie sprawdzałeś przez ten czas? Czy zmienił się w ciągu kilku dni?

[181] Wróciłem na chwilę. Dziękuję, że czytacie moje nieudolne wypociny. Dziękuję też tym, którzy twierdzą, że to ściema, a jednak czytają. Muszę zaraz znowu wyjść, więc ادامه będzie około 23:00. Do zobaczenia później. >>171 Jak napisałem, zabierałem go ze sobą, gdy nocowałem poza domem, więc sprawdzałem go. Ale ponieważ od dłuższego czasu nie miałem snów, nie przyglądałem mu się dokładnie.

  • [173] Podtrzymuję.
  • [175] Obudziłem się~. Nie miałem snów, podtrzymuję.
  • [182] Czekam na ادامه.
  • [184] Jak otworzyłem ten wątek, to mi się telefon rozładował \(^Д^)/
  • [193] Dlaczego C-na trafiła do piekła? Podtrzymuję.
  • [195] >>193 Mówiąc językiem okultystycznym, może podczas choroby dała się oszukać demonowi i zawarła pakt.
  • [196] Zbyt straszne, aż się zaśmiałem.
  • [203] Czy to nie przez to, że odpowiedziałeś „tak” na pytanie C-ny „Będziecie zawsze ze mną?”… Chociaż nie było innego wyjścia. Albo może >>1 założył ten wątek, żeby rozprzestrzeniać klątwę?
  • [205] >>203 Myślę, że to nie to. Prawdopodobnie przyczyną jest Kanako-san.
  • [208] >>205 Kanako → C-na… Czyli Kanako istniała już wcześniej.
  • [210] >>208 C-na wciągnięta przez Kanako-san. Pozostają tylko fragmenty wspomnień, świadomości już nie ma. C-na nie pamięta niczego z przeszłości. Pamięta tylko obietnicę złożoną >>1 i A-kunowi na pytanie „Będziecie zawsze ze mną?” i ich odpowiedź „Tak!”.
  • [209] Jeśli C-na naprawdę trafiła do piekła, to czy możliwe, że jej matka, wiedząc o tym, chciała pociągnąć za sobą >>1 i resztę, robiąc to zdjęcie…… Nie, to chyba niemożliwe.
  • [218] Ciekawi mnie związek między Kanako a szpitalem, w którym leżała Shiina (C-na).
  • [226] Nie miałem snu. Moja teoria, podsumowując: C-na ciężko zachorowała. Zawarła pakt z demonem? • W zamian straciła oczy i usta. • Zrobiono zdjęcie, by rozprzestrzeniać klątwę. • Mama była wspólniczką. Po pewnym czasie (czyli w liceum) klątwa zaczyna działać. • Znajomy przestaje chodzić do szkoły. • Poszedłeś do jego domu i była tam dziwna kobieta (szukała >>1, bo podarł zdjęcie?). ← Jesteśmy tutaj. ~~~ A-kun niedługo zostanie zabrany? Następny jest >>1, więc rozprzestrzenia tę historię, żeby tego uniknąć? Żartuję. To by było zbyt tanie.
  • [227] Przewiduję powrót D-ko.
  • [233] Podtrzymuję.
  • [242] Podtrzymuję~.
  • [250] Jeszcze nie ma…

[251] Bardzo przepraszam za spóźnienie.

  • [252] Czekaliśmy!
  • [254] Nie mogę się doczekać.
  • [256] Jest!!!!!
  • [257] Wspieram.

[255] Dziękuję wszystkim, którzy podtrzymywali wątek. Przeskoczyło sporo postów, ale to ادامه od >>113.

[259] Po lekcjach siedziałem z głową w dłoniach. Niewytłumaczalne zjawiska, które można już nazwać zjawiskami paranormalnymi, następowały jedno po drugim. I jeszcze sprawa A. Należało założyć, że coś mu się stało. Nawet jeśli to były sprawy rodzinne, to dziwne, że nie wysłał ani jednego maila do przyjaciół. A do tego ten upiorny dom…

[261] ???: „O czym tak mamroczesz?”. Ja: „Łaa!! A, to ty, [Imię Dziewczyny]”. Dziewczyna: „Ehehe, przestraszyłam cię?”. Byłem zaskoczony jej nagłym pojawieniem się. Okazało się, że stała tam i obserwowała, jak mamroczę coś do siebie nad biurkiem. Co za wstrętny zwyczaj…

[262] Ja: „Ach, tak!”. Postanowiłem poprosić ją o pomoc. Dziewczyna: „Hm?”. Ja: „Opowiadałaś mi kiedyś o plotce o Kanako-san. Chciałbym, żebyś poszukała kogoś, kto wie o niej coś więcej”. Dziewczyna: „Eee, dlaczego? Wydawało się, że w ogóle cię to nie interesuje”. Ja: „No, wiesz, różne sprawy”. Dziewczyna: „Dobra! Poszukam”. Ja: „Dzięki”. Moja dziewczyna miała wielu znajomych. Może dzięki temu zdobędę jakieś nowe informacje.

  • [263] Nadrobiłem! Zbyt straszne, nie mogę zasnąć (śmiech).
  • [264] Serce mi wali (^_^)

[265] Sam też zacząłem działać. Od następnego dnia pytałem różnych ludzi, w tym kolegów z klasy, o tę plotkę, ale bez większych rezultatów. Rozmawiałem ze wszystkimi znajomymi w szkole, ale jedyne, co uzyskałem, to informacje typu „słyszałem tę plotkę”. Słyszałem też historie w stylu „XX z klasy Y zniknęła” albo „YY podobno miał ten sen”, ale były one zbyt mało wiarygodne.

[267] W tej beznadziejnej sytuacji znajomy przedstawił mi pewną osobę. Chłopaka z innej szkoły o imieniu D-kun. Podobno należał do kółka badań nad zjawiskami paranormalnymi. Kółko w mojej szkole wydawało jakieś dziwne gazetki i broszury, i miałem wrażenie, że lepiej się do nich nie zbliżać, ale nie miałem wyboru. A do tego z innej szkoły… No cóż, trudno.

[268] Poprosiłem znajomego o umówienie spotkania i obiecałem odwiedzić kółko D-kuna po lekcjach. Następnego dnia po lekcjach poszedłem do szkoły D-kuna. Jego szkoła nie była daleko od mojej, wystarczyło podjechać pociągiem. Ja: „………………”. Stanąłem przed bramą szkoły i zaparło mi dech w piersiach. Co za ogromna szkoła… W porównaniu z moją była gigantyczna. W szkole D-kuna można było chodzić w cywilnych ubraniach, więc wszedłem bez wzbudzania podejrzeń.

  • [269] O, już jest. Ciekawi mnie zasięg tej plotki.

[271] Zgodnie z wyglądem zewnętrznym, wnętrze szkoły również było bardzo przestronne. Ja: „Czy jest tu coś w rodzaju budynku kółek zainteresowań?”. Zupełnie nie wiedziałem, gdzie iść, więc zaczepiłem przechodzącego ucznia. Ja: „Przepraszam, gdzie jest kółko badań nad zjawiskami paranormalnymi?”. Uczeń: „Tam, ale… chcesz do czegoś takiego dołączyć?”. Ja: „Co?”. Uczeń: „Lepiej sobie odpuść, tam są sami dziwacy”. Ja: „Aha…”. Pomyślałem, że to trochę przesadzone uprzedzenia… W każdym razie ruszyłem we wskazanym kierunku.

[272] Ja: „To tutaj…”. Znalazłem tabliczkę z napisem „Kółko Badań nad Zjawiskami Paranormalnymi” i wszedłem do środka. Ja: „Przepraszam, czy jest D-kun?”. ???: „Hm?”. W pokoju był tylko jeden chłopak, chudy jak szczapa, który odpowiedział. Wyglądał na typowego otaku.

[273] D-kun: „To ja jestem D-kun. O co chodzi? Chcesz się zapisać?”. Ja: „E, nie, to nie to. Przyszedłem z polecenia [Imię Znajomego]”. D-kun: „Ach! Słyszałem o tym! Podobno masz jakąś ciekawą historię?”. Nie chciałem, żeby traktował to jak rozrywkę, ale…

[275] Opowiedziałem D-kunowi o plotce krążącej w mojej szkole. D-kun słuchał, kiwając głową. Kiedy skończyłem, odezwał się. D-kun: „To rzeczywiście interesująca historia”. Ja: „Ach, tak pan uważa?”. D-kun: „To tylko moja hipoteza, ale Kanako-san mogła być prawdziwą osobą”.

[277] Ja: „Co!?”. Kanako-san była prawdziwą osobą… Co to znaczy? D-kun: „Pozwól, że opowiem ci po kolei, co o tym myślę… Czy znasz podobne historie o Kashima-san albo Hikiko-san?”. Ja: „Nie, nie znam”. D-kun: „W tych miejskich legendach występują postacie Kashima Reiko i Mori Himeko. Czy porównując je z Kanako-san, zauważasz coś?”.

[280] Ja: „Hmm”. Zastanowiłem się. Ja: „Mam wrażenie, że imię Kanako-san brzmi bardziej realistycznie”. D-kun: „Tak, dokładnie. Oczywiście to nie jedyny powód, ale o tym później… A, usiądź, proszę”. D-kun wskazał mi krzesło. Usiadłem i czekałem na dalszą część opowieści.

  • [282] Tyle dialogów, że brzmi to trochę nierealnie…

[283] Ach, zapomniałem wspomnieć. W dialogach postaci, zwłaszcza z D-kunem, zachowałem najważniejsze punkty, ale wiele szczegółów pamiętam jak przez mgłę, bo to było dawno temu. Proszę o wyrozumiałość.

[285] D-kun: „Tak jak powiedziałeś, w porównaniu z Kashima Reiko czy Mori Himeko, to imię brzmi bardziej prawdopodobnie. Co więcej, interesujące jest to, że tytuł plotki jest przekazywany w formie zapisu kanji, a nie katakany”. Ja: „To znaczy?”. D-kun: „Plotki ciągle ewoluują. Tytuł ‘Kanako-san’ nie ma zbyt dużego uderzenia, prawda? Oznacza to, że istnieje możliwość, iż jest to wersja sprzed czyjejś modyfikacji. A ja zwróciłem uwagę na pewien aspekt tej plotki”. Ja: „Jaki aspekt?”. D-kun: „Sposób radzenia sobie z nią”. Ja: „Sposób radzenia sobie?”.

[287] D-kun: „Tak. Zazwyczaj w miejskich legendach, w których spotyka się jakieś zjawisko paranormalne, istnieje jakiś ustalony sposób radzenia sobie. W przypadku Kashima-san trzeba poprawnie odpowiedzieć na pytanie. W przypadku Hikiko-san trzeba naśladować dręczycieli. Do tego dochodzą też Kuchisake-onna, Aka Manto, Akai Chanchanko itp.”. Ja: „Aha…”. D-kun: „Czyli chodzi o to”. Widząc, że nie do końca rozumiem, D-kun zaczął mi to tłumaczyć, rysując na kartce.

[288] Powstanie plotki → Rozprzestrzenienie się w małej społeczności → Wstępne ukształtowanie → Rozprzestrzenienie się na zewnątrz → Wyodrębnienie interesujących elementów → Ostateczne ukształtowanie plotki

[291] D-kun: „Początkowe rozprzestrzenienie się w małej społeczności wynika z psychologicznego aspektu – łatwiej jest opowiadać historie, które można by wyśmiać, osobom, z którymi czujemy się swobodnie. Plotka stopniowo nabiera kształtu i po wstępnym ukształtowaniu rozprzestrzenia się na zewnątrz. A plotka, która wyruszyła w świat, jest modyfikowana przez ludzi o bujnej wyobraźni. Na końcu następuje ostateczne ukształtowanie plotki”. Ja: „Mhm, mhm”. D-kun: „Ważne jest, kiedy powstaje sposób radzenia sobie. Załóżmy, że masz skrajną fobię. Co zrobisz, gdy usłyszysz plotkę?”. Ja: „Hmm… Zapytam, jak można się uratować”.

[292] D-kun: „Tak, dokładnie. Celem miejskich legend typu ‘spotkanie zjawiska paranormalnego’ jest wzbudzenie strachu. A jeśli nie ma sposobu radzenia sobie, ludzie desperacko będą pytać o sposób na ratunek. Wtedy na pewno pojawią się osoby, które chcą zyskać przewagę. To też ludzka psychologia”. Ja: „Psychologia?”. D-kun: „Wielu ludzi ma potrzebę wyróżniania się. Jeśli w sytuacji, gdy nie ma żadnego sposobu radzenia sobie, pojawi się ktoś, kto twierdzi, że go zna, ludzie będą go słuchać, prawda?”. Ja: „Rzeczywiście”.

[293] D-kun: „Czyli powstawanie sposobów radzenia sobie wynika z ludzkiej potrzeby dominacji, wyróżniania się, bycia w centrum uwagi. Jak już wspomniałem, wiele osób boi się takich historii, a jednocześnie wiele osób ma potrzebę wyróżniania się… Czyli”. Ja: „Skoro nie ma ustalonego sposobu radzenia sobie… to znaczy, że plotka o Kanako-san powstała niedawno?”. D-kun: „Świetnie! Może dołączysz do kółka badań nad zjawiskami paranormalnymi? Nawet jeśli jesteś z innej szkoły, serdecznie cię zapraszamy!”. Ja: „Nie, dziękuję”. Zignorowałem zaproszenie D-kuna i zadałem mu pytanie, które mnie nurtowało.

  • [294] Kto rozpuścił tę plotkę?

[295] Ja: „Dlaczego pomyślał pan, że Kanako-san jest prawdziwą osobą?”. D-kun: „Zwróciłem uwagę na fragment: długie, czarne włosy, koszula w kratę i spódnica”. Ja: „To znaczy?”. D-kun: „Nie poczułeś żadnej niezgodności?”. Ja: „Hmm”. Zastanowiłem się chwilę i powiedziałem szczerze, co myślę.

[296] Ja: „Wydaje mi się, że ten fragment jest niepotrzebny…”. D-kun: „Zgadza się. Jak na miejską legendę mającą na celu wzbudzenie strachu, ten fragment wyraźnie odstaje. A mimo że legenda jest niedokończona, tylko ten fragment jest dziwnie szczegółowy. Oczywiście, ten fragment prawdopodobnie zostanie wyeliminowany, gdy plotka rozejdzie się szerzej”. Ja: „Mhm, mhm”. D-kun: „W przeciwieństwie do innych części, nie pełni on funkcji wzbudzania strachu. Jest to wczesna, niedokończona plotka, a mimo to ten fragment jest nienaturalnie szczegółowy. Oznacza to, że opis: długie, czarne włosy, koszula w kratę i spódnica, prawdopodobnie odnosi się do czegoś rzeczywistego. Biorąc pod uwagę również realistyczne imię Kanako-san, naturalne jest założenie, że istnieje rzeczywisty pierwowzór”. Ja: „Rozumiem…”. Nie na darmo należał do kółka badań nad zjawiskami paranormalnymi. Teoria D-kuna była przekonująca.

[297] Ja: „Czy da się ustalić, skąd pochodzi ta plotka?”. D-kun: „Mniej więcej się domyślam”. Ja: „Co? Naprawdę?”. Byłem zdumiony pewnością siebie D-kuna. D-kun: „Z twojej szkoły”. Ja: „Z mojej szkoły?”.

  • [298] Czytam!

[300] D-kun: „Jak już wspomniałem, tego typu miejskie legendy zwykle kształtują się w pewnym stopniu w małej społeczności, zanim rozejdą się na zewnątrz. Poza tym, w porównaniu z podobnymi legendami, brakuje jej szczegółowej struktury. Mimo to, nawet w niedokończonej formie, rozprzestrzeniła się w twojej szkole. Czyli…”. D-kun zrobił dramatyczną pauzę, po czym oznajmił. D-kun: „Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Kanako-san ma rzeczywisty pierwowzór, plotka powstała niedawno, a jej źródłem jest twoja szkoła”. Ja: „Ooo…”. Byłem pod ogromnym wrażeniem logicznego rozumowania D-kuna.

[301] Wynikało z tego, że aby odkryć prawdę o plotce, powinienem przeprowadzić dochodzenie głównie w szkole. Powinienem sprawdzić, czy jest tam osoba o imieniu Kanako-san i czy ostatnio wydarzyło się coś szczególnego. Postanowiłem to zbadać. Podziękowałem uprzejmie D-kunowi i opuściłem pokój kółka.

[302] Najpierw poprosiłem dziewczynę, żeby przeprowadziła wywiad głównie w szkole, a sam zacząłem szukać osoby o imieniu Kanako w szkole. Było to jednak trudne, bo nie mogłem chodzić od klasy do klasy, a nawet jeśli ktoś taki był, imiona mogły być zapisane inaczej, np. „可南子” (Kanako) lub „香夏子” (Kanako), i nie znalazłem nikogo o pasującym imieniu. W tym czasie wydarzyło się coś dziwnego.

[304] W środku nocy obudziłem się, poczułem potrzebę pójścia do toalety. Załatwiłem się i wróciłem do pokoju. Wtedy zauważyłem coś dziwnego. Ja: „Zimno…”. W porównaniu z tym, jak było przed wyjściem z pokoju, temperatura wyraźnie spadła. Tego dnia było ciepło, ale tylko w tym pokoju panował chłód, jakby był odizolowany od reszty.

  • [306] Jak w „Szóstym zmyśle”…

[307] Ja: „Co to jest…”. Choć mnie to zaniepokoiło, wślizgnąłem się do łóżka. Jednak gdy przypadkiem spojrzałem w stronę okna, zamarłem z przerażenia. Do okna… przyklejona była ta sama kobieta, którą widziałem przy domu A.

  • [308] Łaaaaaaaaa!! Straszne!! Co robić, nie mogę wyjść z pokoju (śmiech).
  • [309] Nie zasłoniłeś zasłon? (śmiech).
  • [313] >>309 Może jest w środku (śmiech).
  • [310] Iiii! Nie mogę iść do toalety.

[311] Ja: „A…”. Nie mogłem wydobyć głosu, byłem jak sparaliżowany. Łup!!!!!! Łup!!!!!! Łup!!!!!! Ja: „!!!!!!!!!!!!!!”. Kobieta zaczęła walić w okno jak szalona.

[317] Ja: „P-proszę, zniknij!!”. Zamknąłem oczy i zacząłem się gorączkowo modlić w myślach. Łup…! Łup…! … Czy moje modlitwy zostały wysłuchane, czy nie, dźwięki ustały. Otworzyłem oczy, kobiety już nie było. Byłem tak przerażony, że nakryłem się kołdrą po samą głowę i drżałem aż do rana.

[320] Może już nie mam czasu… Desperacko próbowałem zebrać informacje. Ja: „Dowiedziałaś się czegoś?”. Dziewczyna: „Hmm, nic szczególnego. A, tak właściwie”. Ja: „Hm?”. Dziewczyna: „Ja też miałam ten sen o Kanako-san”.

[325] Ja: „Co…”. Dziewczyna: „Nie martw się tak, nic mi nie będzie!”. Ja: „………………”. Ona była optymistką, ale ja byłem przerażony.

[327] Szukałem jak oszalały, osoby związanej z tą plotką. W tym czasie dziewczyna w końcu znalazła kogoś, kto znał szczegóły plotki. Dziewczyna: „Podobno jest absolwent, który wie więcej o tej plotce”. Poprosiłem ją, żeby umówiła mnie na spotkanie z tą osobą. Udało się.

[328] Ja: „To tutaj…”. Umówiliśmy się w kawiarni niedaleko szkoły. O piątej po południu. Wszedłem do środka i zacząłem szukać wskazanego stolika. Było prawie pusto. Ja: „Sofa w prawym rogu… A, to tam”. Usiadłem przy stoliku i czekałem na umówioną osobę.

[329] Ja: „Nie przychodzi…”. Minęło dziesięć, dwadzieścia minut. Może mnie wystawił? Kiedy zaczęły mnie nachodzić takie myśli, ???: „Przepraszam za spóźnienie”.

[330] Ja: „A”. Odwróciłem się na dźwięk głosu. Stał tam mężczyzna. ???: „To pan chciał dowiedzieć się więcej o tej plotce?”. Ja: „Tak, nazywam się [Imię Opowiadającego]”. ???: „Jestem E-kun”. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie. Był średniej budowy ciała, wyglądał dorośle, miał regularne rysy twarzy, ale jego mina była ponura. Ja: „Słyszałem, że wie pan dużo o tej plotce”. E-kun: „Kanako… to moja dziewczyna”.

  • [332] C-co… co on powiedział?!

[333] Ja: „Co?”. Te niespodziewane słowa kompletnie mnie zaskoczyły. E-kun: „Była moją dziewczyną… to chyba bardziej precyzyjne określenie”. Ja: „Przepraszam… ale czy”. Chciałem zapytać, czy się rozstali, ale nie mogłem się na to zdobyć. E-kun: „Nie, ona zniknęła. Nagle”. Ja: „Zniknęła?”. E-kun: „Tak, kilka miesięcy temu. Jak kamień w wodę”.

  • [334] Nowy zwrot akcji.

[336] Z jego opowieści wynikało, że Kanako-san zaginęła kilka miesięcy temu. Nie odbierała telefonów, a gdy poszedł do akademika, w którym mieszkała, zarządca powiedział mu tylko, że od dawna nie wracała. E-kun: „Chciałbym, żebyś to zobaczył”. E-kun wyjął z torby zeszyt. E-kun: „To pamiętnik Kanako. Przeczytaj, proszę”. Trochę się wahałem przed czytaniem czyjegoś pamiętnika, ale postanowiłem to zrobić.

[338] [Data] Ach! Nuda!! A do tego zapalenie wyrostka i szpital, naprawdę nie mam szczęścia… Z nudów zacznę pisać pamiętnik!! Wyglądało na to, że Kanako-san zaczęła pisać ten pamiętnik podczas pobytu w szpitalu z powodu zapalenia wyrostka.

[340] [Data] Dzisiaj poznałam fajnego chłopca!! Ma taki piękny uśmiech!! Ale jak pytałam o imię albo wiek, odpowiadał tylko „nie wiem”. Dziwny trochę. Dlatego postanowiłam nazywać go XX-chan!!

[341] [Data] XX-chan to dziecko, które samo z siebie nic nie mówi. Ale ciągle powtarza „samotno, samotno”. Nigdy nie widziałam, żeby odwiedzali go rodzice. Biedactwo. Zapytał mnie: „Siostrzyczko, będziesz ze mną?”. Odpowiedziałam: „Oczywiście!”. Wyglądał na szczęśliwego.

[342] Dalej pamiętnik zawierał luźne zapiski. Że szpitalne jedzenie jest niedobre, że E przyszedł w odwiedziny, że bała się operacji. W końcu pojawiła się data wypisu ze szpitala. [Data] Dzisiaj wychodzę! Koniec z nudnym życiem w szpitalu!! Chciałam jeszcze spotkać XX-chana na koniec, ale się nie udało. Tak w ogóle, skoro on zawsze przychodził do mnie, to nawet nie wiem, w której sali leżał. Mam nadzieję, że szybko wyjdzie ze szpitala. Dalej opisywała swoje życie po wyjściu ze szpitala.

[343] [Data] Miałam strasznie przerażający sen. XX-chan bez oczu próbował mnie zabrać. Mówił „samotno, samotno” i ciągnął mnie za sobą. Straszne.

[344] [Data] Codziennie śni mi się XX-chan. Boję się. [Data] Boję się zasnąć, znowu pojawi się XX-chan we śnie. [Data] XX-chan stał przed lustrem. [Data] Gdziekolwiek pójdę, XX-chan idzie za mną. Pomocy. Na tym pamiętnik się urywał.

[345] Ja: „………………”. Po przeczytaniu zaniemówiłem, nie mogłem wyrazić słowami tego, co czułem. Ja: „…Dlaczego, ta, Kanako-san pojawiała się we śnie?”. Wypowiedziałem na głos pytanie, które mnie nurtowało. E-kun: „Nie wiem, ale ja też miałem ten sen”. Ja: „Pan też, E-kun?”. E-kun: „Tak. Kanako już pojawia się w rzeczywistości”. Ja: „W-właściwie ja też!!”. Opowiedziałem mu wszystko, co mi się przydarzyło. O A, o osobie podobnej do Kanako-san, która pojawiła się w rzeczywistości. Ja: „Czy jest jakiś sposób, żeby to powstrzymać?”. E-kun: „………………”.

alt text
  • [346] To samo co z C-ną…

[347] Widząc milczącego E-kuna, nie mogłem ukryć rozczarowania. E-kun: „To już koniec”. Ja: „Co?”. E-kun: „………………”. Powiedział to i wstał od stolika. Zatrzymałem go. Ja: „Proszę poczekać!”. E-kun: „Nie trzeba mnie zatrzymywać. I jeszcze jedno…”. Ja: „Co?”. E-kun: „Nie rozumiem tylko jednego… dlaczego ty, skoro nie miałeś tego snu”. Zostawiwszy te słowa i pieniądze również za moją kawę, odszedł.

[348] Ja: „………………”. Zostałem sam, przez chwilę siedziałem oszołomiony. Od tamtej pory osoba podobna do Kanako-san już się przede mną nie pojawiała. Plotka o Kanako-san ucichła i po jakimś czasie nikt już o niej nie mówił. A nadal nie wrócił do szkoły, a z E-kunem, nawet przez moją dziewczynę, nie udało się nawiązać kontaktu. Podobno zerwał wszelkie kontakty.

[349] Pewnego dnia zadzwonił do mnie ktoś niespodziewany. A-kun.

[350] A-kun: „Hej”. Ja: „A-kun! Kopę lat!”. A-kun: „Tak”. Ja: „Co tak nagle dzwonisz?”. A-kun: „………………”. Ja: „Hm? Co jest?”. A-kun: „Pamiętasz C-nę?”. Ja: „Oczywiście”. A-kun: „Czy zdarzyło ci się coś dziwnego?”. Ja: „U… tak, zdarzyło się. Nie wiem, czy to ma związek z C-ną”. A-kun: „Opowiedz mi”. Opowiedziałem A-kunowi szczegółowo całą tę historię.

[352] A-kun: „………………”. Ja: „Co? Co się stało?”. A-kun: „Rozumiem…”. Ja: „Co? O co chodzi?”. A-kun: „Nie, nic. Na razie”. Powiedziawszy to, A-kun gwałtownie się rozłączył. O co mu chodziło…?

[353] Kolejne wydarzenia miały miejsce dopiero na studiach. Zrobiło się długo. Jeśli kogoś to jeszcze interesuje, napiszę dalej. Następna część będzie ostatnią, ale myślę, że zakończenie będzie bardzo urwane i pełne niedomówień. Treść też może być nieprzyjemna, ale jeśli mimo to chcecie, to napiszę.

  • [354] Straciłeś kontakt z A-kunem w gimnazjum, tak? Ale nie wyprowadził się ani nic, nie mieszkaliście daleko od siebie?

[357] >>354 Nie mieszkaliśmy daleko. Ale przestaliśmy się zupełnie spotykać.

  • [361] >>357 Ach, rozumiem, dzięki. No tak, czasem się nie widuje ludzi, nawet jak się nie ma zamiaru (śmiech).
  • [355] Nieważne, kontynuuj.
  • [356] >>1 Dzięki, czytam.
  • [358] Pisz dalej.
  • [362] Skoro zaszedłem tak daleko, chcę zobaczyć koniec.
  • [363] Napisz do końca. Nawet jeśli nikt inny nie przeczyta, ja przeczytam.
  • [365] Nie, nie, ciekawe. Proszę do końca.
  • [368] >>1 Powodzenia.

[369] Dostałem się na uniwersytet. Nie byłem zbyt bystry, ale dzięki rekomendacji udało mi się dostać na całkiem niezłą uczelnię. Zapisałem się do kółka, chodziłem od czasu do czasu na zajęcia, przesiadywałem w kółku i imprezowałem. Byłem zwyczajnym studentem, jakich wielu. W tej monotonnej codzienności coś dziwnego wydarzyło się na trzecim roku studiów, podczas obozu integracyjnego kółka.

[370] E-ko: „Hej, [Imię Opowiadającego]-kun, weź ten bagaż!!”. Ja: „E, a, u, tak! Jasne!”. E-ko: „Ale gorąco, co? Dlaczego wybrali na obóz takie odludzie w górach”. Ja: „No, ale mówili, że wieczorami jest chłodno, może się ochłodzi”. E-ko: „Aha, nie mogę się doczekać ogniska!”. Ja: „Też!”. Ta E-ko, która nagle się pojawiła, to dziewczyna, która obecnie mnie interesuje. Nie jest może jakąś pięknością, ale ma w sobie urok i coś, co przyciąga ludzi. Spotkaliśmy się kilka razy we dwoje, często wymienialiśmy maile, ale nasza relacja jakoś nie posuwała się naprzód. I tak trafiliśmy na ten obóz.

[371] F-kun: „O ty, ty! Ale z ciebie gagatek!”. Ja: „Łaa! C-co jest!”. F-kun: „Mam nadzieję, że na tym obozie coś się między wami rozwinie, ahahaha!”. Ja: „Co ty wygadujesz! Co będzie, jak usłyszy!!”. F-kun klepał mnie po ramieniu. Ten F-kun to mój najlepszy kumpel z kółka, zawsze trzymaliśmy się razem. Śmiejąc się głośno, F-kun zabrał bagaże. Cóż, rzeczywiście miałem nadzieję, że na tym obozie uda mi się zbliżyć do E-ko. Koniec z tym staniem w miejscu! Dobra!! Postaram się!!! Starszy kolega: „Co ty wygadujesz”. Wyglądało na to, że powiedziałem to na głos. Z chłodnym komentarzem starszego kolegi na plecach, zaczerwieniony, zabrałem się za noszenie bagaży.

[373] Potem, podczas zabawy nad rzeką, podziwiałem E-ko w kostiumie kąpielowym, zostałem wrzucony do wody i tak dalej, aż nadszedł czas kolacji. Na kolację było curry i yakisoba. Drewna dostarczonego przez obsługę obozu było zdecydowanie za mało, więc kilka osób poszło do lasu po więcej. E-ko: „To ja pójdę!”. E-ko zgłosiła się jako pierwsza. Czy to szansa, żeby zostać z nią sam na sam!? Młodszy kolega: „To ja też…”. Ja: „………………”. Posłałem mu mordercze spojrzenie. Młodszy kolega: „A, jednak nie…”. Ja: „Idę!”. Starszy kolega: „Dobrze, w takim razie liczę na waszą dwójkę”. Uśmiechnąłem się pod nosem.

[374] Ja: „J-jakoś gorąco, co?”. E-ko: „Naprawdę? Myślę, że jest chłodno”. Ja: „Ch-chyba będzie padać”. E-ko: „Ale przecież jest piękna pogoda”. Cholera, tak samo było, gdy spotykaliśmy się we dwoje – denerwowałem się, będąc sam na sam z E-ko. Ciekawe, czy ona chociaż trochę się mną interesuje…? Jest naprawdę nieuchwytna. Ja: „Hej, E-ko, masz teraz kogoś na oku, prawda?”. To pytanie zadałem jej już wcześniej.

[375] E-ko: „Hmm? Mam”. Ja: „I co, jest szansa, że coś z tego będzie?”. E-ko: „Hmm, chyba nie”. Ja: „Naprawdę…”. Czyżby chodziło o mnie!? Miałem nadzieję, ale gdybym zapytał o imię i okazałoby się, że to nie ja, byłoby mi strasznie głupio. Nie miałem odwagi zapytać o imię. E-ko: „A ty, [Imię Opowiadającego]-kun, nie masz nikogo?”. Ja: „Mam”. E-ko: „Pewnie to fajna dziewczyna”. Ja: „E-ko, chodzi o ciebie”. E-ko: „Co!”. Ja: „Podobasz mi się”. E-ko: „…Właściwie ja też, [Imię Opowiadającego]-kun…”

[376] E-ko: „O czym tak myślisz?”. Ja: „A, p-przepraszam!”. E-ko: „Musimy szybko zebrać drewno, bo inaczej nie zdążymy”. Ja: „T-tak”. Moje słodkie marzenia prysły w jednej chwili. Poszedłem w ślady E-ko, która pracowicie zbierała drewno. E-ko: „Dobra, tyle powinno wystarczyć”. W milczeniu zbieraliśmy drewno i zanim się obejrzeliśmy, mieliśmy już sporą ilość. Ja: „Dobra, wracajmy”. Wróciliśmy na teren obozu.

[377] Kolacja może nie była mistrzostwem kuchni, ale wspólna praca była bardzo przyjemna i sprawiała, że jedzenie smakowało dwa razy lepiej. Wszyscy jedli w wesołej atmosferze, ale coś mnie niepokoiło. Gdzie jest E-ko? Rozejrzałem się w poszukiwaniu E-ko… jest, tam. Z jakiegoś powodu jadła z dala od wszystkich. Wstałem, wziąłem piwo również dla E-ko i podszedłem do niej.

[378] Ja: „Co robisz?”. E-ko: „A, [Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „Chodź do wszystkich, co się stało?”. E-ko: „Nie przepadam za hałasem”. Rzeczywiście, E-ko miała taką tendencję. Zazwyczaj była wesołą dziewczyną, ale podczas imprez w kółku niechętnie dołączała do grupy. Podałem E-ko piwo i otworzyłem swoje. Stuknęliśmy się i napiliśmy. Zastanawiałem się, o czym by tu porozmawiać, gdy E-ko nagle się odezwała.

[379] E-ko: „Nigdy o tym nie mówiłam, ale ja nie mam rodziców”. Ja: „Och, rozumiem”. E-ko: „Jedyna krewna, moja młodsza siostra, zaginęła pół roku temu”. Ja: „………………”. Zaniemówiłem. E-ko: „Haha, przepraszam! Tak nagle zaczęłam smęcić”. Ja: „Nie, w porządku”. E-ko: „W moim domu też tak było, jedliśmy razem wesoło. Dlatego trochę mnie to ściska w sercu”. Ja: „Rozumiem…”. E-ko: „Przepraszam, że tak posmutniałam! Zmieńmy temat na coś weselszego!”. Ja: „Jasne!”. Potem rozmawialiśmy z E-ko o różnych rzeczach. O tym, co było fajne, co śmieszne. I o przyszłości.

[380] Ja: „Chciałbym zostać nauczycielem w podstawówce. A ty, E-ko, kim chciałabyś być?”. E-ko: „………………”. Chwila, coś jest nie tak z E-ko. Ja: „M-może jeszcze nie zdecydowałaś?”. E-ko: „………………”. E-ko milczała z opuszczoną głową. Czyżbym zapytał o coś niestosownego…? E-ko: „A, może powoli będę wracać”. E-ko wstała, nie odpowiadając na moje pytanie. Jej ponura mina zniknęła. Ja: „A, tak, masz rację”. E-ko: „Jak znikniemy we dwoje na zbyt długo, zaczną nas dziwnie podejrzewać (śmiech)”. Ja: „Mnie by to nie przeszkadzało”. E-ko: „Co?”. Ja: „Nie, nic, wracajmy”. Potem, gdy wróciliśmy we dwoje, różne osoby nas zaczepiały, ale ten dzień minął bez większych zakłóceń. Mimo to, zastanawiałem się, o co chodziło z tą reakcją E-ko?

[381] Drugi dzień obozu. Obóz trwał trzy dni, więc dzisiaj był ostatni. Tego dnia mieliśmy mnóstwo atrakcji: spływ rzeką, próbę odwagi (kimodameshi). Spływ rzeką był katastrofą – wygłupialiśmy się i wpadliśmy do wody, a starszy kolega źle sterował i uderzył w brzeg. Ale próba odwagi była dla mnie wielkim wydarzeniem. Chodziło o to, żeby w parach (chłopak i dziewczyna) przejść ścieżką wzdłuż góry i wrócić. Było to proste, ale trzeba było iść bardzo ciemną i upiorną ścieżką, a jedynym źródłem światła była latarka, co potęgowało strach. Pary dobierano losowo, ale udało mi się trafić na E-ko. Później dowiedziałem się, że losowanie zorganizował F-kun, który tak ustawił losy, żebym był w parze z E-ko. F-kun… jesteś prawdziwym przyjacielem.

Kimodameshi: Tradycyjna japońska zabawa polegająca na sprawdzaniu odwagi poprzez udanie się w ciemne lub uważane za nawiedzone miejsca.

[382] Byłem w siódmym niebie, ale E-ko miała nietęgą minę. Ja: „Co się stało?”. E-ko: „Ja się boję takich rzeczy…”. Może to szansa, żeby pokazać się z męskiej strony! Czekałem podekscytowany na start. Ruszyła pierwsza para, druga, w końcu przyszła kolej na nas. Ja: „Idziemy”. E-ko: „T-tak”. Oświetlając latarką nierówną ścieżkę, szliśmy powoli naprzód. E-ko: „Uuu, boję się”. Ja: „N-nie ma się czego bać!”. Byłem raczej odporny na tego typu rzeczy, ale upiorność tego miejsca przerosła moje wyobrażenia i, szczerze mówiąc, trochę się bałem. Idąc ostrożnie we dwoje, dotarliśmy do nasypu. Musieliśmy skręcić w prawo, ale w przeciwieństwie do dotychczasowej ścieżki, musieliśmy skręcić w zupełnie niewidocznym kierunku, co budziło lęk przed nieznanym. Ale gdybym teraz stchórzył, nie byłbym mężczyzną. Ja: „Pójdę sprawdzić, co jest dalej”. E-ko: „Dobrze”. Powiedziałem to E-ko i poszedłem zobaczyć, co jest za zakrętem.

[383] Ja: „Nic… tu nie ma”. No cóż, gdyby coś było, byłby problem (śmiech). Uspokojony, chciałem wrócić do E-ko, gdy nagle coś przemknęło przede mną. Ja: „Co…?”. Głowa kobiety. Ja: „Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!”. Byłem tak zszokowany, że ugięły się pode mną nogi i nie mogłem się ruszyć. Głowa powoli się zbliżała. Ja: „N-nie zbliżaj się!!”. Moje prośby na nic się zdały, głowa zbliżyła się na bardzo małą odległość, aż w końcu znalazła się kilka centymetrów od mojej twarzy. Ja: „A… a… a”. ???: „Buahahahahahaha!!!”. Nagle skądś dobiegł śmiech. Ja: „Co?”. Spojrzałem w kierunku śmiechu. Z krzaków wychodził starszy kolega. Starszy kolega: „Oj, przepraszam, przepraszam, nie sądziłem, że aż tak się przestraszysz”. Ja: „………………”. Przyjrzałem się bliżej. Głowa była tylko prostą atrapą zawieszoną na nitce. Strach momentalnie zniknął, a zastąpiło go ogromne zażenowanie. Starszy kolega: „Twoja reakcja (śmiech) była najlepsza (śmiech)”. E-ko: „Ahahahahaha!!!”. W międzyczasie E-ko też dołączyła do śmiechu. Niech mnie ktoś stąd zabierze.
[384] Potem, mój plan zaimponowania E-ko jako mężczyzna spalił na panewce, więc resztę trasy pokonałem byle jak. Słysząc za plecami jej słowa „Nic się nie stało!”. Tej nocy jakoś nie mogłem zasnąć, więc oddaliłem się od obozu i siedziałem bezmyślnie nad rzeką. E-ko musiała pomyśleć, że jestem żałosny… Na pewno tak było. Przez ten incydent moje akcje gwałtownie spadły… Ach, co ja mam robić… Im więcej o tym myślę, tym bardziej popadam w depresję.

[387] E-ko: „Mogę usiąść obok?” Ja: „Łaa!!” To była E-ko, ciekawe, kiedy się zbliżyła. E-ko: „Przepraszam, że cię przestraszyłam”. Ja: „N-nie, w porządku. Co ty tu robisz, E-ko?”. E-ko: „Jakoś nie mogę zasnąć”. Ja: „Rozumiem”. E-ko: „………………”. Ja: „………………”. Niezręcznie… Po tym, co się stało, jest jeszcze bardziej niezręcznie.

[388] E-ko: „Chichot” Ja: „!?” E-ko: „Przypomniałam sobie ciebie sprzed chwili”. Ja: „Ach…”. Proszę, nie dobijaj mnie… E-ko: „Byłeś trochę uroczy. Naprawdę jesteś zabawny, [Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „A, dziękuję”. E-ko: „Hmm”. Ja: „Hm?”. E-ko: „Może już powiem”. Ja: „Co?”. E-ko: „Osobą, którą lubię, jesteś ty, [Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „Co…?”

[389] Serce zabiło mi mocniej. To niemożliwe… E-ko: „Ahaha! Powiedziałam to!!”. Ja: „………………”. E-ko: „Zastanawiałam się, kiedy ci powiedzieć… ale to był dobry moment, ehehe”. Ja: „J… ja też”. E-ko: „Hm?”. Ja: „Ja też cię lubię, E-ko”. E-ko: „Co!?”. Ja: „Podobasz mi się”. E-ko: „[Imię Opowiadającego]-kun…”. Ja: „E-ko…”. Delikatnie zbliżyłem swoje usta do ust E-ko.

[390] E-ko: „Mmm…” Nie wiem, jak długo się całowaliśmy. Oboje jednocześnie odsunęliśmy się od siebie. Ja: „Może… wracajmy?”. E-ko: „Tak…”. Trzymając E-ko za rękę, wróciliśmy do obozu. Ja: „To do jutra”. E-ko: „Tak, do jutra”. Pożegnałem się z E-ko i położyłem się spać. Ogarnięty szczęściem, zapadłem w przyjemny sen. Jednak tej nocy miałem mieć sen.

[392] Gd… gdzie ja jestem? Sen, który miałem w dzieciństwie. Otoczenie było mroczne, a powietrze ciężkie. Tak, ta sama przestrzeń co we śnie o C-nie. Czy znowu spotkam C-nę…? Nie chcę…! Dlaczego akurat teraz…! Widząc koszmar, którego nie miałem od dzieciństwa, wpadłem w panikę. I wtedy zorientowałem się, że za moimi plecami czai się jakaś obecność. Ja: „………………”. Nie chciałem się odwracać. Ale… musiałem zobaczyć. Powoli się odwróciłem.

[393] Ja: „…Co?”. Kiedy się odwróciłem, stał tam młody mężczyzna. Ja: „To nie… C-na?”. Mężczyzna miał puste spojrzenie, ale patrzył prosto na mnie. Mężczyzna: „………………”. Mężczyzna coś mówił. Co on mówi? Zupełnie nie rozumiałem. Ale mówił szybko, jakby chciał mi coś przekazać. Chciałem usłyszeć, ale nie mogłem… Stopniowo twarz mężczyzny zaczęła się rozmazywać… I wtedy się obudziłem.

[394] Ja: „………………”. To nie był sen o C-nie? Co to było…? Poczułem dziwny niepokój. Ten młody mężczyzna… Starszy kolega: „Heeeej! Przygotowujemy śniadanie!”. Ja: „A!! Taaak!!!”. Gwałtownie wyrwany z powrotem do rzeczywistości, zostałem zagoniony do pomocy przy śniadaniu. Ale ten sen był zbyt dziwny. Do końca obozu ciągle o nim myślałem.

[395] Obóz się skończył i wróciła uniwersytecka codzienność. Kiedy powiedziałem członkom kółka, że ja i E-ko zaczęliśmy się spotykać, wszyscy oprócz F-kuna byli zaskoczeni, ale nam gratulowali. Spotykałem się z E-ko codziennie i dużo rozmawialiśmy. Śmialiśmy się do łez z głupich żartów, chodziliśmy w różne miejsca. Byłem naprawdę szczęśliwy. Kiedy ma się kogoś, kogo się kocha, życie nabiera barw. Zacząłem się też bardziej przykładać do nauki i moje oceny znacznie się poprawiły. Wszystko szło gładko. W tej pomyślnej atmosferze zapisałem się na seminarium (zemi) i zacząłem na poważnie przygotowywać się do ukończenia studiów. I właśnie na pierwszych zajęciach seminarium miałem spotkać pewną osobę.

Zemi: W japońskich uniwersytetach, małe grupy ćwiczeniowe skupione na specjalistycznym temacie.

[396] Ja: „Hm…?”. Członkowie seminarium przedstawiali się po kolei. Zwróciłem uwagę na jedną dziewczynę. Ja: „Chwila… czy ja jej skądś nie znam…?”. Długie, proste, czarne włosy, wyglądała na schludną i spokojną. Można by powiedzieć, że była piękna. Miałem wrażenie, że gdzieś ją spotkałem… ale nie mogłem sobie przypomnieć. Hmm, kto to był? Nie mogąc rozwiązać zagadki, podzieliliśmy się na trzyosobowe grupy do pracy nad zadaniem. Jak na złość, trafiłem do grupy z tą dziewczyną.

[397] Przedstawiliśmy się sobie nieśmiało we trójkę i zaczęliśmy pracować nad zadaniem, ale jedna osoba wyszła do toalety. Zostałem sam z tą dziewczyną. Ja: „A, miło mi, jestem [Imię Opowiadającego], cieszę się, że będziemy razem pracować”. ???: „Już to słyszałam”. Ja: „………………”. Co za trudna osoba. Ale patrząc na nią z bliska… Rzeczywiście skądś ją znam. ???: „Poza tym, to nie jest nasze pierwsze spotkanie”. Ja: „Co?”. ???: „Zapomniałeś? Chodziliśmy razem do podstawówki, D-ko”.

[398] Obraz D-ko, który tkwił gdzieś w zakamarkach mojej pamięci, zaczął nabierać kształtów. Ja: „Ach…!”. D-ko: „Dawno się nie widzieliśmy”. Kto by pomyślał, że spotkam D-ko w takim miejscu… Mimowolnie przypomniał mi się sen o C-nie. D-ko była osobą, która mi pomogła. Ja: „Dziękuję za tamto”. D-ko: „Za co?”. Ja: „Za amulet, pomógł mi”. D-ko: „Nie ma za co, ale”. Ja: „Co?”. D-ko: „Wygląda na to, że to się jeszcze nie skończyło”. Ja: „Hę?”. Nie skończyło… co to znaczy? Chciałem zadać jej wiele pytań, ale wrócił członek grupy, który wyszedł, więc rozmowa została przerwana.

  • [399] Ten fragment z E-ko, dłuuugi (śmiech). Ale jak poprosisz o kontynuację, >>1 jest miły i wkleja dalej.

[401] Potem moje życie uniwersyteckie toczyło się gładko, ale pojawił się nowy powód do zmartwień. E-ko: „………………”. Ja: „Co się stało?”. E-ko: „N-nic! Nic takiego!”. Ja: „Naprawdę?”. E-ko zaczęła od czasu do czasu przybierać ponury wyraz twarzy, czego wcześniej nie robiła. Z dnia na dzień stawało się to coraz bardziej widoczne i ludzie wokół też zaczęli to zauważać. F-kun mówił: „Pewnie ją czymś zasmuciłeś!”, ale ja nie miałem pojęcia, o co może chodzić. Pewnego dnia miałem iść do domu E-ko.

[402] E-ko mieszkała na trzecim piętrze w bloku. Zwyczajny, tani blok, jakich wiele. Kiedy wszedłem do środka, usłyszałem głos z trzeciego piętra. ???: „ Dlaczego”. Hm? Nadstawiłem ucha, wyglądało na to, że to głos E-ko. E-ko: „ j o u ki to na wo”. Ja: „(zdziwienie)”. E-ko: „ na no wa suki mo”. Byłem daleko, więc słyszałem tylko fragmenty. E-ko: „ so chi ku to konai”. Co ona mówi…? Pospieszyłem na trzecie piętro do mieszkania E-ko.

[403] Zapukałem do drzwi i zawołałem E-ko. Ale nie było odpowiedzi. Ja: „(zdziwienie)”. Zapukałem ponownie, ale bez reakcji. Ja: „Otwieram?”. Straciłem cierpliwość i otworzyłem drzwi, nie były zamknięte na klucz. Jednak w momencie, gdy wszedłem do środka, zauważyłem coś dziwnego.

  • [404] Aaaaa ((゚Д゚;)))

[405] Ja: „Uch…”. Co to…? W pokoju panował nienaturalny chłód. Ja: „Hej! E-ko!?”. Desperacko szukałem E-ko. Nie ma jej w salonie…? Gdzie jest? Toaleta. Łazienka. ……!! Jest, E-ko. Leżała zwinięta, oparta o umywalkę. Ja: „E-ko! To ja! Wszystko w porządku!!”. Zacząłem ją energicznie pocierać i próbować ocucić.

[406] E-ko: „…Mmm”. Ja: „Ach…”. Wyglądało na to, że odzyskała przytomność. E-ko: „[Imię Opowiadającego]-kun…”. Ja: „Wszystko w porządku? Co się stało!?”. E-ko: „Chyba… miałam atak anemii… ehehe”. Ja: „Na razie przenieśmy się gdzie indziej i odpocznij”. E-ko: „Tak, dziękuję…”. Mimo to, w całym tym pokoju panował nienaturalny chłód. Naprawdę było za zimno. Nie chodziło tylko o niską temperaturę… to był taki chłód, który przytłaczał serce. … … …? Wydawało mi się, że już kiedyś doświadczyłem czegoś podobnego…?

[408] Ja: „Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz”. Normalnie powinienem położyć ją do łóżka, ale poczułem jakieś niebezpieczeństwo, więc wziąłem E-ko na ręce i zaniosłem ją na ławkę w parku. Posadziłem E-ko na ławce i usiadłem obok. Kupiłem ciepły napój i podałem E-ko. Na początku E-ko była blada jak ściana, ale stopniowo zaczęła się uspokajać. Ja: „E-ko? Wszystko w porządku?”. E-ko: „…Tak, wszystko dobrze”. Ale pierwszy raz słyszałem, żeby E-ko miała anemię. Ja: „Anemia… Wcześniej nie miałaś, tak nagle?”. E-ko: „Tak, trochę… zakręciło mi się w głowie, ale już jest dobrze”. Ja: „Rozumiem…”.

[409] Ja: „E-ko, rozmawiałaś z kimś?”. E-ko: „Co?”. Ja: „Słyszałem, jak z kimś rozmawiałaś”. E-ko: „A, tak, miałam gościa, ale ponieważ zbliżała się godzina twojego przyjścia, szybko go pożegnałam”. Ja: „Rozumiem…”. E-ko: „………………”. Coś mi nie pasuje. Coś jest nie tak. E-ko: „Przepraszam… czy mogę dzisiaj już odpocząć?”. Ja: „A, tak, oczywiście”. E-ko: „Przepraszam, że przyszłam na darmo”. Ja: „Odprowadzić cię do pokoju?”. E-ko: „Nie, nie, tutaj jest dobrze”. Ja: „Rozumiem, to do zobaczenia, jak poczujesz się lepiej”. E-ko: „Tak”.

[410] Wracając, zastanawiałem się nad tym, co mi nie pasowało. Ten chłód… klimatyzacja nie była włączona, skąd ten chłód…? E-ko mówiła, że miała gościa, ale usłyszałem rozmowę w momencie, gdy wszedłem do bloku. Od usłyszenia tej rozmowy do dotarcia do jej mieszkania minęło zaledwie kilka minut. Czy można tak szybko wyjść z bloku…? Cóż, są dwie klatki schodowe, więc możliwe, że zeszła drugą, podczas gdy ja wchodziłem pierwszą. (zdziwienie) Z dziwnym uczuciem niepokoju wróciłem do domu. I tej nocy znowu miałem ten sen.

[412] Ciężkie powietrze, mroczna przestrzeń. Ten sen. Poczułem za sobą obecność i odwróciłem się. Ja: „!!!!!!!!!!!!!!”. W jednej chwili stanęły mi włosy dęba. Stał tam ten sam młody mężczyzna, którego widziałem w poprzednim śnie. Ale jego oczy były dziwne. Nie miał jednego oka… Ja: „………………”. Zamarłem, widząc jego nienaturalny wygląd. Mężczyzna znowu desperacko próbował coś przekazać. Ale… jak zwykle nie mogłem go zrozumieć. Stopniowo jego twarz zaczęła się rozmazywać… I obudziłem się.

413 Zastanawiałem się nad tym snem. Widzieć ten sam sen wielokrotnie, tak jak sen o C-nie. I ten młody mężczyzna, miałem wrażenie, że skądś go znam. Desperacko przeszukiwałem wspomnienia, próbując dopasować go do kogoś, kogo znałem. (Myśl) (Myśl) (Olśnienie) Ach! Wypowiedziałem to na głos. Ten młody mężczyzna… To był…… A-kun.

[414] Niemożliwe, czy coś stało się A-kunowi? Nie mogąc pozbyć się niepokoju, postanowiłem zadzwonić do A-kuna. Tak w ogóle, ile lat minęło, odkąd ostatnio z nim rozmawiałem? A-kun zadzwonił do mnie raz. Tak, wtedy, gdy byłem zamieszany w plotkę o Kanako-san. O co mu wtedy chodziło? Myśląc o tym, wybrałem numer.

  • [415] Straszne…
  • [416] D-ko z amuletem też jest intrygująca, ale że to A-kun, to niespodzianka.

417 (Cisza) „Wybrany numer jest obecnie niedostępny”. Nic z tego… Chyba będę musiał pójść bezpośrednio do domu A-kuna. Postanowiłem pójść do niego po zajęciach. Dom A-kuna znajdował się w głębi osiedla domków jednorodzinnych. Pamiętałem, że był to parterowy dom, choć dość stary. W czasach podstawówki byłem tam wiele razy, więc bez trudu go znalazłem. Jednak stanąłem przed domem A-kuna i nie mogłem się ruszyć.

418 Już wcześniej był stary, ale teraz był w stanie kompletnej ruiny. Wyglądało na to, że nikt tam nie mieszka. Zgodnie z oczekiwaniami, domofon nie działał. Nie mając wyjścia, zapukałem dość mocno. Łup! Łup! Łup! (Cisza) (Cisza) Brak reakcji. Sięgnąłem do klamki drzwi przesuwnych i spróbowałem ją przekręcić, ale oczywiście były zamknięte na klucz. Co robić… Spróbuję obejść dom od tyłu. Dom A-kuna miał tylne wejście po przeciwnej stronie. Stamtąd było blisko do pokoju A-kuna, często tamtędy wchodziłem za dawnych lat. Przedzierając się przez zarośnięty ogród, skierowałem się do tylnego wejścia. Ja: „Co?”. Zamarłem, patrząc na tylną ścianę domu.

[419] KlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwaKlątwa

  • [423] >>419 O rany, zaraz się rozpłaczę www
  • [428] >>419 Ach tak, Klątwa, co?

[420] Co to… jest? Cała tylna ściana była pokryta napisami wykonanymi czymś w rodzaju farby. Spojrzałem na tylne drzwi. Był tam duży, czerwony znak. „Sen”. … Zaniemówiłem z powodu tego upiornego widoku. Uciekłem stamtąd w popłochu. Bałem się.

alt text

[424] Co to było do cholery… Nic nie rozumiem. Desperacko próbowałem wmówić sobie, że nie widziałem tego, co przed chwilą zobaczyłem. Chociaż to niczego nie zmieniało.

[426] Wracając z randki z E-ko w akwarium. Ja: „Dzisiaj było fajnie”. E-ko: „Tak”. Ja: „E-ko… ostatnio często jesteś przygnębiona, co się stało?”. E-ko: „………………”. Ja: „Jeśli masz jakieś zmartwienia, chciałbym, żebyś mi powiedziała. Może masz do mnie jakieś pretensje?”. E-ko: „Nie, bardzo cię kocham, [Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „Rozumiem. Jakby co, od razu mi mów”. E-ko: „[Imię Opowiadającego]-kun…”. Ja: „Hm?”. E-ko: „Chcę być z tobą na zawsze…”. Ja: „Oczywiście, ja też”. Z jakiegoś powodu E-ko miała łzy w oczach. E-ko: „Chcę być z tobą! Chcę!”. Powiedziawszy to, E-ko wybuchnęła płaczem, jakby puściły jej wszelkie tamy. Byłem zaskoczony jej nagłą reakcją. Ja: „O-oczywiście, że tak!”. E-ko: „Uuu… łaaaa!”. Musiało ją coś martwić. Delikatnie objąłem E-ko. Ja: „Spokojnie… wszystko będzie dobrze”. E-ko: „………………”. Kiedy już się wypłakała, E-ko delikatnie odsunęła się ode mnie. E-ko: „Dziękuję”. Ja: „Nie ma za co. Wszystko w porządku?”. E-ko: „Już………………”. Ja: „Co?”. E-ko: „Nie, nic. Dziękuję za dzisiaj!! Do zobaczenia!!”.

[430] E-ko odeszła ze spuszczoną głową. C-co to było… Jeśli coś ją martwi, mogłaby mi powiedzieć… Czułem niepokój, ale nic nie mogłem zrobić. I pewnego dnia, kiedy minęło pół roku, odkąd zaczęliśmy się spotykać. Dostałem od E-ko prezent.

[433] Ja: „Co… to jest?”. E-ko: „Zegarek kieszonkowy mojej zmarłej mamy!”. Ja: „Co! N-nie mogę! To zbyt cenna rzecz!”. E-ko: „Nie szkodzi… weź go”. Ja: „U-um, dobrze”. E-ko: „[Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „Co?”. E-ko: „Dziękuję za wszystko do tej pory, było miło”.

[434] Ja: „Co!?”. Zaskoczony, nie mogłem zebrać myśli. Czy to… znaczy, że chce ze mną zerwać? Ja: „Czy to znaczy… że chcesz się rozstać?”. Zapytałem E-ko drżącym głosem. E-ko: „………………”. Ja: „Ale dlaczego!? Przecież oboje mówiliśmy, że chcemy być razem na zawsze!”. E-ko: „Przepraszam…”. Ja: „Dlaczego…”. E-ko: „Proszę, nie pytaj o powód, błagam”. Ja: „………………”. E-ko: „Naprawdę, naprawdę było miło! Żegnaj…!”. E-ko odeszła biegiem. Ani razu się nie obejrzała. Zostałem sam, oszołomiony. Nie mogłem pojąć tego, co się stało. Zupełnie nie rozumiałem powodu rozstania… Dlaczego?

[435] Od następnego dnia żyłem jak w letargu. Z trudem chodziłem na zajęcia, ale nie miałem ochoty iść na spotkania kółka. Mało jadłem i widocznie schudłem. F-kun i inni członkowie kółka dzwonili i pisali do mnie wiele razy, ale odpowiadałem tylko, że przez jakiś czas mnie nie będzie, i kończyłem rozmowę. I podczas przerwy między zajęciami. Ja: „………………”. F-kun: „Hej”. Ja: „………………”. F-kun: „Hej, mówię do ciebie!”. Ja: „Hm? A, to ty, F-kun…”. F-kun: „Co ‘a, to ty’!! Wszyscy się martwią!”. Ja: „………………”. Nie miałem ochoty odpowiadać. F-kun: „Z E-ko też nie ma kontaktu, co się dzieje!”. Ja: „Co? Z E-ko?”. F-kun: „Tak. Straciliśmy z nią kontakt w tym samym czasie, kiedy ty przestałeś przychodzić na spotkania kółka”. Co to ma znaczyć? F-kun: „Coś się stało?”.

[436] Ja: „……………… Rozstaliśmy się”. F-kun: „Co?”. Ja: „Zerwałem z E-ko”. F-kun: „N-naprawdę?”. Ja: „………………”. F-kun: „Ale to, że nie ma z nią kontaktu, jest dziwne, prawda?”. Też tak myślałem. Rozumiałem, że może czuć się niezręcznie i nie przychodzić na spotkania kółka. Ale to, że w ogóle nie odpowiada na telefony ani maile, było nienormalne. F-kun: „W każdym razie… no cóż, jak dojdziesz do siebie, wpadnij”. Powiedziawszy to, F-kun odszedł. E-ko… co się z nią stało? Skłamałbym, mówiąc, że nic do niej nie czuję. W końcu to rozstanie było tak niezrozumiałe. E-ko mówiła, że nie ma do mnie pretensji. Poza tym, czy ktoś, kto zrywa, daje drugiej osobie tak ważną pamiątkę? (zdziwienie) … Zbyt zagadkowe. Spróbuję poszukać E-ko. Postanowiłem działać.

[438] Oczywiście telefon nie odpowiadał, więc postanowiłem pójść na seminarium E-ko. Zaczepiłem przypadkową osobę i zapytałem o E-ko. Ja: „Przepraszam, czy jest E-ko?”. Student z seminarium: „Nie, ostatnio jej nie widziałem”. Ja: „Rozumiem”. Pytałem też wielu innych osób o E-ko, ale nikt nic nie wiedział o jej obecnej sytuacji. Po zajęciach poszedłem bezpośrednio do jej mieszkania, ale nikogo nie zastałem, więc zapytałem dozorcy. Dozorca: „Pani [Nazwisko E-ko]? Od jakiegoś czasu nie wracała”. Ja: „Co, nawet nie wracała do domu?”. Dozorca: „Tak. Zastanawiałam się, czy nie skontaktować się z jej rodziną”. Ja: „Rozumiem…”. Złapałem się za głowę. Robienie czegoś takiego dla byłej dziewczyny może wyglądać na stalking. Ale jednak tak bardzo ją kochałem, że nie mogłem przestać o niej myśleć. Jednak nic nie mogłem zrobić i dni mijały bezowocnie.

[439] I wtedy, po zajęciach seminarium. D-ko: „[Imię Opowiadającego]-kun”. Ja: „Hm? Co?”. D-ko: „Mam coś do powiedzenia na temat dziewczyny, z którą się spotykałeś”. Ja: „Co? E-ko? Wiesz coś?”. D-ko: „Niczego ci nie powiedziała?”. Ja: „Niczego… Nawet nie wiem, co się stało, nic mi nie powiedziała”. D-ko: „… Rozumiem, o to chodzi”. Ja: „O co chodzi, co to znaczy?”. D-ko: „Tak czy inaczej, nie sądzę, żebyś mógł się temu przeciwstawić”.

[440] Ja: „Hę?”. Nie rozumiem. D-ko: „Nie pamiętasz obietnicy, którą złożyliście jej dawno temu?”. Ja: „Jej? Obietnicy…?”. D-ko: „… Czasem lepiej jest nie wiedzieć”. Powiedziawszy to, D-ko chciała wstać. Ja: „C-czekaj!!”. D-ko: „A-kun też…”. Ja: „A-kun…?”. Zaskoczyło mnie to niespodziewane imię. D-ko: „Już za późno”. Powiedziawszy to, D-ko odeszła. Zostałem sam, kompletnie zdezorientowany. Nie rozumiem… Nic nie rozumiem.

alt text

[441] Od tamtej pory E-ko się nie odnalazła. I z jakiegoś powodu zacząłem mieć sny o C-nie. Ale różniły się od snów z dzieciństwa. C-na po prostu stała i wpatrywała się we mnie. Nic nie mówiła. Mam sen o C-nie kilka razy w tygodniu. Może dzisiaj C-na znowu będzie na mnie patrzeć. Może jutro. Może pojutrze. Nic nie mówi, tylko patrzy. Patrzy prosto na mnie.

[444] Zrobiło się bardzo długo, ale dziękuję tym, którzy przeczytali. Pozostało wiele zagadek… Sam nadal nic nie rozumiem.

  • [446] Co!? Koniec!?
  • [447] Ooooooch, a zakończenie?

[448] To koniec. Napisałem wszystko tak, jak było, dlatego zakończenie jest takie urwane.

  • [449] Co, co to jest, to już koniec?
  • [450] Jak dawno temu zniknęła E-ko?

[452] >>450 Około 6 lat temu.

  • [453] Co!? Koniec!? To jeszcze straszniejsze!

[454] Nadal mam sny o C-nie.

  • [455] Czy naprawdę nic nie słyszałeś o osobach, które zniknęły, żadnych plotek?

[459] >>455 Absolutnie… nic nie słyszałem.

  • [456] D-ko wydaje się coś wiedzieć, nie możesz się z nią skontaktować?

[459] >>456 Nie mogę. Może gdybym spróbował poszukać.

  • [457] W mojej głowie C-na wygląda jak blondynka. Zupełnie jak w mandze!
  • [458] Idź na oczyszczenie (oharai). Musisz coś zrobić, bo inaczej sytuacja może się pogorszyć. Mówię to jako laik (śmiech).**

Oharai: Rytuał oczyszczający w japońskim shintoizmie lub buddyzmie, mający na celu usunięcie nieszczęść i nieczystości.

[466] >>458 Raz próbowałem czegoś podobnego. Nie zadziałało. Nadal mam sny.

  • [460] O nie, od jakiegoś czasu wszystko zaczyna mi przypominać twarze.
  • [463] C-na (zmarła) →→ Kanako (zaginiona) →→ E-kun (mężczyzna ze snu?) C-na →→ A-kun (zaginiony) C-na →→ [Imię Opowiadającego]-kun (w opałach) → Dziewczyna [Imię Opowiadającego]-kuna (tylko sen?) → Nowa dziewczyna [Imię Opowiadającego]-kuna (zaginiona) Ktoś uzupełni?
  • [484] >>463 Chłopiec (niezidentyfikowany) →→ Kanako (zaginiona) →→ E-kun (mężczyzna ze snu?) C-na →→ A-kun (zaginiony) C-na →→ [Imię Opowiadającego]-kun (w opałach) → Była dziewczyna [Imię Opowiadającego]-kuna (tylko sen, zaginiona) → Nowa dziewczyna [Imię Opowiadającego]-kuna (zaginiona) ■ Kto pojawiał się we snach: [Imię Opowiadającego]-kun → C-na, mężczyzna; A-kun → C-na; Przyjaciel, była dziewczyna → Kanako ■ Inne: Kobieta waląca w okno (niezidentyfikowana)
  • [494] >>484 Ach, czyli we śnie [Imię Opowiadającego]-kuna pojawiali się C-na i A-kun. Wygląda na to, że we snach pojawiają się ci, którzy umarli lub oszaleli. I wygląda na to, że to zaraźliwe, jeśli usłyszysz historię. Poza tym D-ko wie za dużo.
  • [465] Coś mi mówi, że wskazówki tkwią w czasach podstawówki. A co stało się z tą dziewczyną z liceum, która miała dużo znajomych?

[468] >>465 Rozstaliśmy się, kiedy poszedłem na studia.

  • [471] Co teraz robisz? Udało ci się skończyć studia?

[475] >>471 Już skończyłem i pracuję.

  • [474] Twoja dziewczyna też miała ten sen, prawda? Od tamtej pory w ogóle się nie kontaktowaliście?

[478] >>474 Nie kontaktowaliśmy się. Rozstaliśmy się w kłótni.

  • [477] Czyli to nadal trwa. Czy C-na, która pojawia się teraz w twoich snach, ma oczy i usta?

[479] >>477 Nie ma. Ale nic mi nie robi.

  • [483] Problemem musi być ta zapomniana „obietnica”. Czy „obietnica” to może ta sytuacja, kiedy zapytali „Będziecie zawsze ze mną?”?
  • [502] >>1 Samo patrzenie jest przerażające. Masz teraz dziewczynę?

[503] Miałem tylko te dwie. Po tym, co się z nimi stało, trochę boję się z kimś wiązać… co jeśli znowu coś się stanie.

  • [530] >>503 Wygląda na to, że od liceum związki >>1 są wyzwalaczem. Gdybym naprawdę przez coś takiego przeszedł, może zostałbym kapłanem shintoistycznym lub buddyjskim mnichem.
  • [542] Patrząc na >>530, zastanawia mnie, czy obiecałeś C-nie ślub albo że gdzieś razem pójdziecie?

[545] >>542 Oczywiście bardzo lubiłem C-nę i myślę, że dość łatwo mówiłem jej, że ją lubię. Mówiliśmy, że jak wyjdzie ze szpitala, pójdziemy w różne miejsca.

  • [505] Nie odwiedziłeś domu rodzinnego C-ny?

[513] >>505 Byłem tam raz. Został zrównany z ziemią.

  • [514] >>513 Może spotkaj się z D-ko? Wygląda na to, że coś wie.

[515] >>514 Myślałem o tym. Ale boję się.

  • [517] >>515 Czego się boisz? Przecież obecna sytuacja jest o wiele gorsza.

[521] >>517 Wydaje się, że wie wiele rzeczy i boję się, że znowu coś się stanie, dlatego się waham. Ale tak dalej być nie może, prawda?

  • [511] >>507 Niezłe, czym to zrobiłeś?
  • [512] >>511 Dzięki. Ale to tylko zrobione na szybko w Power Poincie (śmiech).
  • [523] >>512 Trochę mi to pomogło. Dzięki.
  • [532] Siostra E-ko zaginęła? Czy pojawiła się jakaś postać, która mogłaby być jej siostrą?

[539] >>532 Nie spotkałem nikogo takiego.

  • [543] A może rodzina E-ko miała długi i E-ko też wpadła w kłopoty?

[545] >>543 Nic o tym nie słyszałem.

  • [550] Może coś jest nie tak ze szpitalem, w którym leżała C-na?
  • [556] Co to ma być (śmiech).
  • [565] W fragmentach >>26->>29 i >>56->>58 przypomniała mi się copypasta „Twoja córka trafiła do piekła”. Zakładając, że to fikcja, gość, który to wymyślił, jest naprawdę niesamowity.
  • [567] Rzeczy, które >>1 powinien zrobić w pierwszej kolejności: 1. Spotkać się z D i porozmawiać. 2. Pójść do domu rodzinnego C-ny i porozmawiać. 3. Pójść na forum okultystyczne. 4. Sprawdzić otoczenie A-kuna z czasów studiów, przyjaciół itp. Tak na wszelki wypadek zapytam: zgłosiłeś na policję zaginięcie tych osób, prawda?
  • [570] Poza tym mam wrażenie, że osoby, którymi >>1 się zainteresował, znikają. Szczególnie w przypadku E było to widoczne jeszcze zanim zaczęli się spotykać. Można to nazwać nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, ale to tylko tyle. Oznacza to, że powinieneś uważać na swoje działania. A jeśli to nie jest fikcja, to prawdopodobnie występują tu dwa rodzaje duchów. Te pojawiające się we śnie nie są aż tak groźne, ale duchy ingerujące w rzeczywistość są niemożliwe do egzorcyzmowania nawet przez bardzo znanych egzorcystów. Dlatego nie polecam egzorcyzmów. Poza tym jest wielu oszustów, a duchy, które można egzorcyzmować, nie powodują aż tak poważnych szkód. W kolejności od najmniej groźnych: czujesz obecność > śni ci się > widzisz w rzeczywistości > ingerencja w rzeczywistość poza ciałem > ingerencja w ciało. Mniej więcej tak to wygląda, choć kolejność może się trochę różnić. Co więcej, nie sądzę, żeby istniało jakieś konkretne lekarstwo na tę sprawę. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to terapia objawowa polegająca na ciągłym dbaniu o stabilność psychiczną. Przepraszam, że nie mogę bardziej pomóc.
  • [571] >>570 W dużej mierze się zgadzam. Wygląda na to, że ma wpływ na świat rzeczywisty, więc prawdopodobnie to jakiś rodzaj demona. Nie wiem, który demon jest źródłem, ale C-na i inni mogli zostać przez niego wchłonięci? Zwykłe egzorcyzmy są niemożliwe, więc pozostaje zwrócić się do onmyōji lub bardzo zdolnego ogamiya. Jeśli to nie jest fikcja, to sprawa jest tak poważna, że pewnie nikt się jej nie podejmie…**

Onmyōji: W starożytnej Japonii urzędnicy zajmujący się wróżbiarstwem, astronomią i kalendarzem w oparciu o teorię yin-yang i pięciu żywiołów. Później działali również prywatnie, zyskując wizerunek związany z magią.

Ogamiya: W japońskich wierzeniach ludowych osoba praktykująca modlitwy, wróżby, usuwanie opętań itp.

  • URLをコピーしました!

コメントする