„「Mam dwie wspomnienia」 Historia mężczyzny, który potrafi odczytać tajemniczy Manuskrypt Wojnicza

Cześć, tu administrator. Czy wiesz, że w otchłani japońskiego internetu, w jego cichych zakątkach, krążą historie szeptane po kryjomu?

W głębokim mroku anonimowości wciąż przekazywane są liczne dziwne zdarzenia. Tutaj starannie zebraliśmy te tajemnicze opowieści – nieznanego pochodzenia, a jednak dziwnie żywe – które mogą przyprawić o dreszcze, ścisnąć serce, a czasem nawet wywrócić do góry nogami zdrowy rozsądek.

Na pewno znajdziesz tu historie, których nie znałeś/aś. A więc, czy jesteś gotowy/a na czytanie…?

To jest wymiana zdań na internetowym forum o dziwnym doświadczeniu, którego doznał pewien Japończyk. Autor wątku, zwany „głównym autorem” (gł), opisuje swoje przeżycia, a inni uczestnicy (ucz) komentują. Na japońskich forach często w ten sposób opisuje się dziwne doświadczenia i historie z dreszczykiem.

Wydaje się, że w przeszłości byłem w innym świecie, co odkryłem niedawno. Wrzucam tę historię! Byłem zajęty i nie miałem czasu tego zebrać, ale dziś postanowiłem w końcu to napisać! Sam jeszcze czuję się dziwnie, więc chciałbym to lepiej wyjaśnić. Więc jeśli ktoś to czyta, będę wdzięczny za komentarze, pytania, cokolwiek!

Odkryłem, że mogłem przebywać w innym wymiarze w przeszłości, w zeszłym roku. Podczas wizyty w rodzinnym domu na Obon. Mówiąc o rodzinnym domu, wcale nie jest to wieś, ale dość rozwinięte miejsce w prefekturze Kanagawa. Tak nawiasem mówiąc, mieszkam w Tokio. Więc, nie mając co robić w domu, postanowiłem iść na spacer. Bez konkretnego celu, chciałem po prostu pochodzić po okolicy i poczuć nostalgię. Odwiedziłem miejsca pełne wspomnień, jak szkoła podstawowa, do której chodziłem, czy droga prowadząca do miejsca, gdzie łapaliśmy żuki-jelonki, wszystko wspominając z nostalgią.

  • [6] Hm, ciekawe. Kontynuuj
  • [5] Spokojnie czytam, więc nie spiesz się

W Japonii „Obon” to okres w połowie sierpnia, kiedy czci się przodków i wielu ludzi wraca do rodzinnych domów. Prefektura Kanagawa sąsiaduje z Tokio i jest obszarem, gdzie mieszają się tereny miejskie z naturalnymi.

Przepraszam za opóźnienie. Wróciłem z kąpieli. Dzięki wszystkim za komentarze! Kontynuuję. Wtedy przypomniałem sobie pewne miejsce. Była to rzeka, do której często chodziłem ze starszym o 3 lata bratem w czasach szkoły podstawowej. To było nasze ulubione miejsce. Jak już wspomniałem, okolica była dość rozwinięta, więc większość rzek była wybetonowana i nie miała atmosfery, gdzie pływałyby ryby czy żyły kraby rzeczne. Ale ta nasza ulubiona rzeka miała krystalicznie czystą wodę. Mnóstwo ryb pływało błyszcząc łuskami, a kraby rzeczne były dosłownie wszędzie. Rzeka płynęła wzdłuż góry, a gałęzie drzew zwisające z góry tworzyły coś w rodzaju tunelu, dzięki czemu było chłodno nawet latem. Przy tej rzece zawsze był jakiś facet. Właściwie bardziej dziadek niż facet. Wyglądał na 60-70 lat i zwykle nosił coś w rodzaju ubrania roboczego i brązową czapkę. Był małomówny, ale czasem ostrzegał nas: „uważajcie” albo chwalił: „świetnie” – mnie i brata. Był dobrym dziadkiem. Z bratem nazywaliśmy go „człowiekiem z rzeki” albo „dziadkiem z rzeki” i byliśmy do niego dość przywiązani. Dziadek nauczył nas różnych zabaw w rzece. Nawet puszczanie kaczek na wodzie nauczył nas on. Ale zabawą, którą z bratem kochaliśmy najbardziej, było łapanie ryb rzecznych. Dziadek przynosił coś w rodzaju rurowej pułapki, którą zakładaliśmy i czekaliśmy chwilę. Kiedy nadchodził odpowiedni moment, podnosiliśmy rurę i ryba rzeczna była złapana. Brat i ja byliśmy zachwyceni. Ale było kilka dziwnych rzeczy.

  • [10] Czytam, więc pisz dalej
  • [11] Hmm…

W miejskich obszarach Japonii wiele rzek jest zabetonowanych i rzadko spotyka się rzeki w stanie naturalnym. „Puszczanie kaczek” to zabawa polegająca na odbijaniu płaskich kamieni na powierzchni wody, popularna wśród japońskich dzieci.

Kontynuuję. Po pierwsze, kiedy zbliżał się zmierzch, dziadek znikał bez słowa. Wtedy z bratem mówiliśmy: „no, dziadka już nie ma, to wracamy” – jego zniknięcie stało się dla nas sygnałem do powrotu. Też kiedy przychodziliśmy nad rzekę, dziadek po prostu nagle tam był. Druga rzecz to dni deszczowe. Rodzeństwo chcące bawić się nad rzeką nawet w deszczu często szło tam bez parasoli. Droga do rzeki prowadziła od domu, przez przejście przez drogę krajową i długi spacer. Po pewnym czasie docieraliśmy do terenu, który był mieszanką pól i osiedli mieszkaniowych, sprawiających wrażenie dość rozwiniętych. Idąc główną drogą w kierunku widocznej góry, dochodziliśmy do rozwidlenia, gdzie skręcaliśmy w lewo. Tam było kilka dróg po obu stronach, ale tylko jedna była dziwnie niewybrukowana, z odsłoniętą ziemią. Idąc tą niewybrukowaną drogą, dochodziłeś do dużego budynku przypominającego świątynię, otoczonego lasem. Ścieżka wydeptana przez zwierzęta tuż obok świątyni prowadziła do naszej rzeki. Ale w deszczowe dni nigdy nie mogliśmy znaleźć tej niewybrukowanej drogi. Choćbyśmy z bratem nie wiem jak się starali, tej drogi nigdzie nie było. Jakby całkowicie zniknęła. Dlatego w deszczowe dni zawsze rezygnowaliśmy.

TempuraNews

Atmosfera historii staje się coraz dziwniejsza. „Ścieżka wydeptana przez zwierzęta” to wąska ścieżka w górach powstała nie przez ludzi, ale przez przechodzące zwierzęta.

Przepraszam za chaotyczny początek, ale postaram się dokończyć. Kontynuuję. Jednak gdy się nad tym zastanowić, obie rzeczy były dziwne. Po pierwsze, dlaczego troskliwy dziadek zostawiłby dwójkę dzieci ze szkoły podstawowej same nad rzeką, która zaraz pogrąży się w ciemności? Gdyby chciał, żebyśmy wrócili, mógłby po prostu powiedzieć: „robi się ciemno, lepiej wracajcie”. W przypadku deszczowych dni to kompletna zagadka. Gdy jest się dzieckiem, może nie rozumie się dokładnie lokalizacji, ale ma się pewne wyczucie otoczenia i charakterystyczną intuicję dotyczącą znanych miejsc, więc raczej nie gubi się miejsc, do których chodzi się regularnie. Mimo lekkiego zaniepokojenia tymi dziwactwami, kochaliśmy tę rzekę, która w pełni zaspokajała ciekawość pełnych energii chłopców. W wakacje letnie chodziliśmy tam prawie codziennie, z wyjątkiem dni deszczowych.

  • [21] Kanagawa, hmm…

To dość blisko centrum w Kanagawie~

  • [22] Nie mogę się doczekać dalszej części. Ekscytujące. W dzieciństwie było pełno ścieżek, które wydawały się prowadzić do innych światów.

Kontynuuję. Pewnego dnia stało się coś dziwnego. Jak zwykle bawiłem się nad rzeką z bratem i dziadkiem, ale w pewnym momencie z bratem zaczęliśmy budować coś w rodzaju tamy. Wszyscy to robiliście, prawda? Tę zabawę, gdzie układa się kamienie, buduje tamę i zatrzymuje nurt rzeki. Dobrze nam szło i podekscytowany powiedziałem: „Jeśli tak dalej pójdzie, cała rzeka zostanie zasypana!”. Wtedy dziadek, zwykle o łagodnym wyrazie twarzy, nagle zmienił wyraz twarzy na taki, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Niepokojący, bez wyrazu. Zastanawiałem się, czy zrobiłem coś złego i aby ukryć swoje zakłopotanie, znów zanurzyłem się w pracy.

TempuraNews

Historia dochodzi do ważnego punktu zwrotnego. Japońskie wakacje letnie trwają od końca lipca do końca sierpnia, około 40 dni, kiedy dzieci często bawią się na zewnątrz każdego dnia.

Chwilę później brat powiedział: „Hej, nie ma dziadka”. Było jeszcze jasno, za wcześnie, żeby dziadek zniknął. Rozglądaliśmy się, ale nigdzie go nie było. Przestraszeni z bratem postanowiliśmy wrócić do domu i szybko opuściliśmy brzeg rzeki. Miejsce przy budynku przypominającym świątynię było dziwnie mroczne jak nigdy wcześniej, więc z bratem po prostu się spieszyliśmy, by wrócić. Od tego dnia nie chodziliśmy już nad tę rzekę. Strach był silniejszy niż chęć zabawy nad rzeką. Temat tej rzeki stał się jakby tabu między mną a bratem i z czasem o niej zapomnieliśmy.

Czy ktoś jeszcze czyta? Kontynuuję. Wspominając tamte czasy, bardzo zaciekawiłem się i szukałem tej drogi, spacerując po okolicy. Gdy nie mogłem jej znaleźć, szczegółowo opisywałem ją okolicznym mieszkańcom, pytając, czy kilkanaście lat temu była tam droga prowadząca do rzeki. Wszyscy reagowali: „hmm, nie przypominam sobie”. Ale jedna starsza pani powiedziała coś ciekawego: „Kiedyś wzdłuż tej góry płynęła rzeka i chyba była taka droga, ale myślę, że teraz jest już zasypana”. Byłem kompletnie zszokowany, że ją zasypano. Ale pomyślałem: „To tu!”. Zapytałem starszą panią o nazwę rzeki. Rzeka T. Najwyraźniej była to rzeka o nazwie T. Zastanawiałem się, ile czasu minęło od momentu, gdy przestaliśmy tam chodzić do zasypania rzeki, więc sprawdziłem różne rzeczy na komputerze w domu rodzinnym, ale nie znalazłem szczegółowych informacji, więc udałem się do biblioteki.

  • [29] Czytam!
  • [28] Ekscytujące

Historia wchodzi w fazę rozwiązywania zagadki. Zasypywanie rzek jest w Japonii częścią rozwoju miast, ale rozbieżność między wspomnieniami głównego bohatera pogłębia tajemnicę.

Dzięki za komentarze! Kontynuuję. W bibliotece szukałem książek o lokalnej geografii i badałem rzekę T. Wtedy w starej książce znalazłem czarno-białe zdjęcie ze znajomym krajobrazem. Tak, to była rzeka, nad którą się bawiliśmy. Jednak w chronologii zapisano coś niewiarygodnego. Rok Showa X, rozpoczęcie prac zasypywania. Rok Showa X, zakończenie zasypywania. To nie miało sensu. Ewidentnie rzeka, nad którą bawiliśmy się z bratem, to rzeka T. Ale ta rzeka T miała zostać dawno temu zasypana. Badając głębiej, dowiedziałem się, że zdecydowano o zasypaniu rzeki dla rozwoju miasta oraz że niektórzy ludzie protestowali, chcąc chronić bogatą przyrodę.

TempuraNews

„Showa” to era japońska trwająca od 1926 do 1989 roku, dwie ery przed obecną erą „Reiwa”. Dzieciństwo głównego bohatera prawdopodobnie przypadło na późniejszą erę „Heisei”, więc jeśli zasypanie rzeki zakończyło się w erze Showa, oznacza to, że rzeka już nie istniała, gdy bohater był dzieckiem.

Kontynuuję. Z niejasnymi uczuciami wróciłem do domu, gdzie akurat wrócił też mój brat, więc od razu zapytałem go, czy pamięta rzekę T. Brat też ją wyraźnie pamiętał. Miał te same wspomnienia co ja, mówił, że często się tam bawiliśmy. Rozmawialiśmy o dziadku i dziwnych rzeczach, wspominając, jakie to było dziwne miejsce. Wtedy opowiedziałem bratu wszystko, czego się dowiedziałem o rzece T. Brat milczał przez chwilę, a potem powiedział, że może dziadek chciał nam coś przekazać.

Kontynuuję. Ostatniego dnia nad rzeką użyłem słowa kluczowego „zasypanie rzeki”. Prawdopodobnie dziadek był jedną z osób, które protestowały przeciwko zasypaniu rzeki, a te słowa go zdenerwowały… Tak myślę. Jeśli silne przywiązanie dziadka do rzeki stworzyło ten nieistniejący alternatywny świat, to musiało być niesamowicie silne. Nie wiem, dlaczego zostaliśmy wciągnięci do tego alternatywnego świata. Może po prostu przypadkiem się tam zabłąkaliśmy. Ale czuję, że strasznie zawiodłem dziadka. Cóż, teraz to tylko dobre wspomnienie z dzieciństwa. To wszystko o moim doświadczeniu z innym światem. Przepraszam za chaotyczny tekst. Dziękuję wszystkim, którzy czytali do końca!

  • [33] Dzięki!! To było interesujące.
  • [34] Coś jak podróż w czasie, co? Widać, że wszyscy doświadczają takich rzeczy będąc dziećmi. Dzięki! Było ciekawie!

Historia dobiega końca i przechodzi do refleksji. W Japonii od dawna uważa się, że wodne tereny są granicą między „tamtym światem” a „tym światem”, a w wielu historiach o duchach i podaniach ludowych rzeki i stawy są opisywane jako bramy do innych światów.

Do samego końca same błędy, przepraszam! Naprawdę do dziś to zagadkowe. Czy w dzieciństwie łatwiej jest doświadczyć takich rzeczy?

Szukałem w internecie innych ludzi, którzy doświadczyli alternatywnych światów, i wszyscy, podobnie jak ja, spotykali jakiegoś starszego pana. Może istnieje jakaś głębsza zależność.

  • [38] Może dzieci są małe i łatwiej wciąga je zakrzywienie czasoprzestrzeni? (Zgaduję). Ale w moim przypadku to nie był starszy pan, tylko rodzina, więc wzorzec był inny

Rodzina?! To brzmi interesująco! Opowiedz, jeśli możesz!

  • [47] Historia z czasów szkoły podstawowej, gdy poszliśmy z rodziną do muzeum. Dla mnie to był drugi raz (pierwszy raz byłem na wycieczce szkolnej), ale dla mojego młodszego brata pierwszy, więc z dumą pokazywałem mu ciekawe miejsca, jak stoisko ze skamieniałościami. Chciałem mu pokazać katalog zagrożonych gatunków, więc pobiegłem do tego stoiska, ale było tam bardzo ciemno. Pomyślałem: „Hmm? Zmienili układ?”, ale nagle zauważyłem, że brata już nie ma, i bez względu na to, jak długo szedłem, był tylko ciemny korytarz z małymi białymi światłami na podłodze, co zaczynało mnie przerażać.
  • [48] Poza tym w tamtych czasach nikt jeszcze nie słyszał o LED, więc myślałem: „No proszę, muzeum ma najnowszą technologię!”, co podniosło mój nastrój i przestałem się bać. Wtedy znalazłem się w pomieszczeniu z kilkoma jasnymi obiektami. Za czymś w rodzaju barierek czy poręczy były przykute łańcuchami jakieś humanoidalne istoty, które krzyczały i się trzęsły. Narysowałem to, ale może to tylko bardziej myli. Żółty na rysunku to zakres światła, a niebieskim zaznaczyłem, gdzie byłem, i spotkałem wzrokiem czerwoną kropkę.
  • [49] Te humanoidalne istoty były różne – niektóre nagie, niektóre w czymś białym jak te greckie szaty z obrazów, a ta, z którą nawiązałem kontakt wzrokowy, była podobna do nagiej białej kobiety, która krzyczała i płakała, gdy spojrzała mi w oczy. Wtedy pomyślałem: „Czy to naprawdę jest muzeum?”. W muzeach zwykle są tabliczki z opisami, więc szukałem takiej tabliczki i znalazłem jedną, ale ponieważ miałem trudności z czytaniem, nie mogłem rozpoznać żadnego znaku. Nawiasem mówiąc, tabliczka miała czarne tło z białymi literami, które świeciły, co wyglądało jak napisy z filmu „Gwiezdne Wojny”, całkiem fajnie! Chociaż nie było tam ani jednego znaku, którego uczyliśmy się w szkole, były jakieś liczby, więc myślałem, że to może data urodzenia lub wyginięcia, ale były tam absurdalnie duże liczby, jak 704~500143. W końcu zdałem sobie sprawę, że to nie jest muzeum, do którego przyszedłem na początku, więc spojrzałem jeszcze raz na istoty, których oczy z zastraszających zmieniły się w przestraszone, a za sobą poczułem jakąś obecność, więc się odwróciłem i zobaczyłem rodzinę – ojca, matkę, dziecko na rękach i dziecko mniejsze ode mnie, wyglądające jak książę, wszyscy nieprawdopodobnie piękni. Ale później zdałem sobie sprawę, że mieli zdecydowanie nieziemskie kolory. To byli jednak pierwsi zwiedzający, których zobaczyłem od czasu zgubienia brata, więc chciałem ich pozdrowić, ale zanim zdążyłem powiedzieć „dzień dobry”, dziecko-książę wskazało na mnie i krzyknęło, a po chwili także matka. Ojciec wymamrotał coś, wziął dziecko od matki i uciekli, co mnie zdziwiło, więc odwróciłem się.

Muzeum… Ciekawe. Śledzę dalej

  • [57] Może to zabrzmi dziwnie, ale z przykutej łańcuchami kobiety podobnej do białej kobiety napłynęło bezpośrednio do mojego umysłu coś w rodzaju „Uciekaj”, więc nagle poczułem zagrożenie, że jeśli zostanę złapany, skończę jak ci ludzie przede mną, i uciekłem.
  • [58] Biegnąc w ciemności, kierując się światłami eksponatów, znalazłem obiekt wielkości stołu do madżonga i wysokości około półtora parasola dla dorosłych, z napisami i obrazkami. Ukryłem się za tym obiektem, kucnąłem i zamknąłem oczy, a kiedy wokół nagle zrobiło się jasno i otworzyłem oczy, wróciłem do pierwotnego muzeum, gdzie był katalog zagrożonych gatunków. Ale wciąż byłem zdezorientowany i nie byłem pewien, czy naprawdę wróciłem, więc szukałem innych ludzi i po chwili spotkałem zdenerwowaną matkę, więc byłem szczęśliwy, że wróciłem. (Koniec). Nawiasem mówiąc, byłem w tym muzeum kilka razy później, ale nigdy więcej nie trafiłem do tej ciemnej przestrzeni, więc to pozostaje zagadką!

Doświadczenie tego uczestnika w muzeum różni się od doświadczenia głównego bohatera nad rzeką, ale łączy je to, że „wejście” do alternatywnego świata otworzyło się przypadkowo. W Japonii istnieje wiele ludowych wierzeń dotyczących „granic światów”, które wpływają także na współczesne legendy miejskie.

Więc osoby doświadczające alternatywnych światów jest całkiem sporo. Dziękuję za tę fascynującą historię.

  • [40] Czy to znaczy, że przenieśliście się do przeszłości?? Czy to, że starszy pan nagle się pojawiał, ma jakiś duchowy wymiar…?

Ponieważ przepływ czasu był taki sam jak w rzeczywistym świecie, może okolice rzeki cofnęły się w czasie? Nie mam poczucia, że odwiedzałem przeszłość!

  • [41] Przypomina mi to tajemniczy tunel z „Mój sąsiad Totoro” i Haku z „Spirited Away”.
  • [43] Ciekawe

Filmy, które przywołuje uczestnik, „Mój sąsiad Totoro” i „Spirited Away” to animacje reżysera Hayao Miyazakiego, które opowiadają o dzieciach napotykających inne światy. W japońskiej popkulturze często pojawiają się takie spotkania z „innymi wymiarami”.

Dzięki za komentarze. A, i przypomniało mi się, że były też pewne zasady, podobne do tych na słynnej stacji Kisaragi. Nie mogliśmy zabierać do domu złapanych nad rzeką stworzeń. Kiedyś, gdy złapałem ogromnego kraba i upierałem się, by zabrać go do domu, dziadek złapał mnie za rękę bez słowa i zmusił do wypuszczenia go z powrotem do rzeki. Inne rzeczy, jak ryby rzeczne czy żaby, też były absolutnie zabronione. Może w alternatywnych światach istnieją zasady lub tabu, których nie wolno łamać.

„Stacja Kisaragi” to popularna japońska legenda miejska krążąca w internecie, o nieistniejącej stacji, gdzie ludzie trafiają do innego świata. Tutaj główny bohater zdaje sobie sprawę, że w jego doświadczeniu istniały „zasady alternatywnego świata”, co prowadzi historię do konkluzji.

  • URLをコピーしました!

コメントする